Clive Owen wierny Egiptowi
Brytyjski aktor Clive Owen od 20 lat jeździ na wakacje do Egiptu. Nie zamyka się w luksusowych hotelach, tylko wynajmuje mieszkanie od miejscowych. Na arabskich targach kocha się zaciągać aromatem przypraw.
Na wakacje do Egiptu zaczął jeździć jeszcze w latach 90. Jego przyjaciel Brytyjczyk, który mieszkał tam na stałe, pokazał mu prawdziwy Egipt, inny od tego, który znamy z folderów biur turystycznych. Owen szerokim łukiem omija kurorty, bo nie chce płacić za "podróbkę rzeczywistości", nie chce odgradzać się od widoku biedy. Woli wynajmować mieszkanie od "lokalsów".
W Egipcie czuje się w miarę anonimowo, gdyż największe emocje wywołują tam gwiazdy arabskiego kina. Tylko czasami ktoś go rozpoznaje i prosi o autograf. Bez problemu odnajduje się w takich gwarnych miejscach jak uliczne targi. Tam z przyjemnością zaciąga się zapachem przypraw.
Można powiedzieć, że jego miłość do Egiptu została odwzajemniona. Rok temu, podczas organizowanego w Al-Dżunie festiwalu filmowego, odebrał Nagrodę im. Omara Sharifa za zasługi aktorskie. Na razie najważniejszą statuetką w dorobku Owena jest Złoty Glob za rolę w filmie "Bliżej".
Jego żona, Sarah-Jane Fenton, a także córki, podzielają jego podejście do podróżowania. "Czekamy na urlop bardziej ze względu na to, że czegoś się dowiemy, niż odpoczniemy. Kto ma czas na odpoczywanie, kiedy jest tyle pięknych miejsc do odkrycia?" - mówi Owen w wywiadzie dla "Przekroju".
Aktor ma w sobie gen odkrywcy. Kiedy wybiera scenariusze filmowe, skupia się na tych, których plan dzieje się w miejscach, gdzie jeszcze go nie było. Czuje się obywatelem świata. Ubolewa, że jego kraj rozważa wyjście z Unii Europejskiej, że jego córki mogą nie mieć tylu przywilejów, ile było danych jemu.
Owen nie lubi być gwiazdą. Niedawno, po 13 latach przerwy, wrócił na deski teatralne. W połowie lipca w londyńskim teatrze Noel Coward miał premierę spektakl "Noc iguany", na podstawie sztuki Tennessee Williamsa, z udziałem Owena.