Reklama

Coppola: Zmierzch autora?

"Tetro" - wielki powrót Francisa Forda Coppoli - tak reklamowany jest najnowszy film amerykańskiego reżysera. Kiedy trzy lata temu na ekrany wchodziła "Młodość stulatka", machina promocyjna kina zastosowała ten sam marketingowy chwyt. Film okazał się jednak niebywałą klapą. Może więc najwyższy czas ogłosić zmierzch autora?

Dlaczego reżyser, który ma na koncie pięć Oscarów i trwałe miejsce w annałach kina - autor trylogii "Ojca chrzestnego", "Rozmowy", czy "Czasu apokalipsy" - zamiast kręcić kolejne przełomowe produkcje, chałupniczym sposobem realizuje gdzieś w Rumunii ("Młodość stulatka") czy Argentynie ("Tetro") małe filmy, które potrafią wywołać emocje wyłącznie wśród zapalonych kinomanów?

Bądźmy szczerzy - nikt już nie czeka na nowe filmy Francisa Forda Coppoli. A jednak wielu krytyków uznaje go cały czas za jednego z, jeśli nie najwybitniejszych, to najciekawszych amerykańskich reżyserów.

Reklama

Coppola to reżyser nierówny. Jeśli szukać wśród współczesnych twórców artysty, którego strategię można porównać do kinematograficznej drogi Coppoli, byłby to Steven Soderbergh. Reżyser "Che", tak samo jak kiedyś Coppola, wysokobudżetowe produkcje dla wielkich wytwórni realizuje wyłącznie po to, by móc z zarobionych w ten sposób produkcji, finansować ambitne, autorskie projekty. Ich filmografie rządzą się zasadą płodozmianu. Coś dla Hollywood, coś dla siebie. Zarówno jednemu, jak i drugiemu regularnie przytrafiają się również spektakularne wpadki.

Żeby zrozumieć niechęć Coppoli do Hollywood należy cofnąć się do 1982 roku, kiedy utytułowany już reżyser - świeżo po realizacji kultowego, ale wcale nie kasowego "Czasu apokalipsy" - postanawia zrealizować muzyczny melodramat "Ten od serca". Planowany jako mały film za 2 miliony dolarów, projekt rozrasta się nagle do 25-milionowego budżetu. Coppola nie oszczędzał - na potrzeby realizacji filmu wybudował od podstaw w studio... Las Vegas. Mimo że w obrazie zabrakło prawdziwych gwiazd - role w "Tym od serca" grali: Nastassja Kinski, Frederic Forest i Teri Garr - nazwisko reżysera miało przyciągnąć do kin sporą widownię. Film okazał się jednak niewyobrażalnym kasowym niewypałem, w annałach historyków kina porównywanym jedynie z niepowodzeniem "Wrót niebios" Michaela Cimino.

I choć dzisiaj film ma swoich zwolenników - uważa się zgodnie, że technologicznie obraz ten wyprzedzał swój czas (Coppola nie kręcił go na taśmie, tylko użył pionierskiej wówczas, elektronicznej techniki rejestracji obrazu) - to dla Coppoli stało się jasne, że jeśli chce się realizować kino autorskie, może się to odbywać wyłącznie na ustalonych przez siebie warunkach.

W 1969 reżyser założył własną wytwórnię filmową - American Zoetropa. Ewentualne niepowodzenia dotykały go wiec także jako współproducenta swych obrazów. Po klęsce "Tego od serca" Coppola - mówiąc kolokwialnie - o mało co nie poszedł z torbami. Sam przyznawał, że wszystkie filmy które nakręcił w latach 80. i 90. - znajdziemy tu: "Wyrzutków", "Cotton Club", "Ojca chrzestnego III" czy "Zaklinacza deszczu" - powstały, by spłacić długi po produkcji "Tego od serca". W porażce tamtego obrazu należy szukać przyczyn obecnej artystycznej postawy twórcy "Tetro".

Fragment "Tego od serca" Francisa Forda Coppoli:

"Im większy budżet, tym głupszy film"

"Im większy budżet, tym głupszy film" - uważa dziś Francis Ford Coppola i za podstawę swej filozofii kina uznaje ekonomiczne uwarunkowania.

Swój najnowszy film zrealizował w Buenos Aires, ponieważ stolica Argentyny okazała się... tańsza od rodzinnego Detroit, gdzie pierwotnie miały powstać zdjęcia.

"Buenos Aires jest jak Nowy Jork. Wszędzie pełno Włochów" - reżyser szybko znajduje podobieństwo i dodaje: "Poza tym jest to miejsce, gdzie jeden dolar dalej wart jest dokładnie tyle, co jeden dolar".

Nie bez związku z finansowymi ograniczeniami jest też wybór techniki operatorskiej, w jakiej Coppola realizuje swe ostatnie filmy. Zarówno przy "Młodości stulatka", jak i "Tetro" reżyser współpracował z rumuńskim operatorem Mihai Malaimarem, z którym doszedł do wniosku, że najlepsze efekty osiągną, używając cyfrowych kamer.

"Kiedy kręciłem 'Młodość stulatka', byłem bardzo zadowolony z osiągniętego poziomu produkcji, mając na uwadze fakt, ile pieniędzy mogę na tym stracić" - przyznaje Coppola, dodając, że samodzielne finansowanie filmu daje mu wolność, której nie doświadczył przy jakimkolwiek projekcie, realizowanym w Hollywood.

Przypomina w tym polskiego twórcę Andrzeja Barańskiego, który również realizuje swoje filmy na poboczu oficjalnego kina. Tłumacząc się z obranej przez siebie strategii "mniej, znaczy więcej", reżyser "Parę osób, mały czas" powiedział:

- Jedna z osób, która wie, że nakręciłem ten film za połowę budżetu, ponieważ nie otrzymałem pieniędzy z PISF-u, wyraziła żal z tego powodu. Chciała tym samym powiedzieć, że gdybym miał więcej pieniędzy, to film byłby o tyle lepszy. Otóż nic podobnego. Ten film jest całkowicie kompletny, nic tu nie brakuje, zrobiłem wszystko czego potrzebowałem - wyjaśnił Barański.

Jeżeli na bieżącą twórczość Coppoli spojrzymy z tej perspektywy, wtedy łatwiej uwierzymy, że jego filmy są czymś więcej niż tylko łabędzim śpiewem wielkiego reżysera. Hollywood nie bawi się w subtelności. Amerykańska Akademia filmowa właśnie ogłosiła, że Francis Ford Coppola otrzyma w tym roku honorowego Oscara za całokształt twórczości. Tym samym dała jasno do zrozumienia co sądzi o najnowszych filmach twórcy "Ojca chrzestnego".

Nam zaś nie pozostaje nic innego, jak czekać dalej. "Młodość stulatka" była powrotem Francisa Forda Coppoli do kina (poprzedni film - "Zaklinacza deszczu" - nakręcił 10 lat wcześniej). "Tetro" ma być jego powrotem do kina autorskiego. Czy twórcę "Ojca chrzestnego" stać jeszcze na to, by zachwycić widownię tak, jak robił to w latach 70.?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Francis Ford Coppola | Hollywood | młodość | filmy | film | Coppola
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy