Reklama

"Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz": Cyfra nic tu nie pomoże!

O groźbie rozstrzelania przez BOR kierownika planu, błyskotliwym castingu na operatora kamery i krwawej jatce podczas kolaudacji opowiadali twórcy "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" podczas cyfrowej premiery filmu Stanisława Barei. Organizatorem pokazu było Stowarzyszenie Filmowców Polskich.

- To był film, który mógł być całkiem niezłą komedią, ale udział urzędników partyjnych i ich partyjnych kolegów w kolaudacji doprowadziły do tego, co państwo teraz zobaczą. Cyfra nic tu nie pomoże! - powiedział Stanisław Tym, nawiązując do pokazu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" po którym 9 z 11 członków komisji kolaudacyjnej dało filmowi IV, najniższą kategorię artystyczną. Zakwestionowano plakat, na którym była świnia, słusznie dopatrując się w nim ukrytej oceny moralnej. Od reżysera zażądano "poprawek": przemontowania 5, skrócenia 12 i usunięcia 7 scen.

Reklama

- Zostałem zaproszony na Chełmską. Wszedłem do pokoju kierownictwa produkcji filmu. Jego podłoga była wyłożona dość brudnym lenteksem. Usłyszałem: Proszę się położyć. Naprzeciwko mnie na podłodze położył się Stanisław Tym i rzucił: Na rękę. Wytrzymałem pięć, może dziesięć sekund, nie więcej. Po czym Stanisław Tym oznajmił: Bronił się dość dzielnie. Cały film robimy z ręki - wspominał Wojciech Jastrzębowski, operator kamery.

W wyniku działania cenzury z filmu Stanisława Barei powstał kadłubek, na dodatek rozpowszechniany bez reklamy tylko w 6 kopiach. Tym samym "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" w filmografii reżysera zapisała się jako komedia najbardziej zmasakrowana przez cenzurę. Ale i najbardziej drapieżna, opowiadająca o tym, jak w PRL-u robi się karierę.

- To był mój pierwszy film jako kierownika planu i bardzo emocjonalnie podchodziłem do swoich obowiązków. Mieliśmy problem z tym, że milicja bojkotowała naszą produkcję i nie dała nam żadnego milicjanta do zabezpieczenia planu. Byłem tak zdesperowany, że któregoś dnia na ul. Ludnej zatrzymałem samochód premiera Jaroszewicza, chcąc poprosić go o rozwiązanie tego problemu. Nie udało mi się z premierem porozmawiać, że z samochodu wyskoczyli BOR-owcy i chcieli mnie zabrać ze sobą... - wspominał Marek Kraszewski. - Rozstrzelać cię chcieli. Nazywajmy rzeczy po imieniu - uzupełnił Stanisław Tym.

Krzakoski (Krzysztof Kowalewski), dyrektor "na wylocie", dowiaduje się, że zostanie ojcem. Przyszła matka to córka partyjnego prominenta i poślubienie jej może uratować jego posadę. Tyle, że Krzakoski jest już żonaty, więc za radą zastępcy Dudały (Stanisław Tym) postanawia udowodnić wiarołomność... żonie (Ewa Wiśniewska). Dowodów zdrady ma dostarczyć Roman Ferde (Bronisław Pawlik), niegdyś fotograf, obecnie zawodowy stacz kolejkowy.

W finale komedii Stanisława Barei pojawia się świnia, która "wypowiada" słowa będące jej tytułem. - Świnia przez dwa tygodnie uczona była żeby pobiec w stronę kamery. Oczywiście kiedy przyszło do kręcenia sceny finałowej świnia pobiegła w przeciwną stronę. Kolejne duble także nie dały pożądanego efektu. Nasza bezradność zainteresowała przechodzącego chłoporobotnika. Usiadł okrakiem na świni, wyjął gwóźdź i wbił jej w pupę. Świnia profesjonalnie podreptała w stronę kamery - wspominał Allan Starski.

Gośćmi specjalnymi wieczoru byli twórcy "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz": Marek Kraszewski, Janina Dybowska-Person, Stanisław Tym, Allan Starski, Wojciech Jastrzębowski, Wiesława Starska, Jerzy Derfel, Nikodem Wołk-Łaniewski, Damian Damięcki i Stefan Friedmann.

Premiera zrekonstruowanego cyfrowo filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" odbyła się 29 kwietnia 2015 w warszawskim kinie Kultura, którego operatorem jest Stowarzyszenie Filmowców Polskich.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy