Co łączy Cezarego Pazurę z Romanem Polańskim?
Dla Cezarego Pazury wizyta na festiwalu filmowym w Petersburgu w 2003 roku zaowocowała spotkaniem Romana Polańskiego. Ich znajomość została podlana lokalnym bimbrem w różnych smakach.
W 2002 roku Cezary Pazura został zaproszony na Festiwal Filmów Fabularnych w Petersburgu. Los spłatał aktorowi figla - spóźnił się na samolot i nie miał jak dotrzeć do miasta nad Newą. Strasznie tego żałował. Dyrektor festiwalu postanowił wspaniałomyślnie zaprosić go na kolejną edycję imprezy.
Ledwo wysiadł z samolotu, a już zauważył kamery wycelowane prosto w niego. Pazura nie był tym zdziwiony, bo jest w Rosji jeden film z jego udziałem, który jest tam szalenie popularny - to "Achrannik doczieri" czyli "Sara" Macieja Ślesickiego. Na wszelki wypadek odwrócił się, by sprawdzić, czy w pobliżu nie ma innej znanej osoby, która to mogła zwabić kamery. I wtedy zobaczył Romana Polańskiego, który na festiwalu miał pokazać "Pianistę".
"Polański szedł akurat z bagażami i swoją świtą w moją stronę. Lotniskowi boye z wózkami też ruszyli w naszym kierunku, jeden nawet biegł, bo pewnie poza tym, że musieli zająć się walizkami gwiazdy, to też - tak myślę - chcieli się po prostu załapać do kamery. (...) I wtem - slowmotion - boye zapierdzielają w naszym kierunku, już są blisko mnie, od Polańskiego jakieś trzy metry. Wszystkie kamery na niego, on podnosi walizkę, żeby zaraz położyć ją na wózku, ale... hola, hola, te wszystkie wózki z pędzącymi boyami nagle przy mnie. 'Gaspadin Pazura, eta wy? My tak ljubim wasz film 'Achrannik doczeri', a Bogusław Linda toże z wami prijechał?'" - czytamy w autobiografii Pazury "Byłbym zapomniał...".
Pazura dowiedział się później, że Polański odstawił walizkę z powrotem na posadzkę i zapytał zdziwiony: "Kto to jest?"/ Usłyszał, że to taki aktor z Polski. "Chcę go poznać" - odpowiedział.
Panowie poznali się jeszcze tego samego dnia na konferencji prasowej. Potem pojechali na wycieczkę zwiedzać miasto. Uwieńczeniem dnia była wizyta w prestiżowej restauracji. Pazurze w oczy rzuciły się wielkie, przeźroczyste baniaki z bimbrem - z czerwonej porzeczki, chrzanu, buraka, imbiru czy pomarańczy. Aktor doszedł w degustacji do czwartego smaku, a Polański, jak przypuszcza Pazura, miał wynik dwa razy lepszy.
Rano reżyser nie pojawił się na hotelowym śniadaniu. Pazura zaczął się niepokoić o Polańskiego. Zapukał do drzwi jego pokoju - cisza. Wystraszony, spodziewając się najgorszego, pyta recepcjonistę, gdzie jest Polański. "No, kak gdie? Na fitniesje". Okazało się, że reżyser, który poprzedniej nocy poznał najwięcej smaków lokalnego bimbru i był najstarszy w towarzystwie, wstał przed wszystkimi i jeszcze przed śniadaniem poszedł do siłowni.
"Zaimponował mi cholernie. Pomyślałem sobie: 'Czaruś, zapatrz się na Romana, to też kiedyś będziesz taki kozak'. Potem Roman opowiadał nam jeszcze w busie o okupacji i śpiewał niecenzuralną piosenkę, której nauczyła go babcia. Byłem pod wrażeniem tego one man show. Wybitne poczucie humoru, doskonała pamięć i niezwykła kondycja. Niesamowite" - wspomina Pazura.
Wkrótce drogi Pazury i Polańskiego znów się przecięły. Po zagraniu w filmach Andrzeja Wajdy, "Pierścionku z orłem w koronie" i w "Wielkim tygodniu", aktor był faworytem do roli Papkina w "Zemście". Jednak gdy Polański dowiedział się o nowym filmie Wajdy, przekonał go, że to on sam musi zagrać Papkina. I zagrał.