Reklama

Christian Bale: Otoczony przez siedem kamer

Potrafi zagrać wszystko, ma Oscara i wciąż szuka wyzwań. Jednym z nich był film "Exodus: Bogowie i królowie".

Kiedy po raz pierwszy rozmawiałeś z Ridleyem Scottem na temat tego projektu?

Christian Bale: - Na początku 2013 roku... Russell Crowe i Gary Oldman powiedzieli mi, że to jeden z ich ulubionych reżyserów. Uznali, że szybko się dogadamy i będzie się nam dobrze razem pracowało. Ustaliliśmy więc z Ridleyem spotkanie, na którym zdecydowaliśmy, że jeśli coś się pojawi, to rozpoczniemy współpracę. Później Rid zapytał, czy chcę się wcielić w Mojżesza w "Exodusie".

Jak zareagowałeś?

- Spytałem: "Co? Sandały i miecze? Czy myślisz może o jakiejś nowoczesnej historii?" Odpowiedział, że będzie wersja z sandałami, mieczami i tym podobnymi. Musiałem najpierw przetrawić ten cały absurd, że ktoś prosi mnie o zagranie tak ważnej postaci, jaką był Mojżesz. Potem pomyślałem, że chcę pracować z Ridem, więc dlaczego miałbym nie spróbować? Uwielbiam mierzyć się z przeciwnościami losu, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi będzie mówić: "Jak on śmie grać tę postać?".

Reklama

Co ci się szczególnie spodobało w Mojżeszu?

- To, że był wyzwolicielem i liderem w bardzo brutalnych czasach. Zanim przystąpiłem do grania, nie miałem żadnego wyobrażenia, kim on był, oprócz absolutnych podstaw. Potem przeczytałem Pięcioksiąg i byłem zafascynowany jego historią. Mojżesz to jedna z najbardziej złożonych postaci historycznych i religijnych.

Jak ci się pracowało z Ridleyem Scottem?

- Świetnie. Ridley jest bardzo konkretny, szybki i dokładnie wie, czego chce. U niego wszystko dzieje się z impetem. Zdjęcia trwały 74 dni, co oznacza bardzo szybkie tempo dla tego rodzaju filmu. Momentami byłem otoczony przez siedem kamer i bardzo mi się to podobało. Wolę takie rozwiązanie od bycia śledzonym tylko przez jedną kamerę, bo to tak, jakby ktoś się na ciebie ciągle gapił. A wtedy masz ochotę odwrócić się i spytać, jaki ma problem, nie? Tu nie musiałem tego robić. Kręciłem kilka różnych ujęć, a Ridley podczas montażu sam wybierał, co mu najbardziej pasowało.

Jak się przygotowywałeś fizycznie do tej roli?

- Tuż przed rozpoczęciem zdjęć do "American Hustle" ścigałem się na motorze i miałem wypadek, po którym dokuczał mi lewy nadgarstek. Kiedy uczyłem się strzelać z łuku, ręka zaczęła się okropnie trząść, bo nerwy nie zrosły się prawidłowo. Wszystko jednak wróciło do normy, zanim zaczęliśmy kręcić. Ludzkie ciało jest fenomenalne. W filmie było też sporo jazdy konnej. Prywatnie nie uprawiam jeździectwa, jednak w filmach zawsze lubiłem te sceny. Strzelanie z łuku też było fajne.

Wywiad dzięki uprzejmości Imperial-Cinepix.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Teleświat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy