Co w kinie? Faceci po przejściach
Pięć filmów zadebiutowało w piątek, 30 kwietnia, na ekranach kin. Wśród nich dwa sequele: superprodukcji "Iron Man" i czeskiego filmu "Młode wino", "Szalone serce" z oscarową rolą Jeffa Bridgesa, "Handlarz cudów" z popisową kreacją Borysa Szyca i najbardziej niezwykła propozycja tygodnia - "Dubel" Johana Grimonpreza.
Najbardziej spektakularną premierą tygodnia jest bez wątpienia "Iron Man 2" Jona Favreau.
Teraz, kiedy cały świat już wie, że przemysłowiec miliarder Tony Stark (Robert Downey Jr.) to Iron Man, bohater serii wznawia działalność należącej do zmarłego ojca firmy Stark Expo, która ma zostać wizytówką humanitarnych działań inspirowanych nowinkami technologicznymi.
Kiedy rząd Stanów Zjednoczonych nalega, aby Tony stanął przeciwko Ivanowi Vanko (Mickey Rourke), tajemniczej postaci z przeszłości rodziny Stark, Ivan decyduje się zniszczyć Tony'ego ukazując światu własną śmiertelną broń skonstruowaną w oparciu o technologie firmy Stark.
Przyciśnięty do muru i jednocześnie zmagający się z własnymi demonami, Tony musi wezwać sprzymierzeńców - tych starych i tych nowych - aby pomogli mu stawić czoła siłom zagrażających nie tylko jemu.
W filmie "Iron Man 2" do Roberta Downeya dołączyli Gwyneth Paltrow, Don Cheadle, Scarlett Johansson, Sam Rockwell, Mickey Rourke oraz Samuel L. Jackson jako Nick Fury.
- Istotne dla nas było pokazanie, że Iron Man to bohater globalny - mówi producent Kevin Feige. - Spider-Man działa głównie w Nowym Jorku, inni bohaterowie komiksów Marvela - w poszczególnych regionach, a Iron Man może pojawiać się na całym świecie. W swoim kostiumie może wyruszyć z Malibu i kilka godzin później być już w połowie drogi dookoła świata - tłumaczy producent filmu.
- W pierwszym filmie Tony poleciał do Las Vegas, a my pragnęliśmy posunąć się o krok dalej - dodaje reżyser Favreau. - Las Vegas to miasto dla milionerów, Monte Carlo dla miliarderów. Właśnie dlatego zdjęcia w Monako były dla mnie tak ekscytujące - ujawnił reżyser.
Kolejną amerykańską produkcją, która w piątek trafia do naszych kin, jest debiutancki film Scotta Coopera "Szalone serce". Jeff Bridges wciela się w tragikomicznego anty-bohatera - podstarzałego muzyka country, Bada Blake'a. Bad Blake to zmęczony życiem muzyk mający za sobą nieudane małżeństwa, wyniszczające lata w trasie i morze wypitego alkoholu. Wybawieniem okazuje się dla niego młoda Jean (dwukrotnie nominowana do Złotego Globu Maggie Gyllenhaal) - dziennikarka pragnąca poznać Bada Blake'a człowieka, a nie tylko muzyka. Bad przekona się jak trudno wrócić na prostą.
- To wspaniała historia. Zachwyciło mnie to, że ważnym bohaterem filmu jest muzyka. Gram od dziecka, muzyka towarzyszy mi od lat. Scenariusz jest świetny; już przy pierwszym spotkaniu wiedziałem, że dogadam się ze Scottem. Zna się na muzyce country, podchodzi do niej z pasją. Bad Blake to fascynująca postać - uważa Jeff Bridges.
Muzykę do tętniącego country "Szalonego serca" skomponował T Bone Burnett (laureat Grammy, nominowany do Oscara producent i kompozytor; "Bracie gdzie jesteś?", "Spacer po linie").
- Film oddaje hołd muzyce country. Znam świat tych muzyków i z przyjemnością do niego wróciłem. Scenariusz Coopera przypomniał mi "Pod czułą kontrolą", tylko że historia Hortona Foote'a była pokazana delikatniej. Bad Blake to trudny facet, który miał ciężkie życie i niełatwo mu walczyć ze swoimi demonami. To nie jest nowatorska opowieść, ale Scott Cooper pokazał ją w świeży, ciekawy sposób." - komentuje grający w "Szalonym sercu" drugoplanową rolę Robert Duvall, który kiedyś zdobył Oscara za kreację piosenkarza country w filmie "Pod czułą kontrolą".
Zobacz zwiastun filmu "Szalone serce":
W piątek na ekrany trafia też polsko-szwedzka produkcja - "Handlarz cudów" - debiutancki film doświadczonej pary realizatorsko-operatorskiej: Jarosława Szody i Bolesława Pawicy z główną rolą Borysa Szyca.
Film opowiada pełną emocji historię Stefana (Borys Szyc), pielgrzymującego do Lourdes i dwójki dagestańskich dzieci-uchodźców chcących dotrzeć do ojca, który czeka na nie we Francji. Wspólna podróż sprawi, że pokonają bariery kulturowe, społeczne i religijne i na chwilę staną się rodziną. To opowieść o akceptacji, drodze do odpowiedzialności za drugiego człowieka i drodze do samego siebie przez drugiego człowieka.
- Bohaterów dzieli wszystko: wiek, doświadczenie, religia, kultura, krąg cywilizacyjny. A jednak dla każdej z tych postaci wzajemne spotkanie okazuje się kluczowe. Przynosi doświadczenia, które zadecydują o ich dalszym życiu. Droga do samego siebie wiedzie przez drugiego człowieka - oceniają twórcy filmu.
Reżyserzy "Handlarza cudów" przyznają, że pisali swój scenariusz dla starszego aktora. Bohater ich filmu miał mieć około 50 lat. Kiedy jednak na casting zgłosił się Szyc, już po jednej scenie zrozumieli, że muszą zmienić swoją wizję i dostosować ją do nowych okoliczności.
- Pojawienie się Szyca zmieniło nasze myślenie o tym filmie - mówił Szoda.
Od piątku w kinach oglądać można również "2 młode wina" - sequel znanej z naszych ekranów czeskiej komedii "Młode wino". Na ekranie ponownie zobaczymy znanych z pierwszej części filmu przyjaciół - Honzę i Jirka oraz nowych bohaterów.
W "2 młodych winach" znaleźć można wszystkie najważniejsze atuty "jedynki". Letnia poetyka i beztroska, sympatyczni bohaterowie, wino jako temat wiodący oraz urokliwe tereny Moraw Południowych i ich winnic. W "2 młodych winach" położono także nacisk na większą dynamikę filmu, w którym nie brakuje płonących kaskaderów, samochodów wylatujących z drogi oraz upadków i skoków ze skały. Łakomym kąskiem dla widzów jest jednak jeszcze atrakcyjniejsza obsada i więcej lubianych aktorów, niż proponowała jedynka.
- Naszym zdaniem jednym z ważnych elementów składających się na sukces "Młodego wina" była obsada - mówi producent Tomáš Vican. - Młode i nieznane jeszcze publiczności twarze zestawiliśmy z popularnymi aktorami. Tej samej zasady chcieliśmy się trzymać w "2 młodych winach".
W filmie z niezwykłym autentyzmem udało się uchwycić twórcom malowniczość Moraw. -Kręciliśmy ujęcia prawdziwych winiarzy i winnic, dzięki czemu film zyskał potrzebny koloryt i wrażenie prawdziwości - zdradza Vlad Lanné, który na reżyserskim fotelu zastąpi twórcę pierwszego filmu - Tomáša Bařinę.
Ostatnia premierą tygodnia jest "Dubel" Johana Grimonpreza.
Zafascynowany postacią Alfreda Hitchcocka poszukiwał Grimonprez jego sobowtóra, który miał zagrać reżysera w instalacji artysty "Looking for Alfred". Odkrył jednak przy tym, że najbardziej interesuje go sam proces multiplikacji, podwojenia rozumianego jako metafora współczesności. Po ukończeniu swojego projektu rozpoczął pracę nad "Dublem".
W filmie tym najważniejsze wydaje się być złożenie w jedną całość wielu rozmaitych wątków, które łączy przewrotna zasada lustrzanego odbicia (Hitchcock i jego sobowtór, USA i ZSSR) oraz lata 60., szczytowy moment trwania zimnej wojny i Złotego Wieku amerykańskiej telewizji. Reżyser w zadziwiający sposób miesza ze sobą różne elementy (pop)kultury - reklamy, fragmenty dokumentów, reportaży i informacji telewizyjnych, ale także "Ptaków" Hitchcocka i scen nakręconych współcześnie.
Stwarza w ten sposób zupełnie nową jakość stosując zasadę "found footage", a więc kolażu, zlepiania, zszywania ze sobą fragmentów rozmaitych narracji. Stawia w ten sposób dość gorzką diagnozę dotyczącą kondycji świata opartego na zasadzie "kopiuj - wklej".
"Dubel" triumfował podczas ubiegłorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty w sekcji "Filmy o sztuce".
Zobacz zwiastun filmu "Dubel":