"Chłopi": Wszystko to, co ludzkie w nas
Wybitne kreacje aktorskie, przepiękne plenery i mieszkańcy Lipiec jako statyści. "Chłopi" Jana Rybkowskiego mają ponad 40 lat i są legendą. W dodatku zachwycają kolejne pokolenia telewidzów.
Warto wrócić pamięcią do tej ekranizacji. To przecież staranna i wierna adaptacja najsłynniejszej, uhonorowanej Nagrodą Nobla, powieści Władysława Reymonta, rozgrywająca się w ciągu dwunastu miesięcy na polskiej wsi przełomu XIX i XX wieku.
Wiele tu wybitnych, niezapomnianych kreacji aktorskich. Są też naturalne plenery, rekwizyty z epoki i mieszkańcy wsi Lipce Reymontowskie jako statyści. O kulisach pracy na planie jednego z najpopularniejszych seriali opowiedzą w programie "Chłopi - wielkie kino na małym ekranie" Emilia Krakowska, Ignacy Gogolewski i Lech Ordon.
- To już ostatni moment, kiedy można było sfotografować pozostałości ginącego na naszych oczach folkloru. Wierzę, że będąc wierny Reymontowi i zachowując w filmie wszystkie realia, które przetrwały dotąd na wsi łowickiej, będę mógł stworzyć ekranową adaptację wierną i prawdziwą - mówił w jednym z wywiadów reżyser Jan Rybkowski (1912-1987), o którym w samych superlatywach wypowiadają się współpracujący z nim na planie "Chłopów" aktorzy.
Wspominają go jako życzliwego człowieka, wybitnego reżysera, perfekcjonistę, który z pietyzmem dbał o najmniejsze szczegóły. - Do jakiego stopnia dbano o realia niech posłuży przykład, że tylko do jednej sceny spotkania Antka z Jagną przy studni zasypano pół asfaltowej drogi piaskiem, która w owym czasie przecinała wieś - opowiada odtwórca Antka Boryny, Ignacy Gogolewski. I dodaje, że Rybkowski miał niebywałą umiejętność do obsadzania ról.
- Miałam zagrać Hankę, w którą później wcieliła się Krystyna Królówna. Tuż przed zdjęciami dostałam z produkcji telefon z pytaniem, czy zgadzam się na rolę Jagny. Zdziwiona zapytałam, skąd ta zmiana. Okazało się, że Anna Dymna nieprzytomnie się zakochała i woli spędzać czas ze swoim ukochanym - uśmiecha się na to wspomnienie Emilia Krakowska.
- To prawda. Anna Dymna rzuciła plan, zrezygnowała z roli i pojechała w podróż przedślubną - potwierdza odtwórca roli organisty Lech Ordon i przyznaje, że reżyser potrafił stworzyć na planie miłą, sympatyczną atmosferę.
- Wszyscy byli życzliwi dla siebie, roześmiani. Sam Rybkowski lubił ludzi, kochał aktorów. Świetnie dobierał obsadę, która w tym serialu była znakomita, że wymienię tylko Władysława Hańczę, Tadeusza Fijewskiego, Jadwigę Chojnacką i Barbarę Ludwiżankę. Jego wielką zasługą było również i to, że na planie kazał zbudować długie obszerne ławy, dzięki czemu cała ekipa miała przy czym usiąść i godziwie zjeść ciepłą zupę - dodaje Lech Ordon.
- Pracowaliśmy od 6 rano do 9 wieczorem, ale nikt nie narzekał. Rybkowski był wspaniałym człowiekiem. Posiadał to, co cechuje wybitnego reżysera, czyli widział wszystko naokoło. Wyglądał na zamyślonego, bujającego w chmurach, ale to tylko pozory - przypomina sobie Emilia Krakowska.
Jej zdaniem głęboka niechęć otoczenia do Jagny wynikała z jednej przyczyny. - Dlaczego była nielubiana? Bo była inna, a inna dlatego, że miała mnóstwo kompleksów - twierdzi aktorka.
- Ten serial przyczynił się do tego, że upowszechnił i udostępnił widzom to, co nas bezpośrednio dotyka, jak ludzkie wątpliwości, zawiści, pragnienia, wielkie namiętności czy marzenia - mówi Ignacy Gogolewski.
- Niekiedy żartuję, że Antek Boryna dał mi więcej sławy, niż wszystkie romantyczne kreacje, które zagrałem w teatrze... - podsumowuje artysta.
KRAS