"Climax": Historia oparta na faktach
19 października na ekrany polskich kin trafi nowy film Gaspara Noé "Climax".
"Climax" prezentowany był podczas tegorocznego festiwalu w Cannes i w oficjalnym opisie możemy przeczytać, że historia ukazana w filmie została oparta na faktach. "Problem w tym, że bazując na szczątkowych informacjach nie zawsze znamy całą prawdę. W tym konkretnym przypadku wiemy tylko o grupie tancerzy, którym podczas prób ktoś dosypał do drinków narkotyki i nagle sytuacja wymknęła się spod kontroli" - opowiada Noé.
W rzeczywistości nie brak przypadków, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach dochodzi do masowego odurzenia. W 1996 roku ponad 30 członków ekipy filmowej kręconego w Kanadzie "Titanica", w tym reżyser James Cameron, trafiło prosto z planu na ostry dyżur. Diagnoza: zupa z małży doprawiona PCP (potocznie nazywane "Angel Dust"), substancją psychoaktywną używaną niegdyś do znieczulania przedoperacyjnego. Hollywood huczało od plotek, a najbardziej prawdopodobna z nich mówiła o zemście zwolnionego kucharza.
Z kolei w 1951 r., w spokojnym miasteczku Pont-Saint-Esprit na północy Francji, niemal wszyscy mieszkańcy wpadli w obłęd, doznając najbardziej szalonych halucynacji. Same przykłady są szokujące: mężczyzna próbował się utopić, krzycząc, że jego brzuch pożerają węże. Inny utrzymywał, że jest samolotem, zanim skoczył z drugiego piętra łamiąc obie nogi. Jedenastolatek próbował udusić własną babcię. Kobieta widziała jak serce wyskakuje jej z piersi i błagała lekarzy by pomogli wsadzić je z powrotem. Halucynacje dotknęły ponad setkę osób, w tym dziesiątki były hospitalizowane i skierowane do ośrodka dla obłąkanych. Wskutek zdarzenia przynajmniej 5 osób zmarło. Sprawa owiana jest tajemnicą do dziś.
Część zna ją pod pseudonimem "Przeklęty chleb", z uwagi na powszechnie przyjęte wytłumaczenie: lokalny piekarz nieświadomie zanieczyścił mąkę rzadką odmianą pleśni, która potrafi występować w niektórych partiach żyta. Inna koncepcja zakładał, że chleb zatruto wiązką rtęci. Najbardziej popularna z teorii spiskowych stała się przedmiotem wielu śledztw i publikacji naukowych. Za winnego wskazuje agencję CIA, która przeprowadzając wówczas eksperymenty z użyciem LSD, miałaby obrać za cel francuską wioskę.
Niewykluczone, że Gaspar Noé, mając słabość do sytuacji, w których rządzi chaos, sugerował się właśnie tymi przypadkami, pracując nad filmem "Climax". "Największą przyjemność czerpię ze spontanicznych działań, nie przygotowując się do niczego, pozwalając by życie toczyło się tu i teraz, jak w dokumencie. Kiedy na planie wkrada się skrajna dezorganizacja, to nawet lepiej. Wiem wtedy na pewno, że powstaną naprawdę mocne ujęcia, bardziej realistyczne niż to w kinie bywa". Noé przy pracy nad "Climaxem" zrezygnował z tradycyjnego scenariusza, a jedyna wyreżyserowana scena to skomplikowana sekwencja taneczna otwierająca film.
"Chciałem zbudować fabułę opartą na prawdziwych zdarzeniach. Same zdjęcia trwały zaledwie 15 dni, a sceny kręciliśmy impulsywnie. Jeśli angażujesz tancerzy, a nie profesjonalnych aktorów, musisz liczyć na to, że improwizacja jest nieunikniona." Dlatego też tancerze, na czele z Sofią Boutellą, przygotowując się do filmu spędzili godziny oglądając autentyczne nagrania na You Tube, które dokumentowały zachowania osób pod wpływem substancji odurzających.
Efekty ich researchu będzie można zobaczyć w kinie już 19 października.