Reklama

Czas odświeżyć! Czy warto wracać do "Psów" Władysława Pasikowskiego?

W ramach cyklu "Czas odświeżyć! Młodzi oceniają kultowe filmy" powracamy do "Psów" Władysława Pasikowskiego. Produkcja z 1992 roku w momencie swojej premiery wywołała ogromne kontrowersje. Jak wypada po ponad 30 latach?

"Psy" opowiadają historię Franza Maurera (Bogusław Linda), byłego funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, który po pomyślnej weryfikacji zostaje włączony do policji. Gdy jego jednostka zostaje zmasakrowana przez nieznaną grupę przestępczą, poprzysięga zemstę. Nie wie, że z gangsterami pracuje Olo (Marek Kondrat), jego przyjaciel z czasów UB.

Reklama

"Psy". Ten film dla dorosłych

Miałem nieco ponad cztery lata, gdy "Psy" debiutowały w polskich kinach. Oczywiście wtedy nie zwróciłem na to uwagi — w tamtym czasie zainteresowanie filmem i serialami ograniczało się do oglądania Disneya oraz "Smerfów" na kasetach VHS. Moje pierwsze wspomnienie dotyczące dzieła Pasikowskiego pochodzi z połowy lat 90. XX wieku. Trafiłem na skecz Grupy Rafała Kmity "Psy 3" emitowany w telewizji. Z racji jego treści wnioskuję, że była to późna pora. Skecz był prosty i krótki. Przedstawiał realizację sceny do zamknięcia trylogii Pasikowskiego. Dwóch facetów stało naprzeciwko siebie i krzyczało, stosując zamiast przecinka wiadome słowo, uznawane powszechnie za wulgarne. Gdy kończą, gratulują sobie dobrze wykonanej roboty. Niestety, ich humory psuje pojawienie się postaci reżysera, który w dosadnych słowa żąda, by wulgaryzmów było jeszcze więcej.

Im byłem starszy, tym częściej trafiały do mnie skrawki "Psów" - w formie cytatów słyszanych na szkolnych korytarzach, a później fragmentów ścieżek dialogowych zapisanych w formacie mp3. Wtedy postrzegałem "Psy" jako film dla dorosłych. Taki, w którym przeklinają i "się strzelają". Poza tym główną rolę grał tam Bogusław Linda, a on zawsze był filmowym twardzielem. Oczywiście wizerunek aktora znałem przede wszystkim z "13. Posterunku", w którym wystąpił kiedyś gościnnie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze o jego karierze przed "Psami", przede wszystkim o wybitnych rolach w "Przypadku", "Matce Królów" i "Kobiecie samotnej".

"Psy" z czasów nastoletnich i wczesnej dorosłości

"Psy" obejrzałem po raz pierwszy, mając 15 lub 16 lat, jeszcze w gimnazjum. Nie rozumiałem wtedy politycznych odniesień, które sprawiły, że o filmie było tak głośno w momencie jego premiery. Skupiłem się na formie, bo ta pozostawała atrakcyjna, szczególnie na tle polskiego kina przełomu wieków. Po "Psach" pojawiło się wielu naśladowców dzieła Pasikowskiego, które były bliższe niezamierzonej parodii. On sam zrealizował zresztą nieudany "Reich". Dialogi w "Psach" bawiły, a przekleństwa pojawiały się z nadmierną częstotliwością, jednak w niektórych momentach dobry humor zupełnie znikał. Na przykład w długiej sekwencji nieudanej akcji, podczas której ginie dwóch policjantów, a trzech zostaje poważnie rannych. Jednak wtedy "Psy" pozostały dla mnie kopalnią cytatów. Podobnie jak "Pulp Fiction", którego także nie potrafiłem wtedy docenić.

