Claudia Cardinale w Łodzi
Kilkuminutową owacją na stojąco nagrodzili Claudię Cardinale uczestnicy spotkania z gwiazdą w łódzkiej "filmówce". Wcześniej aktorka w uroczysty sposób odsłoniła tablicę imienia Zygmunta Kałużyńskiego w kinie Bałtyk.
"Mam męski głos", "nigdy nie miałam rywalki", "zawsze wolałam siedzieć w domu" - takie wyznania padły z ust włoskiej ikony kina, która w 2 kwietnia odwiedziła łódzką "filmówkę". Gospodarzem spotkania był rektor uczelni Robert Gliński, a jednym z prowadzących - Tomasz Raczek, dyrektor artystyczny 1. Festiwalu Philips Cinema Mundi im. Zygmunta Kałużyńskiego. Cardinale była gościem honorowym tej imprezy.
Przywitana oklaskami, artystka wspominała swą współpracę ze sławnymi reżyserami: Federico Fellinim ("Osiem i pół", 1963), Luchino Viscontim ("Lampart", 1963), Sergio Leone ("Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", 1968).
Cardinale urodziła się w Tunezji, od dzieciństwa posługiwała się językiem francuskim. Przez włoskich filmowców została odkryta po tym, jak zwyciężyła w konkursie piękności i zaproszono ją na festiwal w Wenecji. W pierwszych filmach, w których wystąpiła, jej głos dubbingowano - aktorka prawie wcale nie znała bowiem języka włoskiego. Publiczność usłyszała głos Cardinale po raz pierwszy dopiero w filmie Felliniego "Osiem i pół".
"Współpraca z Federico, magiem kina, to zawsze była wielka improwizacja. Dlaczego Fellini zdecydował się wreszcie 'udzielić mi głosu'? Chyba dlatego, że ja mam... męski głos. Wobec tego, w przypadku aktorki, głos inny... Poza tym mówiłam źle po włosku. I dlatego Federico chciał mój głos usłyszeć" - oceniła artystka.
Cardinale - jedną z największych, obok Sophii Loren i Giny Lollobrigidy, gwiazd kina włoskiego - pytano, czy jej zdaniem możliwa jest prawdziwa przyjaźń między znanymi aktorkami. Cardinale podkreśliła, że Loren i Lollobrigida weszły do panteonu gwiazd wcześniej niż ona. Jednocześnie przyznała: "Ja nigdy nie miałam rywalki".
Nie zabrakło pytań o życie prywatne. Cardinale zaznaczyła, że nienawidzi plotek. "Moje życie jest moje i nie należy do innych. Zawsze byłam dyskretna. Dziennikarze nie zdołali wejść w moją prywatną strefę. Żeby zwracać na siebie publiczną uwagę, trzeba bywać w miejscach publicznych. Ja zawsze wolałam siedzieć w domu" - powiedziała gwiazda.
Aktorka żartowała, że filmowych nagród, które jej przyznano, nie jest już w stanie zliczyć. Podkreśliła jednak, że chętnie, zwłaszcza w ostatnich latach, współpracuje z reżyserami dopiero debiutującymi. Tak było w przypadku komediodramatu "Signora Enrica" (2011), który zrealizował 28-latek z Turcji, Ali Ilhan. Za rolę w tym filmie Cardinale otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w tureckiej Antalyi.
Rektor Gliński wręczył aktorce dwie figurki, przedstawiające niezapomniane postaci grane przez Cardinale w filmach "Osiem i pół" i "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie". Spotkanie zakończyło się odśpiewaniem gromkiego "Sto lat" na cześć gwiazdy.
Przed rozmową w "filmówce" w łódzkim kinie Bałtyk miało miejsce inne wydarzenie z udziałem Cardinale. Kinową salę w Bałtyku nazwano imieniem patrona festiwalu, wybitnego krytyka filmowego Zygmunta Kałużyńskiego (1918-2004). Przy wejściu do sali umieszczono tablicę z nazwiskiem Kałużyńskiego. W sobotę tablicę odsłoniła uroczyście Claudia Cardinale - jak zauważył Tomasz Raczek, jedna z ulubionych aktorek Kałużyńskiego. W kinie na aktorkę czekała grupa fanów, ustawionych w kolejce po autografy.
Raczek, który wspólnie z Kałużyńskim prowadził cykl telewizyjnych programów "Perły z lamusa", wyraził nadzieję, że w sali imienia Kałużyńskiego wyświetlane będą wyłącznie znakomite filmy.