Reklama

Bridget Jones udaje Madonnę

Amerykańska aktorka Renee Zellweger ("Wzgórze nadziei", "Chicago"), aby ponownie wcielić się w postać Bridget Jones, musiała nie tylko skoczyć ze spadochronem i zjechać ze stoku narciarskiego w austriackich Alpach. W więzieniu w Bangkoku aktorka udawała... Madonnę, gwiazdę muzyki pop.

Renee Zellweger miło wspomina prace na planie filmu "Bridget Jones: W pogoni za rozumem". Nawet to, że musiała sporo przytyć i zaczęła nosić ubrania w rozmiarze 44 (wcześniej 36), uważa za konieczność.

"To był konieczny element uczciwego sportretowania Bridget. Nie chciałam robić niczego, co by ją zmieniło. Nie ma sensu, abym odtwarzała tylko jej psychikę, bez fizyczności" - mówi Zellweger.

"Musiałam przygotować się do kilku trudnych scen, ponieważ jako dziennikarka Bridget dostaje coraz bardziej karkołomne zadania. Między innymi musi skoczyć na spadochronie do chlewika w jaskrawym żółto-pomarańczowym stroju".

"To był okropnie zabawny dzień. Dowiedziałam się wtedy o świniach więcej, niż chciałabym kiedykolwiek wiedzieć!" - opowiada aktorka.

Reklama

Zellweger ze śmiechem wspomina także niektóre sceny realizowane w Austrii i w Tajlandii: "Musiałam zjeżdżać i turlać się ze stoku narciarskiego w Austrii, udawać Madonnę w areszcie w Bangkoku oraz przejść przez pokój w obcisłej sukni ze złotej lamy, która kompletnie krępowała mi biodra".

"Uważam, że wszyscy jesteśmy podobni do Bridget, wiecznie spotykającej nową fazę w swoim życiu, zawsze odrobinę mądrzejszej, lecz pozostającej w gruncie rzeczy sobą" - uważa aktorka.

Zapraszamy do lektury wywiadu z Renee Zellweger i pozostała ekipą filmu "Bridget Jones: W pogoni za rozumem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film | aktorka | jones | Bridget Jones
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy