Brad Pitt wygrał w sądzie z kobietą, którą oszukał... "Brad Pitt"
W Polsce policja przestrzega przed wyłudzeniami "na wnuczka, i "na siostrzeńca", a w USA mają problem z przekrętem "na gwiazdora". W 2018 roku Kelli Christina poznała w Internecie Brada Pitta, który naciągnął ją na patronat imprezy charytatywnej. Zapłaciła mu 40 tys. dolarów. O oszustwo oskarżyła jednak autentycznego Pitta.
Kelli Dennehey Christina (tak powódka przedstawia się na swoim profilu instagramowym) prowadzi biuro pośrednictwa pracy dla medyków. W 2018 roku nawiązała w sieci kontakt z Bradem Pittem. Choć właściwsze byłoby określenie, że z kimś, kto się za niego podawał.
Wkrótce zaczęli negocjować warunki imprezy charytatywnej, którą on miałby firmować swoim nazwiskiem, a która przy okazji miałaby promować działania prowadzonego przez nią biura. Równolegle z negocjacjami rozpoczął się flirt. A to tylko przyspieszyło wypłacenie oczekiwanych przez pseudogwiazdora środków. Kobieta po tym, jak wypłaciła mu zaliczkę, niestety, więcej o nim nie usłyszała. Wkrótce zatem zorientowała się, że ma do czynienia z oszustem, podszywającym się pod aktora.
Jednak zamiast domagać się ukarania przestępcy, zdecydowała się pozwać prawdziwego Pitta. W pozwie oprócz żądania wypłacenia jej w ramach rekompensaty 100 tysięcy dolarów, stwierdziła, że Brad jest niewątpliwie winny, gdyż niedostatecznie chroni swój wizerunek, a przez to naraża fanów na działania oszustów.
Jak podaje portal "Page Six" (na podstawie dokumentów sądowych), fałszywy Brad Pitt rozmawiał z biznesmenką nawet o małżeństwie. Na wniosek kancelarii prawnej reprezentującej prawdziwego Brada Pitta, sędzia z Teksasu oddalił jednak roszczenia powódki, nazywając je bezsensownymi.
Wyrok ten nie zyskał aprobaty powódki. Stwierdziła, że odwoła się od niego i będzie dalej walczyć o sprawiedliwość. Tym bardziej że przed procesem spodziewała się spotkania z prawdziwym Pittem i tego, że on ją wysłucha. Tymczasem tak się nie stało. "Brad Pitt ignorował wszystkie moje problemy przez półtora roku" - stwierdziła z rozżaleniem. - "A przecież chodziło o jego reputację".