"Creed: Narodziny legendy": Filadelfia, Rocky i boks

Michael B. Jordan i Sylvester Stallone w filmie "Creed: Narodziny legendy" /materiały dystrybutora

Sylvester Stallone powraca na ekrany jako Rocky Balboa, jeden z najsłynniejszych bohaterów w historii kina. Entuzjastycznie przyjęty przez widzów i krytyków film "Creed: Narodziny legendy", który przyniósł aktorowi Złoty Glob i nominację do Oscara, 23 maja debiutuje na płytach Blu-ray i DVD.

Do Filadelfii przyjeżdża młody Adonis Creed (Michael B. Jordan). Jest synem Apolla, niegdyś zaciekłego rywala i jednocześnie wielkiego przyjaciela Rocky’ego (Sylvester Stallone). Młody mężczyzna nigdy nie poznał ojca, ale boks ma we krwi. Rzuca świetnie zapowiadającą się karierę i ryzykując swoją przyszłość, stawia na realizację marzeń. Nieakceptowany przez środowisko zawodowców, mentora znajduje w Rockym. Mistrz, początkowo niechętny, dostrzega w końcu w Adonisie siłę i determinację jego ojca. Czy przy wsparciu legendarnego pięściarza i ukochanej kobiety młody Creed zdoła udowodnić swoją wartość? Czy będzie w stanie stworzyć własną legendę?

Reklama

- Wrażenie, jakie wywierał Rocky na widzach, czasem wręcz zbijało mnie z tropu; było to dla mnie doznanie silne i niezwykłe. I właśnie dlatego zawsze czułem wielkie zobowiązanie, by mój bohater nie stracił kontaktu z publicznością - mówi Sylvester Stallone. - Gdy Ryan, młody reżyser, zjawił się u mnie z pomysłem na historię o Adonisie Creedzie, zaintrygował mnie. Pomyślałem, że ze świeżą energią zdołał uchwycić to, o co nam chodziło u zarania cyklu - dodaje gwiazdor.

30-letni reżyser Ryan Coogler, twórca filmu "Creed: Narodziny legendy", zwrócił na siebie uwagę zrealizowanym w 2013 roku dramatem "Fruitvale", który zdobył blisko 40 prestiżowych nagród, w tym nagrodę Avenir Prize na festiwalu w Cannes. Coogler, jak sam przyznaje, jest wielkim fanem filmów o Rockym Balboa. - Dorastałem, oglądając z tatą "Rocky'ego". To było coś, co nas bardzo łączyło. Postać, z którą ludzie czuli naprawdę silny związek - fani akcji, amatorzy dramatu, beznadziejni romantycy - każdy znajdował w tych filmach coś dla siebie - wspomina reżyser.

- Apollo Creed grany koncertowo przez Carla Weathersa, był moją ulubioną postacią w serii. To bohater, który usiłował kontrolować swój los w sposób niezwykle inteligentny. Przywodziło mi to na myśl postępowanie Muhammada Alego - dodaje Coogler.

Ambicją Ryana Cooglera nie było nakręcenie kolejnej części sagi o Rockym. Reżyser chciał wykorzystać postać boksera do tego, by wykreować na dużym ekranie nowego bokserskiego bohatera filmowego, a pomysł ten przyszedł mu do głowy już wiele lat wcześniej. - Pewnego razu Ryan spytał mnie, czy dorastając, oglądałem filmy o Rockym. Oglądałem je setki razy! - wspomina przyjaciel reżysera Aaron Covington. - Czy pomysł filmu o synu Apollo Creeda wydaje mi się interesujący? - to było jego następne pytanie. Okazało się, że całą sprawę miał już dobrze przemyślaną. Uważałem, że jego koncepcja jest świetnie skomponowana i bardzo uczciwa - dodaje.

Scenariusz "Creed: Narodzin legendy" napisali wspólnie Ryan Coogler i Aaron Covington. Kiedy pokazali swój tekst Robertowi Chartoffowi i Irwinowi Winklerowi, producentom odpowiedzialnym za realizację pierwszego filmu o Rockym, ci początkowo byli sceptyczni, ale ich synowie Charles i Walter, również producenci filmowi, przekonali ich, że warto taką produkcję zrealizować. - Nowy film to moim zdaniem przede wszystkim opowieść o synu, który pragnie podążać śladami ojca, ale we własny, niepowtarzalny sposób. Oraz o trudnościach, jakie na tej drodze napotyka - mówi Walter Chartoff.

Kiedy Cooglerowi udało się do swojej idei przekonać również Sylvestra Stallone, prace nad projektem rozpoczęły się bardzo szybko. - Sly zna swego bohatera na wylot; wie dużo o boksie i o robieniu filmów o boksie. Z każdym pomysłem dzwoniłem do niego. I na odwrót. To była naprawdę bliska współpraca - wspomina reżyser.

Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów filmów o Rockym od zawsze były fantastycznie sfilmowane pojedynki bokserskie. Również i tym razem nie mogło ich zabraknąć. Aby były jak najbardziej realistyczne role przeciwników Adonisa powierzono prawdziwym pięściarzom: Anthony’emi Bellewowi, Andre Wardowi i Gabrielowi Rosado. - Naszym założeniem było, że ile razy Michael pojawia się w ringu, walczy z prawdziwymi pięściarzami. Nie zawsze było to bezpieczne dla Mike'a. Trudno pozbyć się nawyków kształconych przez lata. A walka prawdziwa i ta przed kamerą muszą się różnić. Czasami trzeba było ich spowalniać. Po prostu poruszali się zbyt szybko, by kamera mogła to należycie uchwycić. I odruchowo uderzali za mocno. Zrobiliśmy wszystko, co się dało, by nikomu nic się nie stało  - zapewnia reżyser.

Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć Michael B. Jordan rozpoczął intensywne treningi. Aktor uczył się boksu od podstaw. Przeszedł również na specjalną dietę. - Jesteś wysportowany, dbasz o kondycję, ale dopiero kiedy zaczniesz regularnie stawać na ringu, zobaczysz, jaka to mordercza praca - mówi aktor.

Coogler i Barber namówili Jordana, by znalazł boksera, na którego stylu będzie się wzorował. Został nim Timothy Bradley z Kalifornii. Stallone, który do tej pory inscenizował sceny walk, służył radą i pomocą. - Zgodziliśmy się, że walki mają być częścią dramatu, może nawet bardziej związaną z resztą fabuły niż to bywało do tej pory. Jednocześnie powinny pozostać widowiskowymi starciami. Było to piekielnie trudne, ale myślę, że daliśmy radę - mówi Stallone. Użyto na wielką skalę steadicamu, a walkę między Sporino a Adonisem nakręcono w jednym, dwuminutowym ujęciu.

Prace na planie filmu rozpoczęły się 19 stycznia 2015 w Anglii. Tam też powstała większość zdjęć. Oczywiście, skoro to film o Rockym to nie mogło w nim zabraknąć Filadelfii i tam też przeniosła się ekipa w połowie lutego. Kiedy kręcono zdjęcia na schodach Philadelphia Museum of Art, pojawiających się w każdej części sagi o Rockym, i ich podnóża pojawiła się armia fanów dopingując filmowców do pracy.

Na ekrany amerykańskich kin film "Creed: Narodziny legendy" wszedł 25 listopada 2015; w pierwszy weekend osiągnął wynik 30 milionów dolarów przychodów (jego produkcja pochłonęła 35 milionów). Do tej pory film na całym świecie zarobił prawie 180 milionów dolarów. Obraz został także entuzjastycznie przyjęty przez widzów i krytyków. Ci ostatni chwalili najczęściej scenariusz, reżyserię, odtwórców głównych ról, a przede wszystkim Sylvestra Stallone, któremu ta kreacja przyniosła Złoty Glob i nominację do Oscara. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Creed: Narodziny legendy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy