Reklama

Cyfrowa premiera "Aktorów prowincjonalnych"

"Nie potrzebuję dużego mężczyzny" - tak miał brzmieć tytuł debiutu fabularnego Agnieszki Holland. Niestety, ówczesny szef kinematografii, osławiony Janusz Wilhelmi, uznał, że polska kinematografia takiego nie potrzebuje. W efekcie reżyserka zadebiutowała innym filmem, ale minister jego premiery nie doczekał. Sami "Aktorzy prowincjonalni" (1978) doczekali za to powtórnej premiery, debiutując tym razem w wersji cyfrowej.

"Nie potrzebuję dużego mężczyzny" - tak miał brzmieć tytuł debiutu fabularnego Agnieszki Holland. Niestety, ówczesny szef kinematografii, osławiony Janusz Wilhelmi, uznał, że polska kinematografia takiego nie potrzebuje. W efekcie reżyserka zadebiutowała innym filmem, ale minister jego premiery nie doczekał. Sami "Aktorzy prowincjonalni" (1978) doczekali za to powtórnej premiery, debiutując tym razem w wersji cyfrowej.
Kadr z filmu "Aktorzy prowincjonalni" /materiały prasowe

Specjalny pokaz zrekonstruowanego cyfrowo filmu odbędzie się we wtorek, 29 czerwca, o godz. 19:00 w warszawskim kinie Kultura. Jego organizatorami są: Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, Narodowy Instytut Audiowizualny, SF Kadr, SF TOR, SF Zebra, Cyfrowe Repozytorium Filmowe, a jego specjalnymi gośćmi ekipa filmu.

W kinie Kultura pojawią sie między innymi: Agnieszka Holland, operator Jacek Petrycki oraz aktorzy: Tadeusz Huk, Jerzy Stuhr, Ewa Dałkowska, Adam Ferency i Halina Łabonarska.

"Aktorzy prowincjonalni" to sztandarowe dzieło Kina Moralnego Niepokoju i jeden z najdojrzalszych debiutów w historii polskiego kina, nagrodzony m.in. FIPRESCI w Cannes. Wiarygodny - dzięki odwołaniu się reżyserki do jej doświadczeń pracy w prowincjonalnych teatrach - portret środowiskowy ciekawie wykorzystujący motyw "teatru w teatrze", ale też metaforyczny obraz ówczesnej Polski, krytyka społeczno-polityczna i uniwersalna opowieść o człowieku, który chce być artystą, ale napotyka wewnętrzny i zewnętrzny opór.

Reklama

Polska prowincja lat 70. W tutejszym teatrze reżyser z Warszawy (Tomasz Zygadło) chce wystawić "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, obsadzając w roli Konrada Krzysztofa Malewskiego (Tadeusz Huk). Dla utalentowanego, ale mającego poczucie niespełnienia 30-letniego aktora to życiowa szansa. Zaangażowany w przygotowanie przedstawienia zauważa jednak z czasem, że reżyser za pomocą awangardowych chwytów trywializuje (i cenzuruje) tekst, a reszcie zespołu projekt jest dość obojętny. Narastająca frustracja i chęć buntu bohatera tym większa, że na problemy zawodowe nakładają się osobiste: jego małżeństwo z Anną (Halina Łabonarska), równie niespełnioną aktorką teatru lalkowego, przechodzi kryzys...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy