Co ze "Smoleńskiem"?
"Smoleńsk" miał być pierwszym "filmem narodowym" realizowanym na "zamówienie społeczne". Na film - 11 mln zł - mieli się zrzucić Polacy, ale dotąd jest tylko 208 tys. zł - informuje "Gazeta Wyborcza".
Do tego z tej kwoty kilka tysięcy wydano już na pokrycie kosztów zbiórki, a ponad 54 tys. na zakup praw autorskich do scenariusza filmu o katastrofie smoleńskiej - wylicza "GW".
Założona przez reżysera Antoniego Krauzego fundacja Smoleńsk 2010, która gromadzi środki na film, informuje, że wystąpiła o zgodę na przeprowadzenie kolejnej zbiórki publicznej.
Przypomnijmy, że zdjęcia do kinowego filmu fabularnego pt. "Smoleńsk" rozpoczęły się w kwietniu zeszłego roku.
Kilka miesięcy temu media obiegła informacja, że produkcja Ryszarda Krazuego nie otrzymała dofinansowania z PISF-u. Potwierdziła ją Agnieszka Odorowicz, pisząc na Twitterze: "Film 'Smoleńsk' negatywnie oceniony przez ekspertów Instytutu. Podzielam ich opinię na temat jakości artystycznej scenariusza".
PAP dotarła do podsumowania dyskusji komisji eksperckiej dotyczącej filmu. Jego producent ubiegał się w PISF o 5 477 500 zł dotacji, która stanowić miała 50 proc. deklarowanego budżetu filmu. Ubiegający się o dotację może wskazać lidera jednej z sześciu komisji eksperckich oceniających filmy w PISF (w tym roku byli to Sylwester Chęciński, Sławomir Fabicki, Robert Gliński, Anna Kazejak, Jerzy Skolimowski, Jerzy Stuhr). Producent "Smoleńska" wskazał jako komisję pierwszego wyboru zespół kierowany przez Roberta Glińskiego. Gliński uznał jednak, że nie może być obiektywny w ocenie tego projektu filmowego. Ocena "Smoleńska" została więc powierzona zespołowi kierowanemu przez Sylwestra Chęcińskiego, który został wskazany we wniosku producenta filmu jako komisja drugiego wyboru.
W podsumowaniu dyskusji ekspertów o "Smoleńsku" przypomniano, że "komisja ekspercka pierwszego etapu oceniła scenariusz niejednoznacznie, stosunkiem głosów 2 (Sylwester Chęciński, Marek Lechki) do 1 (przeciw skierowaniu projektu do drugiego etapu był Roman Gutek). Komisja rekomendowała, aby ze względu na wagę tematu i dorobek artystyczny Antoniego Krauzego, wniosek został oceniony przez szersze grono ekspertów w drugim etapie oceny.
Komisja drugiego etapu uznała, że "film na tak ważny i bolesny temat dla wszystkich Polaków powinien powstać". Członkowie komisji podkreślają, że ich ocena scenariusza dokonana została wyłącznie według kryteriów artystycznych i warsztatowych, i że abstrahują oni całkowicie od "kwestii politycznych i debaty publicznej, która toczy się w tej sprawie w Polsce".
Komisja uznała, że scenariusz "Smoleńska" ma wiele warsztatowych wad, jest "fabularyzowaną publicystyką, która tonie w dialogach i monologach", w scenariuszu "przeciwstawne racje nie ścierają się, tylko są ilustrowane kolejnymi tezami, co nie pozwala na rozwój postaci, które pozostają jednowymiarowe". W filmie brakuje zwrotów akcji i dramaturgicznej kulminacji, a autorzy scenariusza zakładają swoistą "nadwiedzę" widzów, pozbawiając w ten sposób scenariusz prawdziwych konfliktów. "Rażą patetyczne dialogi i deklaratywne monologi wygłaszane ex cathedra" - napisano w sprawozdaniu.
Wątpliwości komisji wzbudziła zwłaszcza przedostatnia scena filmu, w której spotykają się duchy pomordowanych w Katyniu oficerów WP i ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. "Wprowadzenie tak jednoznacznej sceny symbolicznej na koniec scenariusza filmu aspirującego do konwencji sensacji, w dodatku mającej stanowić także film historyczny, razi brakiem spójności gatunkowej i mogłoby zostać uznane za nadużycie. Wierzymy, że to początek drogi do realizacji filmu o katastrofie pod Smoleńskiem. Przed autorami jeszcze wiele pracy nad scenariuszem" - podsumowała komisja.
Reżyser Antoni Krauze ma w dorobku m.in. nagradzany film "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" (2011).
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!