Cyfrowy "Faraon" w kinie!
"Faraon" w historii polskiej kinematografii zajmuje miejsce szczególne jako największe ówczesne przedsięwzięcie produkcyjne. To wybitne dzieło Jerzego Kawalerowicza, nominowane w 1967 roku do Oscara, zostało właśnie cyfrowo zrekonstruowane.
Jerzy Wójcik, autor zdjęć do "Faraona", osobiście nadzorował proces cyfrowej rekonstrukcji obrazu wykonywany w firmie The Chimney Pot. Dzięki współczesnej technice Wójcik miał możliwość wydobycia ze zniszczonej taśmy tych barw, które widział przed prawie pół wiekiem i nadania im takiego tonu, jaki wraz z reżyserem wtedy zaplanowali.
"Jerzy Wójcik trzymał się precyzyjnie oryginalnego zamierzenia twórców i wiedział dokładnie, co chce osiągnąć pracując nad kolorami. Z jednej strony chodziło o zachowanie pierwotnych barw, a z drugiej o takie operowanie kolorem, by z obrazu emanowało światło i upał pustyni" - powiedział Steve Kent, kolorysta The Chimney Pot, który pracował z Jerzym Wójcikiem.
Kolorysta podkreślił też, że bardzo dużym wyzwaniem była praca nad barwą ludzkiej skóry. Przecież wielu aktorów na planie miało białą skórę pomalowaną na ciemną.
"Staraliśmy się zrobić wszystko, by ta sztuczność nie była widoczna" - dodał Kent.
"Faraon" w historii polskiej kinematografii zajmuje miejsce szczególne. Jerzy Kawalerowicz udowodnił, że mimo ograniczonych środków można zrobić wielki film kostiumowy z głębokim, uniwersalnym przesłaniem. "Faraon" w zamierzeniu reżysera miał być anty-Kleopatrą, "kontrpropozycją dla hollywoodzkich supergigantów, podających błahą anegdotę w oszałamiającej bogactwem oprawie scenicznej i gwiazdorskiej obsadzie".
Reżyser, korzystając z pomocy konsultantów, postanowił stworzyć własną wizję Egiptu, inspirowaną ówczesną sztuką, głównie reliefami - stąd wynikło świadome ograniczenie jaskrawych kolorów. Ascetyczna jest nie tylko żółto-błękitna kolorystyka filmu, ale też warstwa dźwiękowa, na którą składa się wyłącznie muzyka wokalna i odgłosy naturalne - szum wiatru czy szelest piasku.
O rolę tytułową ubiegało się 50 kandydatów: ubrani wyłącznie w ręczniki na biodrach mieli wygłosić kilka kwestii Ramzesa XIII, co okazało się niemożliwe do wykonania dla wszystkich, poza 18-letnim wówczas debiutantem Jerzym Zelnikiem. On bowiem, jak wspominał reżyser, ze względu na genialną harmonijność budowy ciała, rozebrany i ubrany wyglądał tak samo - i równie dobrze. Kawalerowicz zaryzykował i dał mu rolę - jak się później okazało, był to doskonały wybór, bo młody aktor dojrzewał wraz ze swoim bohaterem.
Prace nad filmem trwały kilka lat, same projekty scenograficzne pochłonęły 650 kg papieru, a inne liczby też są imponujące: 6 tysięcy ubiorów dla wojsk egipskich i libijskich, 3 tysiące peruk, 60 kompletów szat kapłańskich, 3 tysiące tarcz, 13 rydwanów - w sumie kostiumy i rekwizyty miały ponoć zajmować 27 wagonów.
Ze względów finansowych zdjęcia w Egipcie trwały tylko 5 tygodni, a przez niemal pół roku udawała go Buchara i pustynia Kizył-Kum: tu wybudowano m.in. pałac faraona, a skośnoocy uzbeccy statyści dzięki pracy charakteryzatorów prezentowali się niczym starożytni Egipcjanie.
Od chwili premiery "Faraona" minęło 45 lat, tymczasem ta opowieść o klęsce młodego władcy, mechanizmach władzy i dramacie jednostki, która z podmiotu historii staje się jej przedmiotem, nie straciła niczego ze swej uniwersalności. Dzięki zaś rekonstrukcji cyfrowej zyskała jej niezwykła forma, którą teraz można w pełni dostrzec i docenić - efekt reżyserskiego i operatorskiego kunsztów wielkich twórców polskiego kina.
Prace nad cyfrową rekonstrukcją "Faraona" trwały trzy miesiące. Niezależnie od odnawiania obrazu odbył się proces rekonstrukcji dźwięku.
W sieci kin Stowarzyszenia Filmowców Polskich - w kinie Kultura w Warszawie i kinie Polonia w Łodzi - publiczność może zobaczyć to wielkie arcydzieło przez kolejnych kilka dni. Zapraszamy!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!