Do filmu Pasikowskiego wróciłem kilka lat później, jako student, podczas zajęć z historii kina polskiego. Przyznaję, że dopiero wtedy zwrócono moją uwagę na wszystkie konteksty, które pomogły mi zrozumieć ten film oraz jego wagę. Odszukać nawiązania w scenach, które wcześniej traktowałem bardzo wprost. To wtedy "Psy" stały się dla mnie jednym z najlepszych polskich filmów w ogóle, a na pewno z czasów ostatniej dekady XX wieku. W tej nasza kinematografia nie radziła sobie zresztą najlepiej, a naprawdę udane produkcje można policzyć na palcach dwóch rąk. Wydaje mi się, że tworząc listę "The Best Of" kina polskiego lat 90., nawet dziś postawiłbym "Psy" zaraz za "Długiem" Krzysztofa Krauzego.

"Psy". Wątki, które źle się zestarzały

Po raz ostatni wróciłem do historii Franza Maurera kilka tygodni temu. Był to mój pierwszy seans po kilkunastu latach. O ile projekcja w czasie studiów pozwoliła mi zrozumieć i docenić "Psy", tak ostatni raz sprawił, że nabrałem do nich dystansu. Wciąż uważam, że jest to film ważny i udany (szczególnie w kontekście czasów, w których powstał). Nie jest on jednak idealny. Nagle odkryłem, że narracja zgrzyta. Do połowy filmu działa bez zarzutu. Jednak po masakrze podczas nieudanej akcji fabuła traci tempo. Na chwilę porzuca załamanego Maurera i skupia się na knowaniach jego kumpla Ola. Ten kiwa wszystkich tak bardzo, że chyba sam nie wie do końca, jaki jest jego plan i cel. Nie dziwi, że po latach pamiętałem przede wszystkim początkowe sceny, strzelaninę w hotelu oraz finał.

Pozostaje też kwestia Angeli, młodej dziewczyny z domu opieki, którą Franz ma przesłuchać, ale ostatecznie zaprasza ją do wspólnego zamieszkania. Dziewczyna natychmiast stara się go uwieść. Początkowo Franz opiera się jej jak może, jednak po nieudanej akcji spędzają razem noc. Ona zostawia go jednak dla Ola, gdy sytuacja finansowa dwa razy starszego od niej mężczyzny się pogarsza. Wcześniej Maurer mówi, że jego eksmałżonka "to zła kobieta była". Chciałoby się ironizować, że w "Psach" nie ma miejsca dla tych dobrych. Jednak żarty na bok — jest to wątek, który zestarzał się bardzo źle. Sam sposób, w jaki nastolatka trafia do Franza, budzi wiele wątpliwości. Uderza także, że jest traktowana bardzo przedmiotowo tak przez bohaterów, jak i twórców. Nie jest postacią z krwi i kości. Bardziej wytrychem fabularnym, który ma ostatecznie skłócić Franza z Olem i wylać fundamenty pod ich brutalną konfrontację w finale.

Czy według mnie warto wracać do "Psów"? Tak, mimo fragmentów i pomysłów scenariuszowych, które dziś kłują w oczy. W warstwie realizacyjnej to wciąż sprawnie zrobione kino, mimo wyraźnie słabszej drugiej połowy. To także jedna z pierwszych udanych prób przeniesienia na polski grunt kina gatunkowego. Z perspektywy historycznej to dzieło bardzo dobrze oddające rozczarowanie pierwszymi latami po transformacji ustrojowej. W końcu — produkcja ważna z punktu widzenia polskiej kultury popularnej. Cytowana do dziś, a także mająca wpływ na naszą kinematografię. To po jej premierze narodził się cykl kina bandyckiego.

O cyklu "Czas odświeżyć! Młodzi oceniają kultowe filmy"

Cykl "Czas odświeżyć! Młodzi oceniają kultowe filmy" to nasza podróż w czasie, podczas której młodzi dziennikarze sięgają po głośne tytuły, pozostawiające trwały ślad w popkulturze. Sprawdzamy, jak hity minionych lat odbierane są w dzisiejszych czasach — co wciąż fascynuje, a co się zestarzało? Śledźcie kolejne teksty i odkrywajcie razem z nami, czy kultowe filmy z przeszłości przetrwały próbę czasu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Psy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy