Brendan Fraser ujawnił, że na planie filmu "Mumia" otarł się o śmierć
Gwiazdor głośnego dramatu "Wieloryb" w najnowszym wywiadzie opowiedział o chwilach grozy, jakie przeżył na planie "Mumii" z 1999 roku. W czasie nagrywania sceny, w której wieszano granego przezeń bohatera, Fraser naprawdę zaczął się dusić i na chwilę stracił przytomność. Incydent ten nie zrobił jednak wrażenia na ekipie filmowej. Gdy aktor odzyskał świadomość, usłyszał od koordynatora kaskaderów, że takie wypadki się zdarzają i podobną "przygodę" przeżył Mel Gibson na planie filmu "Braveheart".
Brendan Fraser po latach grywania w niezbyt popularnych produkcjach w wielkim stylu wrócił na szczyt. Stało się to dzięki roli w głośnym dramacie "Wieloryb", który miał światową premierę w zeszłym roku. Gwiazdor wcielił się w nim w cierpiącego na poważną otyłość nauczyciela, który zmaga się z uzależnieniem od jedzenia. Choć sam film Darrena Aronofsky’ego zebrał mieszane recenzje, to krytycy zgodnie chwalili grę Frasera, określając go mianem największego osiągnięcia w jego dotychczasowej karierze. Najlepszym tego potwierdzeniem są otrzymane przezeń nagrody i nominacje - aktor zdobył statuetkę Critics’ Choice oraz został nominowany m.in. do Złotego Globu, nagrody BAFTA i Saturna. W nocy z 12 na 13 marca powalczy zaś o najbardziej prestiżowe trofeum - Oscara.
Goszcząc w programie "The Kelly Clarkson Show" Fraser wrócił wspomnieniami do pracy nad swoimi poprzednimi produkcjami. Opowiadając o kręceniu filmu przygodowego "Mumia" z 1999 roku gwiazdor ujawnił, że kilka razy otarł się o śmierć. Szczególnie niebezpieczne okazało się kręcenie sceny, w której jego bohater trafia na szubienicę. "Najpierw zrobiliśmy szerokie ujęcie z kaskaderem, który miał na sobie uprząż. Wszystko wyglądało bez zarzutu" - zaczął swoją opowieść aktor. Aby wiarygodnie przedstawić moment wieszania filmowego poszukiwacza skarbów, Fraser musiał stać na palcach z umocowaną wokół szyi pętlą.
"W końcu przyszedł czas na zbliżenie. Kręciliśmy pierwsze ujęcie, a ja robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby moja twarz wyglądała jak twarz człowieka, który faktycznie wisi na szubienicy. Wtedy reżyser podszedł i poprosił o kolejne ujęcie. Kamera obróciła się i wspiąłem się na palce. Facet trzymający linę nade mną tym razem podciągnął ją trochę za wysoko, a ja utknąłem w tej pozycji. On podciągał linę w górę, a ja spadałem. Nie jestem baletnicą, nie umiem utrzymać się na czubkach palców. Nagle wszystko zaczęło wirować" - wyjawił Fraser.
Podduszony aktor zemdlał, ale to nie zrobiło zbyt dużego wrażenia na ekipie filmowej. Gdy aktor odzyskał przytomność, usłyszał od koordynatora kaskaderów, że tego typu wypadki po prostu się zdarzają. "Powiedział mi: 'Gratulacje! Witaj w klubie. To samo przytrafiło się Melowi Gibsonowi, gdy filmował 'Bravehearta'" - zdradził.
Incydent z szubienicą nie był jedynym groźnym zdarzeniem, do jakiego doszło na planie "Mumii". W rozmowie z serwisem "Entertainment Weekly" Fraser wyznał, że podczas przerwy między zdjęciami, które powstawały w Maroko, zetknął się z jadowitym wężem. "Wysłano nam wcześniej notatkę z opisem najgroźniejszego gatunku. W notatce było ostrzeżenie - jeśli wąż w żółte kropki kogoś ukąsi, w najlepszym wypadku amputują mu kończynę. Gdy odszedłem za skałę za potrzebą, spojrzałem w dół i zobaczyłem nakrapianego żółtego węża" - wspominał aktor. Ta przygoda zakończyła się jednak znacznie lepiej, bo Fraser po prostu uciekł.