Branża filmowa przygotowana na strajk scenarzystów? Szef Netflixa komentuje
Od dłuższego czasu nad Hollywood wisi widmo planowanego strajku scenarzystów. Masowy protest może się zacząć lada chwila, bo niedawno zielone światło do jego rozpoczęcia dała decyzja Amerykańskiej Gildii Scenarzystów. Strajk przeprowadzony w latach 2007-2008 sparaliżował branżę filmową. Czy podobnie będzie teraz?
Choć szef Netfliksa Ted Sarandos dobrze pamięta, że poprzedni taki protest w latach 2007-2008 był dla branży filmowej "dewastujący", to nie boi się powtórki. Jak twierdzi, kierowana przez niego platforma jest przygotowana na taką okoliczność o wiele lepiej od innych.
"Jeśli rozpocznie się taki strajk, mamy duży zapas nadchodzących filmów i seriali z całego świata. Prawdopodobnie będziemy więc mogli zapewnić treści dla swoich użytkowników lepiej niż inni. Nie chcemy, aby do strajku doszło, ale musimy być gotowi na taką ewentualność. Zapewniliśmy więc sobie pokaźną ilość nowych produkcji, które wystarczą nam na długi czas" - oznajmił Sarandos w trakcie spotkania z akcjonariuszami Netfliksa portal "The Hollywood Reporter".
Rozmowy między gildią scenarzystów (WGA) a reprezentującą studia filmowe i platformy streamingowe organizacją Alliance of Motion Picture and Television Producers (AMPTP) trwają już od 20 marca. W zorganizowanym w poniedziałek 17 kwietnia referendum blisko 98 proc. członków WGA zagłosowało za rozpoczęciem strajku mającego na celu poprawienie warunków pracy. Podczas środowego spotkania z akcjonariuszami Sarandos zapewnił, że Netflix uczestniczy w rozmowach mających na celu opracowanie kompromisu, który oddali widmo rozpoczęcia protestu.
Jeśli jednak kompromis nie zostanie osiągnięty, strajk rozpocznie się prawdopodobnie już 1 maja. Jak podaje portal "The Hollywood Reporter", podczas wspomnianego spotkania Ted Sarandos wspomniał poprzedni strajk scenarzystów z lat 2007-2008. "Było to ciężkie dla całego przemysłu, bolesne dla lokalnej ekonomii i bardzo, bardzo złe dla widzów" - przypomniał.
Jeśli strajk się rozpocznie, Netflix bardzo na tym nie ucierpi dzięki swojej polityce przygotowywania projektów z dużym wyprzedzeniem. Sprawdziło się to w trakcie pandemii COVID-19 - mimo przymusowych przestojów na planach filmowych platformie nie zabrakło produkcji gotowych do zaprezentowania widzom.
Polityka ta jest kontynuowana do tej pory, dzięki czemu zawczasu podjęte zostały m.in. decyzje o kontynuowaniu popularnych seriali, co ułatwiło proces kończenia scenariuszy, które teraz czekają na rozpoczęcie realizacji. Rozwiązaniem problemu może być też zwiększona liczba tzw. unscripted shows, czyli programów w typie reality-show, do których nie są potrzebne scenariusze tworzone przez członków szykującej się do strajku WGA.
Podczas spotkania z inwestorami Sarandos zapewnił też, że nie zamierza podążyć drogą Amazonu i Apple’a, które stawiają teraz na dystrybucję kinową swoich filmów. "Zapełnianie sal kinowych nie jest częścią naszego interesu" - powiedział wprost szef Netfliksa.