Reklama

Daniel Radcliffe: Trup ze wzdęciami i erekcją

Podczas festiwalu w Sundance swą premierę miał film "Swiss Army Man", w którym Daniel Radcliffe wciela się w rolę zwłok. Znany z roli Harry'ego Pottera aktor chętnie wypowiedział się na temat trudów zdjęć oraz najbardziej kontrowersyjnych momentów obrazu.

Podczas festiwalu w Sundance swą premierę miał film "Swiss Army Man", w którym Daniel Radcliffe wciela się w rolę zwłok. Znany z roli Harry'ego Pottera aktor chętnie wypowiedział się na temat trudów zdjęć oraz najbardziej kontrowersyjnych momentów obrazu.
Daniel Radcliffe w filmie "Swiss Army Man" /materiały prasowe

"Swiss Army Man" opowiada historię Hanka (w tej roli Paul Dano) uwięzionego na małej, bezludnej wyspie. Gdy bohater porzuca wszelką nadzieję na przetrwanie, znajduje na brzegu zwłoki (Radcliffe). Szybko orientuje się, że mogą one stanowić jego jedyną szansę na ucieczkę z wyspy.

Ku zdziwieniu recenzentów "Swiss Army Man" okazał się być kloaczną komedią. W jednej ze scen Hank wykorzystuje zwłoki jako deskę do pływania, napędzaną ich pośmiertnymi wzdęciami. W kolejnej ich erekcja zostaje wykorzystana przez bohatera jako kompas. Film szybko okazał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych podczas tegorocznego festiwalu w Sundance. Podczas gdy część widzów wyszła z sali, inni widzą w nim połączenie humoru najniższych lotów z wizualną kreatywnością godną Michela Gondry'ego. 

Radcliffe przyznał, że rola trupa wymagała od niego i reżyserskiego duetu Daniela Kwana i Daniela Scheinerta dużo pracy i pomysłowości. "Każdego dnia zjawialiśmy się na planie i zastanawialiśmy się 'Jak, do cholery, to nakręcimy? Przecież to niemożliwe'! I każdego dnia to kręciliśmy" - mówił aktor po pokazie filmu.

Reklama

Zapewnił jednocześnie, ze w większości scen nie zastępowali go dublerzy lub efekty komputerowe. "Korzystając z okazji, chciałem potwierdzić, że w większości (scen) to jestem ja. I mówię to z dumą! Gdy obejrzałem pierwsze sześć minut filmu, byłem dumny z tego, jak martwo wyglądam". Radcliffe chętnie mówił także o realizacji wspomnianej już sceny z erekcją. Przyznał także, że kręcono ją w późnej fazie zdjęć i wymagała ona mnóstwa przygotowań.

"Wiem, ze nie jest to film dla każdego, ale ci, którzy go pokochają, będą go nosić w sercu przez długi czas" - zapewniał Radcliffe. "Dla mnie ten film jest zwycięstwem kreatywności nad praktycznością. To nie mogło nam się udać, ale jednak się udało".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daniel Radcliffe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy