Reklama

Burzliwa debata o kinematografii

"Chodzi o to, aby w polskim kinie i w polskich kinach było lepiej" - powiedziała Agnieszka Odorowicz, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, podczas spotkania z uczestnikami XX Forum Wokół Kina w Krakowie. W czasie burzliwej debaty, która odbyła się 14 grudnia w krakowskim kinie Kijów, dyskutowano m.in. o nowej ustawie o kinematografii, zadaniach Instytutu i odprowadzeniu na rzecz tej instytucji 1,5% wpływów od sprzedaży biletów kinowych.

Przypomnijmy, że Polski Instytut Sztuki Filmowej ma m.in. koordynować działania polskich filmowców, przyznawać dotacje na filmy i festiwale, zajmować się promocją polskiego kina za granicą oraz sprawić, by polski widz zaczął oglądać polskie produkcje. W Instytucie pracować będzie 50 osób, spośród których 15 to administracja, 35 osób będzie zajmowało się sprawami merytorycznymi. Pracownicy zostaną skompletowani z początkiem stycznia 2006.

Budżet Instytutu to 100 mln złotych, z czego 70 mln złotych ma pochodzić ze źródeł uzyskanych na mocy artykułu 19. ustawy o kinematografii. Zgodnie z tym artykułem do Instytutu będzie trafiał 1,5-procentowy podatek od przychodu, nałożony na instytucje korzystające z dorobku polskiego kina: telewizje, zarówno publiczne, jak i prywatne, operatorów telewizji kablowych, właścicieli kin oraz dystrybutorów.

Reklama

Właśnie ten podatek, sposób jego naliczania i płacenia budził największe emocje uczestników XX Forum Wokół Kina.

Twierdzili oni, że kolejny podatek jest dla nich o tyle dotkliwy, że w ciągu ostatnich dwóch lat bilety kinowe obłożono 7% podatkiem, do wynajmu filmów trzeba dokładać 22% VAT, a podatki z tytułu ustawy o prawie autorskim wynoszą około 2,1 procent.

- To nie jest podatek, tylko danina publiczna. Rozumiem, że to jest trudne do przyjęcia, ale zapewniam, że te pieniądze nie będą przeznaczone na działania Instytutu, ale na finansowanie produkcji, upowszechnianie kultury filmowej, pomoc w dystrybucji polskiego kina i promowaniu go za granicą - twierdziła Agnieszka Odorowicz.

Choć większość pieniędzy Instytutu zostanie przeznaczona na produkcję filmową, niemałe środki mają trafić właśnie do kin.

5,5 mln złotych ma być przeznaczone na organizację przeglądów, reklamę, dotacje do kopii filmowych, poprawę infrastruktury kin. Beneficjentami tych funduszy mają szansę zostać te kina, które mają w swoim repertuarze 10% filmów polskich, a także 10% europejskich. Ta informacja również wzbudziła spore kontrowersje podczas krakowskiej debaty, bo oznacza, że wsparcie otrzymać może właściwie każdy, nawet multipleks.

- Małe kino tylko wtedy ma szansę, kiedy jego repertuar będzie zróżnicowany i nie będzie grał tego, co gra multipleks - stwierdziła Odorowicz.

- Kin małych w Polsce jest 600, jeśli multipleks ma sześć lub więcej sal to gra cały repertuar, łącznie z filmami polskimi i francuskimi. Jak więc wyobraża sobie pani zróżnicowanie repertuaru kin małych i multipleksów? Po prostu małe kina nie będą miały co grać. Czy zatem dotacje dostaną wszyscy: multipleks i małe kino po równo? - pytał Zbigniew Żmigrodzki, prezes Stowarzyszenia Kina Polskie.

- My tu nie mamy zbieżnych interesów i znalezienie kompromisu nie jest proste - ripostowała Agnieszka Odorowicz. - Małe kina mają inny interes, multipleksy mają inny interes. Pogląd na to, co ma być tam wyświetlane, mamy różny. Wiadomo, że multipleks jest nastawiony na szybki zysk. Nas czasem będzie interesował jednak film ważny z innego punktu widzenia, którego koszty produkcji zwrócą się w dłuższym okresie czasu. Nasze główne zadanie to zwiększenie liczby widzów w kinach.

Zdaniem Sławomira Salomona, prezesa firmy dystrybucyjnej Forum Film, kina grające repertuar polski i europejski, które chce dotować Instytut, będą przynosić straty.

- Ludzie wolą kino komercyjne i niestety amerykańskie. Bardzo chciałbym dystrybuować filmy francuskie, gdyby przynosiły one zyski i gromadziły, powiedzmy 2 mln widzów. Ale to nierealne.

Może jednak w przypadku polskich filmów zmieni się niechęć dystrybutorów do ich rozpowszechniania. Na każdy polski film przeznaczony do dystrybucji kinowej firma otrzyma bowiem 100 tysięcy złotych dotacji od Instytutu.

Kolejną kością niezgody pomiędzy Agnieszką Odorowicz i uczestnikami spotkania stał się fakt, że w Radzie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej nie ma reprezentacji licznego środowiska kiniarskiego. Pomimo, iż Stowarzyszenie Kina Polskie, najważniejsza organizacja zrzeszająca kiniarzy, wysunęło swoją kandydaturę - została ona odrzucona. Kandydatem był prezes stowarzyszenia Zbigniew Żmigrodzki.

- Jest szczytem hipokryzji twierdzenie, że istnieje możliwość kooperacji pomiędzy Instytutem i kinami, skoro można było powołać do Rady przedstawiciela naszego środowiska, a nie zrobiono tego. Jedyna osoba powołana do rady funduszu nie wiedziała, że jest przedstawicielem kin (chodzi o Romana Gutka - red.) - ostro rozpoczął tę część dyskusji Tomasz Jagiełło.

Agnieszka Odorowicz broniła się, mówiąc, że Rada została wybrana zgodnie z prawem przez ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego, spośród osób zgłoszonych przez środowiska do tego uprawnione.

- Minister kierował się kryteriami, które są w rozporządzeniu. Nie rozumiem problemu, nie chciałabym tego komentować. Uważam, że wybór jest bardzo trafny. Uważam, że to zbiór osób kompetentnych. Rada jest złożona z osób powszechnie szanowanych - wyjaśniła.

Niezadowolenie kiniarzy spowodował też list, który wystosowała do nich na początku grudnia Agnieszka Odorowicz. Prosi w nim o podanie przewidywanych wpływów na przyszły rok. Instytut chce wiedzieć, na jakie zyski może liczyć.

- Przewidywanie wpływów na przyszły rok jest sprawą kuriozalną. O ile wiem rynek amerykański nawet nie może sobie poradzić z ustaleniem takiej przywidywalności frekwencyjnej i kasowej - oświadczył Żmigrodzki.

W tym momencie padło pytanie, co stanie się z tymi kinami, które z różnych powodów nie odprowadzą podatku 1,5%, bo np. nie będą miały z czego.

- Czy te kina zostaną zamykane, a ich sprzęt zlicytowany? - zapytał wprost Tomasz Jagiełło z Centrum Filmowego Helios.

- Bardzo mi się nie podoba to straszenie likwidacją kin. To zaczyna się przeradzać w jakąś dyskusję populistyczną - oświadczyła Agnieszka Odorowicz. - Nikt nie chce zamykać kin. Jeśli są problemy, można rozłożyć tę daniną na raty, można też w uzasadnionych przypadkach odstąpić od wyegzekwowania podatku. Nie po ustawa wchodzi w życie, żeby kin były likwidowane! Nie chciałabym tylko, żeby ten podatek stał się przedmiotem omijania prawa.

- Naprawdę można skorzystać z pieniędzy Instytutu. Mogą Państwo dostać więcej, niż Państwo odprowadzą. Jeśli nikt z Państwa nie rozumie, że można na tym skorzystać, to ja już nie wiem, jak to Państwu wytłumaczyć? - dodała dyrektor Instytutu.

Każda ze stron ma swoje racje, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że w zapisach ustawy o kinematografii wiele rzeczy pozostaje niejasnych - niekiedy nawet prawnicy różnie interpretują te same kwestie. Pozostaje odczekać kilka miesięcy i bacznie obserwować pracę Instytutu Polskiej Sztuki Filmowej, aby przekonać się, czy zarzuty kiniarzy były bezpodstawne czy nie.

Kolejne Forum Wokół Kina już na wiosnę 2006.

Anna Kempys, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film | kino | Polski Instytut Sztuki Filmowej | instytut | forum | podatek | debata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy