Reklama

Daniel Olbrychski: Wielki uczeń wielkiego mistrza

Wielki aktor, legenda polskiego kina. Jeden z najlepszych aktorów Andrzeja Wajdy. Daniel Olbrychski kończy dziś 70 lat.

Nieoszlifowany diament

Daniel Olbrychski urodził się 27 lutego 1945 r. w Łowiczu. Już od dzieciństwa pasjonował się aktorstwem, a jako nastolatek działał w Teatrze Młodzieżowym TVP. Choć jego rodzice nie byli aktorami, matka zajmowała się pisaniem książek, co może w pewnym stopniu tłumaczyć jego miłość do sztuki. "Sztuka jest dla mnie wyrażaniem człowieka, a aktorstwo to przecież najpełniejsze, uzewnętrznianie ludzkich przeżyć, (...) bowiem wyraża człowieka przez niego samego. Nie nutami, nie farbą, nie słowem, ale własnym ciałem, psychiką, wyobraźnią, aktor przekazuje swoją wiedzę o człowieku" -mówi o swojej pasji w "Filmie" w 1974 roku.

Reklama

Olbrychski ukończył Liceum im. S. Batorego w Warszawie, a następnie bez problemów dostał się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Szybko jednak okazało się, że nie dane mu będzie zaszyć się za murami warszawskiej uczelni na cztery lata i spokojnie zgłębiać tajniki aktorskiego fachu. Olbrychski niemal od razu zaczął pracować w zawodzie i musiał przerwać studia - egzamin eksternistyczny na aktora zdał dopiero w 1971 roku. Już na pierwszym roku studiów zadebiutował bowiem w obrazie Janusza Nasfetera "Ranny w lesie". Mało kto pamięta, że to właśnie wtedy rozpoczęła się przygoda z zawodowym aktorstwem, a to dlatego, że rok później nastąpił wielki przełom w karierze młodego aktora.

Oczko w głowie mistrza

Młody, zdolny, temperamenty i naturalny - okazał się tym, którego Andrzej Wajda szukał do swojego nowego filmu. W 1965 roku Olbrychski wcielił się w postać Rafała Olbromskiego w "Popiołach" wyreżyserowanych przez mistrza. Był to początek długoletniej współpracy z Wajdą, która zaowocowała wieloma pamiętnymi rolami. Praca z tym reżyserem okazała się najlepszą szkołą dla początkującego aktora. "To było coś lepszego niż szkoła - praktykowanie u mistrza i zarazem robienie sztuki"- cytuje aktora portal Culture.pl.

Olbrychski wykreował także niezapomniane postaci w jego "Polowaniu na muchy" i "Wszystko na sprzedaż". W tamtym czasie został też zauważony przez innych reżyserów - u Janusza Morgensterna zagrał w "Potem nastąpi cisza" i "Jowicie", u Juliana Dziedziny w "Bokserze". Pod koniec lat 60. rozpoczął współpracę z Jerzym Hofmanem, który stał się kolejnym wielbicielem talentu młodego, ale dorosłego już mężczyzny. W "Panu Wołodyjowskim" powierzył mu więc wymagającą rolę Tuhajbejowicza.

Zdolny do wszystkiego

Podczas gdy role z lat 60. uczyniły z Olbrychskiego pożądanego i popularnego aktora, do którego wzdychała niejedna kobieta, te z lat 70. zupełnie odmieniły jego wizerunek. Postrzegany do tej pory jako żywy, obdarzony młodzieńczą energią, spontanicznością i naturalnością, stworzył dwie postaci skrajnie różne niż do tej pory.

W "Krajobrazie po bitwie" Wajdy zagrał człowieka, który po pobycie w obozie koncentracyjnym usiłuje wrócić do normalnego życia. Równie poruszającą rolę zagrał kolejnym filmie reżysera - "Brzezina". Stworzył kreacje przemyślane i zaskakująco dojrzałe, a należy pamiętać, że Olbrychski miał wówczas tylko 25 lat. Jednak lata aktorskiego doświadczenia i pracy u najlepszych okazały się kluczowe w rozwijaniu aktorskiej osobowości.

Następnie przyszedł czas na przerwę w pracy z mistrzem - zagrał w "Życiu rodzinnym" w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Następnie znów wrócił do grania u Wajdy - w "Weselu" pojawił się jako Pan Młody, a w "Piłacie i innych", adaptacji powieści "Mistrz i Małgorzata", jako Mateusz Lewita. Pomysł obsadzenia Olbrychskiego w roli Kmicica w ekranizacji słynnego "Potopu" nie od początku spotkał się z entuzjazmem. Ostatecznie sam film, jak i kreacja Olbrychskiego okazały się wielkim sukcesem - aktor zgarnął nagrodę dla najlepszego aktora na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku , a film zyskał miano kultowego, o czym świadczyć może chociażby zeszłoroczna, filmowa reedycja "Potopu". Krótko po tym wystąpił w kolejnym obrazie mistrza - "Ziemia obiecana", a następnie w "Pannach z wilka". Wykreowanie czarnego charakteru było dla niego wielkim wyzwaniem. "Kiedy zaczynałem karierę, sądziłem, w naiwności ducha, że zawsze będę grał to, co czuję, a więc bohaterów prostolinijnych i szlachetnych" - cytuje aktora Culture.pl.

Skok we współczesność

Na przełomie lat 70. i 80. wciąż był aktywny zawodowo ("Kung-fu", Janusza Kijowskiego, "Wizja lokalna 1901", Filipa Bajona, "Rycerz", Lecha Majewskiego), jednak mimo dobrej passy zdecydował się wyjechać z Polski na kilka lat (przyczyniło się do tego wprowadzenie stanu wojennego), gdzie pracował z zagranicznymi artystami. Zagrał m.in. w dramacie wojennym "Blaszany bębenek", Volkera Schlöndorffa, "Nieznośnej lekkości bytu", Philipa Kaufmana, "Cyruliku syberyjskim" Nikity Michałkowa.

Po powrocie do kraju jego kalendarz niemal od razu zapełnił się po brzegi. Olbrychski zagrał w filmach takich jak: "Siekierezada" Witolda Leszczyńskiego, "Jestem przeciw" Andrzeja Trzosa - Rastawieckiego, "Dekalog" Krzysztofa Kieślowskiego, "Kolejność uczuć" Radosława Piwowarskiego, czy "Pestka" Krystyny Jandy.

Mimo dojrzałego wieku dobrze odnajduje się w najnowszym filmie polskim - wystarczy wymienić role w "Sępie", "Ślubach panieńskich" czy "Z miłości". W 2011 r. wystąpił także w "Salt" u boku Angeliny Jolie. Sam aktor uważa jednak, że nie gra tyle, ile by chciał. "Nikt nie pisze scenariuszy dla nas, aktorów w podeszłym wieku. (...) tacy aktorzy jak my nie przyciągają masowo widzów. Dlatego lądujemy w serialach" - mówił w rozmowie z "Newsweekiem".

Artysta wszechstronny

Mimo oszałamiającej kariery filmowej, Daniel Olbrychski nie zapominał o teatrze. Pracował m.in. w warszawskich teatrach: Powszechnym i Narodowym. Do niezapomnianych kreacji można zaliczyć jego interpretację Hamleta w sztuce Adama Hanuszkiewicza. Wcielił się w postaci niemal wszystkich klasycznych bohaterów, o jakich marzy każdy aktor. Dobrze odnajdywał się również w teatrze telewizji. Obecnie pracuje na planie najdłużej emitowanego polskiego serialu "Klan".

Jest autorem dwóch książek "Wspominki o Włodzimierzu Wysockim" (1990), ""Parę lat z głowy"(1997), a także współautorem "Aniołów wokół głowy" (1992). Za swoje ogromne zasługi w dziedzinie filmu i teatru został odznaczony wieloma wyróżnieniami, m.in. Złotym Medalem Gloria Artis, Nagrodą Ministra Spraw Zagranicznych za zasługi w propagowaniu polskiej kultury za granicą, Złotą Kamerą, czy Złotą Maską. "Nie czuję się żadną ikoną"- stwierdził skromnie w rozmowie z "Rewią".

Prywatnie

Życie prywatne Daniela Olbrychskiego była chyba równie burzliwe jak szalone przygody postaci, w które się wcielał. Aktor żonaty był trzykrotnie - z Moniką Dzienisiewicz (małżeństwo zaowocowało synem), Zuzanną Łapicką (z którą ma córkę Weronikę) i Krystyną Dembską. Jednak do jego partnerek należała też m.in. Maryla Rodowicz i niemiecka aktorka Barbara Sukowa z którą Olbrychski ma jeszcze jednego syna, Viktora.

Po wielu latach wędrówek i przygód, Olbrychski osiadł w kraju, uspokoił się, wyciszył. Ma drugi dom pod Kazimierzem Dolnym. "Ta okolica łączy w sobie wszystko to, do czego tęskni natura ludzka" - cytuje aktora portal kazimierz-dolny.pl. W rozmowie z "Filmem" podsumował lata artystycznych tułaczek: "Wiem, czym jest sława, pieniądze, festiwale, nagrody, życie w Nowym Jorku, Hollywood czy w Paryżu. Ale dobrze mi z tym, że mieszkam nad Wisłą. (...) Mogę coś zagrać, ale nie muszę. Gdy ominie mnie jakaś rola, myślę: jaka szkoda, dzięki Bogu".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daniel Olbrychski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy