Reklama

Charlie Sheen: Refleksje skandalisty

Charlie Sheen pracował równie ciężko na miano gwiazdy, jak i opinię naczelnego skandalisty Hollywood. Aktor przyznaje, że dziś rolą, na której się koncertuje, jest bycie dojrzałym i odpowiedzialnym.

Charlie Sheen pracował równie ciężko na miano gwiazdy, jak i opinię naczelnego skandalisty Hollywood. Aktor przyznaje, że dziś rolą, na której się koncertuje, jest bycie dojrzałym i odpowiedzialnym.
Charlie Sheen przyznał, że tęskni za aktorstwem /Dave M. Benett /Getty Images

Po latach skandali, sowicie zakrapianych alkoholem, w jednym z ostatnich wywiadów Charlie Sheen przyznał, że jest na odwyku i od ponad roku nie pije.

"Nie jestem wystarczająco odpowiedzialny, aby móc spełnić podstawowe potrzeby moich dzieci - to była jedna z najbardziej otrzeźwiających myśli" - wyznał. "Do dziś nie jestem pewien, jak stworzyłem taki chaos" - dodał.

Mając osiem lat, Sheen trafił na ekran w filmie "Badlands". Wystąpił u boku ojca Martina, z którym ponownie pojawił się na ekranie jako dziewięciolatek w dramacie telewizyjnym NBC "Egzekucja szeregowego Slovika".

Reklama

Karierę na dużym ekranie rozpoczął od udziału w dramacie sensacyjnym "Czerwony świt", a mocną pozycję w amerykańskim kinie zapewnił sobie rolą szeregowego Chrisa Taylora, idealisty i pragmatyka, w dramacie wojennym Olivera Stone'a "Pluton".

Za postać Charliego Harpera w sitcomie "Dwóch i pół" był dwukrotnie nominowany do nagrody Emmy i dwukrotnie do nagrody Złotego Globu.

Jeden z najlepiej opłacanych aktorów telewizyjnych, roztrwonił swoją popularność i szczęście. Gdy w 2015 roku ujawnił, że jest nosicielem wirusa HIV, przyznał, że wreszcie poczuł ulgę. Zapytany o to, czego żałuje, przyznał, że "powinien wcześniej odejść z serialu 'Dwóch i pół'".

Sheen zapewnił, że tęskni za graniem, ale dziś, mimo niezaprzeczalnego talentu, postrzegany jest, jako skandalista, obiekt plotek - zła sława okazuje się bardziej uciążliwa i dotkliwa niż ta przemijająca.

W swoim ostatnim wywiadzie przyznał, że czuje się zupełnie inną osobą, wciąż chodzi na terapię. "Pozostało mi tylko coś katastrofalnego..." - tak mówi o latach uzależnienia. "Za każdym razem, gdy byłem trzeźwy, był to wynik odwyku, terapii, detoksu. Nie mogłem pojechać z moją córką na umówione spotkanie, musiałem prosić przyjaciela, żeby ją zawiózł" - wspominał.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy