Colin Firth: Chodzi nieogolony, rozrzuca skarpetki i robi bałagan
Uosobienie mężczyzny idealnego – przystojny, dojrzały i czarujący. Collin Firth od 20 lat jest wierny ukochanej żonie Livii. – Ona nadała sens mojemu życiu – mówi gwiazdor.
Jego filmowi bohaterowie w imię uczucia gotowi są na wielkie poświęcenia. Tak jak choćby Jamie z komedii romantycznej "To właśnie miłość". Dojrzały pisarz wyjeżdża do Francji, by wyleczyć złamane serce i tam zakochuje się w pomocy domowej. Dla niej uczy się portugalskiego.
A jak jest w prywatnym życiu Collina Firtha? Otóż historia jego miłości do Włoszki Livii Giuggioli też mogłaby być materiałem na filmowy hit.
Poznali się w 1996 roku w Kolumbii na planie serialu "Nostromo". Ona była asystentem produkcji, on uznanym już aktorem i jedną z gwiazd obsady. 27-letnia piękność natychmiast zauroczyła brytyjskiego przystojniaka.
- Zobaczyłem ją w tłumie i od razu wiedziałem, że to osoba niezwykła. Po prostu kobieta mojego życia. Zakochałem się w niej po tym pierwszym spojrzeniu - mówił w jednym z wywiadów.
Nie był już młodzieniaszkiem. Miał 35 lat, sporo sercowych zawirowań za sobą i syna (dziś 26-letniego) ze związku z aktorką Meg Tilly. - Te doświadczenia i porażki nauczyły mnie doceniać wartość prawdziwej miłości - przyznał. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Aktor, który unikał deklaracji i przez lata był zagorzałym przeciwnikiem małżeństwa, szybko się oświadczył i został przyjęty. Jednak tradycyjna rodzina jego wybranki nie kryła niezadowolenia.
- Jako Anglik, aktor, blisko dziesięć lat starszy i w dodatku z nieślubnym dzieckiem, byłem dla nich podejrzanym typem - wspominał Firth. Ostatecznie niechętną mu familię skutecznie obłaskawił, kiedy w niespełna dwa miesiące nauczył się włoskiego. Zakochał się też w ich temperamencie i ekspresji.
- My, Anglicy, zawsze wędrujemy osobno. Przez lata bardzo brakowało mi kulturowej tożsamości - przyznał aktor, który dzieciństwo spędził w Nigerii, gdzie jego ojciec był nauczycielem. - Dlatego zachwyciłem się włoskim przywiązaniem do rodziny.
W czerwcu 1997 roku w pięknych plenerach Toskanii Livia została jego żoną. Para doczekała się dwóch synów. W 2001 roku urodził się Luca, a dwa lata później przyszedł na świat Mateo. Dziś uchodzą za jedno z najlepszych małżeństw show biznesu. Dzielą życie między dwa domy: w Londynie oraz Umbrii, i konsekwentnie strzegą swojej prywatności.
- Nade wszystko cenimy sobie spokój. Dlatego nie doczekacie się nigdy "Dziennika Colina Firtha" - zastrzega z uśmiechem gwiazdor. Na łamach kolorowych magazynów próżno szukać ich prywatnych zdjęć, konsekwentnie odmawiają wywiadów.
- 20 lat to sporo jak na hollywoodzkie standardy, ale my, jestem o tym przekonany, będziemy razem już na zawsze. Żona nauczyła mnie, że jeśli związek z kimś ma przetrwać, nie może być w nim egoizmu. Mimo upływu lat wciąż mamy fioła na swoim punkcie - przyznaje aktor. I nic nie robi sobie ze statusu "symbolu seksu", tęsknych westchnień i zachwytów swoich wielbicielek.
- To może tylko cieszyć, bo jestem w takim wieku, że za chwilę przestaną się mną interesować. A zupełnie serio nieważne, jak uderzająco piękna kobieta mnie podrywa. Żadna nie równa się z moją żoną. Livia jest dla mnie najwspanialsza pod słońcem - zastrzega gwiazdor.
Firth przyznaje, że ukochana śmieje się z jego łatki filmowego amanta. - Zna mnie przecież jako normalnego faceta, który chodzi nieogolony, rozrzuca skarpetki po domu i robi bałagan na kuchennym stole.
Jak sam przyznaje, kiedyś pogoń za sławą i pieniędzmi była dla niego najważniejsza. Jednak brakowało mu celu.
- Nie czułem się szczęśliwy, biorąc udział w tej gonitwie. Byłem bardzo samotny. Dopiero Livia odmieniła moje życie i nadała mu sens. Jestem przekonany, że to dzięki niej i dzieciom odniosłem zawodowy sukces - mówi Firth, zdobywca pucharu Volpi na festiwalu filmowym w Wenecji za rolę w "Samotnym mężczyźnie" (2009) i Oscara za "Jak zostać królem" (2010).
- Rodzina sprawiła, że mam konieczny dystans do siebie, do świata i do zawodu. Umiem rozkładać swoje siły, racjonalnie brać się za wszelkie wyzwania - dodaje.
Deklaruje, że bez żalu w każdej chwili mógłby zrezygnować ze sławy i kariery. - To sprawy ulotne i błahe. Najważniejsze to mieć przy sobie ukochanego człowieka. Żona to moje największe szczęście i najwspanialszy życiowy sukces. Dzięki niej naprawdę doceniłem wartość prawdziwej miłości i zrozumiałem, że najwartościowsze w moim życiu są dzieci oraz małżeństwo.
Joanna Bogiel-Jażdżyk