Chris Hemsworth: Nowy symbol seksu
- To, co dzieje się teraz w moim życiu, to istne szaleństwo - mówi Chris Hemsworth. - Czuję przypływ adrenaliny.
To zrozumiałe, zważywszy, że Hemsworth znów wcielił się w Thora, nordyckiego boga grzmotu - i bez wątpienia najpotężniejszego ze wszystkich superbohaterów ze stajni Marvela. Pierwszym filmem, w którym oglądaliśmy go w tej roli, był "Thor" z 2011 r., drugim - "Avengers 3D" (2012). Teraz przyszła pora na "Mroczny świat", który właśnie wchodzi na ekrany kin na całym świecie. A sprawca całego zamieszania? Cóż, z chwilą, kiedy po raz pierwszy ujął w dłoń nieodłączny atrybut Thora - niszczycielski młot - zaczęło się dla niego życie pełne wrażeń.
- Dwa tygodnie temu byłem w Kuala Lumpur w Malezji. Stamtąd poleciałem do Hongkongu, a teraz jestem tutaj, w Kanadzie - opowiada Hemsworth, z którym spotkałam się podczas Festiwalu Filmowego w Toronto. - Czas między jedną a drugą podróżą wypełniały mi ojcowskie obowiązki, między innymi zmiana pieluch...
Thor zmieniający brudne pieluchy? - Oczywiście! - śmieje się aktor, który niedawno został ojcem małej Indii Rose. - Czystych nie ma przecież potrzeby zmieniać! - Wszystko w moim życiu idzie teraz pełną parą - dodaje po chwili i zamyśla się.
Tylko jeden temat drażni mojego barczystego rozmówcę, który na nasze spotkanie przyszedł w niezwykle szykownym ciemnym garniturze w prążki i idealnie dobranym do niego krawacie w kolorze burgunda - mianowicie, nie chce on komentować faktu, że od niedawna uchodzi za nowy symbol seksu. - Na tym etapie mojej zawodowej drogi chcę się koncentrować wyłącznie na aktorstwie - ucina.
Nic dziwnego, że wyjątkową radość sprawiły mu pozytywne recenzje, jakie zebrał za swój występ w roli charyzmatycznego kierowcy Formuły 1, Jamesa Hunta, w opartym na faktach filmie "Wyścig". Jak mówi, dzięki temu przestał się martwić, że będzie kojarzony wyłącznie z postacią Thora, co w obliczu zbliżającej się premiery tej superprodukcji jest szczególnie ważne.
- Od jakiegoś czasu mogę wybierać w zróżnicowanych rolach i bardzo mnie to cieszy - wyznaje. - Pamiętam, że po pierwszym "Thorze" wszyscy zadawali mi podobne pytania: "Jaką dietę stosujesz?", "Ile czasu spędzasz na siłowni?", "Czy podnosisz ciężary?", "Czy zdarza ci się jeść produkty, które oszukują głód?". I tak dalej... Byłem w stanie to zrozumieć, ale też marzyłem o tym, żeby ktoś zapytał mnie, jak pracowałem nad postacią Thora. Dążyłem do tego, by te proporcje się odwróciły.
A skoro już o tym mowa - Hemsworth zapewnia, że tym razem wycisnął ze swego bohatera o wiele więcej. W "Mrocznym świecie" Thor musi stawić czoła wrogowi, wobec którego bezradni są nawet sam Odyn i wszyscy bogowie z Asgardu. Sytuacja wymaga od niego ułożenia sobie stosunków z jego podstępnym bratem, Lokim (Tom Hiddleston). Na osłodę pozostaje mu fakt, że los znów zetknął go z jego ukochaną Jane Foster (Natalie Portman).
- To o wiele bardziej skomplikowana i mroczna historia - mówi Hemsworth. - Jednocześnie jest to klasyczna opowieść heroiczna, nie pozbawiona humoru i wątków romansowych. Aktor dodaje, że teraz o wiele łatwiej jest mu wczuć się w postać. - Wielkim plusem sequelu jest to, że zaczynamy naszą opowieść w miejscu, w którym ją wcześniej przerwaliśmy. (...)
Osią fabuły "Mrocznego świata" są relacje pomiędzy Thorem i jego przyrodnim bratem, Lokim. - Ci dwaj kochają się i nienawidzą jednocześnie - wyjaśnia Hemsworth. - To ten typ relacji, w której z jednej strony zrobiłbyś dla brata wszystko, a z drugiej denerwuje cię każda najmniejsza rzecz w jego zachowaniu. Nie możecie ujść spokojnie kilku kroków, bo jeden zaraz popycha drugiego albo szturcha go łokciem w bok. Tak to już jest z chłopakami! Ja i moi bracia mamy tak samo.
Tym razem Thor dostał również szansę, by - w przerwach między jedną a drugą walką - odkrywać w sobie romantycznego kochanka. - Natalie Portman stanowi przeciwwagę dla tego całego testosteronu nagromadzonego w filmie. Thor nie może przecież bezustannie ratować świata - śmieje się aktor.
Tak czy inaczej, rola nordyckiego Boga wymagała od Hemswortha zastosowania mniej zniuansowanych środków niż stworzony przezeń w "Wyścigu" portret Jamesa Hunta - ryzykanta za kierownicą i niepoprawnego kobieciarza.
- Pod tą maską krył się wrażliwy człowiek, który miał też swoją mroczną stronę - mówi aktor. - Królewskie życie, wyścigi i szalone imprezy to tylko jedna strona medalu. Reżyser Ron Howard pokazał w tym filmie, że Hunt zmagał się ze swoimi własnymi demonami. Wymiotował przed każdym startem, obezwładniony myślą, że to mogą być ostatnie chwile jego życia.
Przygotowując się do roli legendarnego kierowcy, Hemsworth dużo czasu spędzał z tymi, którzy znali go osobiście. - Jego koledzy z toru opowiadali mi, że był to człowiek, który nie mógł spokojnie usiedzieć w miejscu. Był klasycznym przykładem niespokojnego ducha. Robił dziesięć rzeczy jednocześnie. Wydaje mi się, że to był jego sposób na walkę z nudą: intensywnie przeżywać każdą chwilę...
Hemsworth szuka dla siebie nowych ról z wyboru, nie z konieczności - chociaż mógłby spocząć na laurach i przez kilka najbliższych lat koncentrować się wyłącznie na sequelach, chodzą bowiem słuchy, że już trwają prace nad "Thorem 3", jak również nad kontynuacją "Królewny Śnieżki i Łowcy".
Ale to "Avengers: Age of Ultron" pozostaje najbardziej wyczekiwanym ze wszystkich sequeli z udziałem artysty. Pierwsza część kasowej serii, wyreżyserowana przez Jossa Whedona, zarobiła na całym świecie ponad 1,5 mld dolarów, zajmując tym samym trzecie miejsce w rankingu najbardziej dochodowych filmów wszech czasów (za "Avatarem" i "Titanikiem").
- Od początku czułem, że widzowie pokochają "Avengers" - mówi Hemsworth, którego Thor połączył w tym filmie siły z Czarną Wdową (Scarlett Johansson), Kapitanem Ameryka (Chris Evans), Hawkeye'em (Jeremy Renner), Hulkiem (Mark Ruffalo) i Iron Manem (Robert Downey Jr.).
- Dostali film, w którym nareszcie spotykają się wszystkie "samotne wilki" z uniwersum Marvela. Przesłanie jest bardzo czytelne: możesz być wielką indywidualnością, ale nie zmienia to faktu, że możesz się świetnie odnaleźć w nowej rodzinie; wśród przyjaciół, którzy pasują do ciebie jak ulał - nawet jeśli myśl ta wcześniej nie powstała w twojej głowie - tłumaczy aktor.
Sam Hemsworth jest bardzo rodzinnym człowiekiem. Urodzony w australijskim Melbourne aktor ma dwóch braci, Liama i Luke'a, którzy wybrali ten sam zawód, co on. Jako dziecko mieszkał najpierw w Terytorium Północnym, a później na wyspie Phillip Island. - Mój tata był pracownikiem służb ochrony dzieci - wspomina. - To jest prawdziwe bohaterstwo!
W przeciwieństwie do wielu swoich kolegów, australijski gwiazdor nie miał problemów z rozpoznaniem swojej drogi życiowej. - Film od zawsze był moją miłością. W pewnym momencie zadałem sobie pytanie, dlaczego w związku z tym nie miałbym zostać aktorem? A kiedy już zacznę do czegoś dążyć, skupiam się tylko na tym.
Początkującemu artyście popularność przyniósł udział w "Zatoce serc", australijskiej operze mydlanej. W 2006 r. był już na tyle znany w swoim rodzinnym kraju, że został zaproszony do tamtejszej wersji "Tańca z gwiazdami". Pierwszym amerykańskim filmem, w którym wystąpił, był "Star Trek" z 2009 r., w którym zagrał George'a Kirka, ojca kapitana Jamesa T. Kirka. Później przyszedł "Thor" - i międzynarodowa sława.
Hemsworth utrzymuje jednak, że splendor Hollywood, nierozerwalnie związany ze statusem gwiazdy, zupełnie go nie interesuje.
- Mam wspaniałą żonę i nie wyobrażam sobie lepszego życia niż to, którym cieszymy się w trójkę, z naszą córeczką - mówi. - To właśnie rodzina stanowi moje zakotwiczenie. To oni są moim domem. A jeśli chodzi o sławę, to zrozumiałem już, że lepiej jest po prostu się nią bawić i nie traktować zbyt poważnie.
Młodszy brat Chrisa, Liam, też nie może narzekać. Jest gwiazdą cyklu "Igrzyska śmierci". Trzeci z rodzeństwa, Luke, grywa na razie tylko w australijskich produkcjach. Chris zapewnia, że między nim i jego braćmi nie istnieje coś takiego jak rywalizacja na niwie zawodowej.
- Rywalizujemy ze sobą jedynie wtedy, kiedy gramy w futbol, a walczymy tylko o pilota - śmieje się. - Nie pozwolę nikomu powiedzieć złego słowa na żadnego z moich braci, co nie zmienia faktu, że ja sam mogę spuścić im manto! Jeśli chodzi o mnie i Liama, to po prostu cieszymy się, że uczestniczymy w tak fantastycznych filmowych projektach. Na co dzień łączy nas bardzo silna więź i absolutnie nie bierzemy udziału w żadnym wyścigu o puchar box office'u. Pomagamy sobie, informujemy się nawzajem o castingach...
Hemsworth i jego żona, Elsa Pataky - hiszpańska aktorka znana m.in. z "Szybkich i wściekłych 5" i "Szybkich i wściekłych 6" - zostali rodzicami Indii Rose w maju 2012 r.
- To truizm, ale dziecko naprawdę zmienia całe twoje życie - mówi gwiazdor. - Największa zmiana to chyba to, że nareszcie zaczynasz rozumieć, co jest najważniejsze.
Przygotowując się do roli w kolejnej odsłonie cyklu "Avengers", a także do występu w najnowszym filmie Michaela Manna pt. "Cyber", w którym partnerować mu będzie Viola Davis, aktor będzie jednak zmuszony uśpić w sobie te pokłady wrażliwości.
Oba obrazy wejdą na ekrany kin dopiero w 2015 r., ale już w przyszłym roku powinniśmy zobaczyć Hemswortha w kostiumowym dramacie "Heart of Sea" w reżyserii Rona Howarda, opartym na prawdziwej historii załogi statku wielorybniczego, który zostaje zniszczony przez potężnego kaszalota. Wielorybnicy nieoczekiwanie stają się rozbitkami, zmuszonymi do walki z głodem, pragnieniem i potęgą morskiego żywiołu. Akcja filmu rozgrywa się w 1820 roku.
- Na początku mój bohater to zdrowy, silny mężczyzna. Późniejsze wypadki zmienią go jednak nie do poznania - mówi Hemsworth.
Innymi słowy, na ekranie na pewno nie zobaczymy krzepkiego, muskularnego Thora... - To prawda. Do tej roli musiałem mocno schudnąć - przyznaje aktor. - Nigdy wcześniej nie straciłem tylu kilogramów. Poddano nas wszystkich jakiejś niedorzecznej diecie, ale nie było tak źle. Praca z Ronem Howardem była tego warta.
Słowa te brzmią wiarygodnie w ustach aktora, który swojej przyszłości nie wiąże jedynie z kinem akcji. - Chcę być odbierany jako aktor, który potrafi zaskakiwać i nie boi się zawodowych wyzwań - mówi Hemsworth.
I dodaje: - Na pewno niektórzy uważają, że sława przyszła do mnie nadspodziewanie łatwo. Odpowiadam: owszem, dostałem rolę-marzenie w "Thorze", ale traktuję to jako początek mojej drogi.
- Mam w sobie silne pragnienie, żeby pokazać wszystkim, że mam do zaoferowania o wiele więcej - i zrobię wszystko, żeby to udowodnić - podsumowuje przystojny Australijczyk.
© 2013 Cindy Pearlman
Tłum. Katarzyna Kasińska
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!