Reklama

Brad Pitt: Role życia

Był już najprzystojniejszy i najseksowniejszy, ale nigdy dotąd nie był najlepszy. Brad Pitt to obecnie jedna z najsłynniejszych hollywoodzkich gwiazd, która nie ma jeszcze na koncie Oscara.

Hollywood to dziwne miejsce. Jego aktorskie ikony od zawsze musiały wykazać się dużo bardziej niż ich koledzy i koleżanki po fachu, aby zasłużyć na uznanie Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Wystarczy wskazać przykład Johna Wayne'a, który dopiero po ponad 40 latach na dużym ekranie otrzymał statuetkę rycerza opierającego się na dwuręcznym mieczu. A i tak miał szczęście, bo tak utożsamiani z "fabryką snów" artyści, jak choćby Marylin Monroe czy James Dean nie otrzymali jej nigdy.

Podobnie sytuacja wygląda obecnie. Spośród takich aktorów, jak: Brad Pitt, Leonardo DiCaprio, Johnny Depp i George Clooney, czyli najsłynniejszych współczesnych hollywoodzkich gwiazd, jedynie ten ostatni może się poszczycić Oscarem (otrzymał go w 2006 roku za drugoplanową kreację w "Syrianie" Stephena Gaghana).

Reklama

Co ciekawe, wszyscy oni powalczą o cenną statuetkę w przyszłym roku. DiCaprio za sprawą tytułowej roli w filmie Clinta Eastwooda "J. Edgar", Depp pierwszoplanowej kreacji w "Dzienniku zakrapianym rumem", Clooney, który spośród wymienionej czwórki uchodzi za faworyta dzięki produkcji Alexandra Payne'a "Spadkobiercy", a Pitt, dzięki kolejnym "życiowym rolom" w dramacie sportowym zatytułowanym "Moneyball" i nagrodzonym Złotą Palmą "Drzewie życia" Terrence'a Malicka.

I to właśnie ten ostatni aktor okaże się najpewniej po raz kolejny największym przegranym Oscarów, w najlepszym wypadku otrzymując co najwyżej nominację. Jak dotąd, nawet zresztą pod tym względem nie był specjalnie rozpieszczany - ma zaledwie dwie (za "12 małp" i "Dziwny przypadek Benjamina Buttona"), przy ponad czterdziestu filmach na koncie.

Jest o tyle ciekawe, że artysta ten dosyć uważnie wybiera propozycje, niemal od początku kariery nie grywając w więcej niż w 1-2 produkcjach rocznie, co zazwyczaj pozwala mu dużo staranniej przygotować się do każdej roli. Jest więc albo zbyt słaby aktorsko, albo jego kreacje zupełnie nie przekonują członków szanownego, wspomnianego powyżej, gremium. Czy uda mu się wreszcie zaistnieć w ich oczach za sprawą ról: Billy'ego Beane'a ("Moneyball") lub pana O'Briena ("Drzewo życia")?

W oczekiwaniu na odpowiedź na to pytanie (nominacje do Oscarów ogłoszone zostaną 24 stycznia, a zwycięzców poznamy 26 lutego 2012 roku), przypominamy 10 najlepszych naszym zdaniem kreacji aktora. Celowo nie klasyfikujemy ich na konkretnych pozycjach, bo według nas w każdej z nich Pitt był równie dobry.

Role Brada Pitta. Najlepsze z najlepszych:

"Siedem" (1995)

Przed filmem Davida Finchera Pitt miał na koncie bardzo przyzwoite role m.in. w "Wichrach namiętności" Edwarda Zwicka czy "Wywiadzie z wampirem" Neila Jordana (oba z 1994 roku), ale to dopiero kreacja policyjnego żółtodzioba - Davida Millsa, udowodniła jak olbrzymi drzemie w nim potencjał.

To w tym mrocznym thrillerze artysta pokazał tak naprawdę całą gamę aktorskich środków, jakimi dysponuje - znakomicie wcielając się rolę młodego i porywczego śledczego na tropie seryjnego mordercy. Wraz Morganem Freemanem, Kevinem Spacey'em i Gwyneth Paltrow był częścią genialnego, wzajemnie się uzupełniającego tandemu, który uczynił historię opowiedzianą przez Finchera niesamowicie wiarygodną. Dzięki nim "Siedem" jest jednym z najlepszych filmów lat 90.


"12 małp" (1995)

1995 rok okazał się dla Pitta przełomowy także z powodu kreacji w jeszcze jednym filmie, który wówczas zagościł na ekranach. O ile bowiem o dziele Finchera było bardzo głośno głównie ze względu na tematykę, jaką podejmował, co pozwoliło młodemu aktorowi zaistnieć w oczach światowej widowni, o tyle na jego kreację w produkcji Terry'ego Gilliama zwrócili uwagę przede wszystkim krytycy.

Gwiazdą futurystycznych "12 małp" miał być bowiem Bruce Willis, a tymczasem okazał się nią Pitt, który za kreację ekscentrycznego syna milionera, a zarazem pacjenta zakładu psychiatrycznego, Jeffrey'a Goinesa, otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara (za najlepszą rolę drugoplanową). Goines w jego wydaniu to twór szalonego świata, niegroźny szaleniec, który ma na celu jedynie pogłębienie chaosu, w jakim sam żyje.


"Podziemny krąg" (1999)

Po dwóch świetnych rolach, Pitt nie spoczął na laurach. Zagrał bardzo przyzwoite i - co równie ważne - zupełnie odmienne od siebie kreacje w takich dziełach, jak: "Uśpieni" (1996, prawnik z mroczną przeszłością), "Zdrada" (1997, członek IRA), "Siedem lat w Tybecie" (1997, austriacki himalaista) i "Joe Black" (1998, ludzka wersja śmierci). Na wyżyny wzniósł się jednak dopiero, gdy przyjął ofertę ponownej współpracy z Fincherem.

W jego "Podziemnym kręgu" aktor wcielił się w dosyć nietypowe alter ego głównego bohatera, fikcyjne uosobienie jego rozdwojenia jaźni. Tyler Durden w wydaniu Pitta to wrogi komercji nihilistyczny wojownik, który poczynając od okładania się na pięści w piwnicy z innymi mężczyznami, dąży do stworzenia poddanej mu armii i zaprowadzenia gigantycznego chaosu. Hollywoodzki gwiazdor jako ironiczny do bólu przeciwnik machismo jest tu wyborny.


"Przekręt" (2000)

Chyba tylko taki ryzykant jak Guy Ritchie mógł powierzyć rolę Mickey'a, Cygana o bokserskich zdolnościach godnych najznamienitszych fighterów, najprzystojniejszemu wówczas aktorowi w Hollywood. Okazało się zresztą, że trafił w dziesiątkę, bo kaleczący angielski jak Joanna Krupa polski Pitt, z ciałem wyrzeźbionym niczym antyczny gladiator, jest naprawdę doskonały.

Równie wiarygodnie sprzedaje zepsute przyczepy, boksuje większych o głowę kolosów, jak ściska... swoją ukochaną mamę. "Przekręt" to kolejny dowód na to, że Brad Pitt potrafi zagrać dosłownie wszystko.


"Ocean's..." (2001, 2004, 2007)

W złodziejskiej trylogii Stevena Soderbergha, do której reżyser zaprosił największe wówczas gwiazdy Hollywood, nie mogło go zabraknąć. Tym razem usunął on się jednak nieco w cień, bo na pierwszym planie znaleźć się musiał grany przez George'a Clooney'a tytułowy Danny Ocean.

Mimo tego, Pitt w roli jego "prawej ręki" - Rusty'ego Ryana jest rewelacyjny: luzacki, pewny siebie, a przy okazji bystry i sprytny, jak żaden inny członek ekipy. W kolejnych częściach rola jego postaci została zresztą zwiększona, np. w drugiej osłonie to jego miłosne problemy (z postacią graną przez Catherine Zeta-Jones), dominują w fabule.

Warto także zwrócić uwagę na jego "przebieranki" we wszystkich trzech częściach "Ocean'ów" (obleśny doktor, zarośnięty hipis, itd.) - coś niesamowitego.


"Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" (2007)

Jedna z najlepszych, a zarazem najbardziej niedocenionych ról gwiazdora. Otrzymał za nią co prawda nagrodę aktorską na festiwalu filmowym w Wenecji, ale jednocześnie nie wyróżniono go nawet nominacją do Oscara. Tymczasem w melancholijnej i hipnotyzującej opowieści Andrew Dominika stworzył kreację kompletną, zasługującą na najwyższe pochwały.

Jego Jesse James zupełnie odbiega od kanonu, tego jak dotąd był postrzegany i przedstawiany. Nie jest bezwzględnym bandytą, mordującym bez mrugnięcia okiem i żerującym na nieszczęściu innych.Jest jednostką wybitną, która jedynie dopasowała się do czasów i miejsca, w jakiej przyszło jej żyć.


"Tajne przez poufne" (2008)

Obraz braci Coen zrealizowany zaraz po oscarowym "To nie jest kraj dla starych ludzi" (2007), w odróżnieniu od większości dzieł, które wychodzą spod ich ręki, nie jest dziełem wybitnym, ale drugoplanowa rola w nim Pitta to małe arcydzieło. Mimo że nie pojawia się na ekranie zbyt często, a w obsadzie znajdują się też John Malkovich, George Clooney, Tilda Swinton czy Frances McDormand (ostatnia trójka ma na koncie Oscary), to on "kradnie" im film.

Jako Chad Feldheimer - głupkowaty pracownik siłowni, który przypadkiem trafia w sam środek afery szpiegowskiej, jest równie śmieszny, co irytujący. Nigdy wcześniej aktor nie pozwolił robić z siebie na ekranie błazna, ale chyba nawet sam nie podejrzewał, że będzie w tym aż tak przekonujący!


"Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" (2008)

W tej adaptacji klasycznej noweli F. Scotta Fitzgeralda z lat dwudziestych XX wieku Pitt wcielił się w mężczyznę, który przychodzi na świat jako osiemdziesięciolatek i... stopniowo młodnieje. Jego historię, osadzoną w Nowym Orleanie, śledzimy od końca I Wojny Światowej w 1918 roku aż po XXI wiek.

Zaprezentowanie całego życiorysu osoby (w dodatku od końca), było z pewnością - i nie mam tu na myśli jedynie aspektów technicznych (charakteryzacja, itp.) - jednym z największych aktorskich wyzwań w życiu Pitta. Jego starania nie poszły jednak na marne, bo oddał cały dramatyzm jednostki, która nie potrafi zatrzymać (bardzo nietypowego) upływu czasu.

Trzecie spotkanie duetu Fincher-Pitt okazało się jednak ogromną oscarową klęską. Na trzynaście nominacji (w tym druga w karierze dla Pitta) produkcja zdobyła tylko trzy statuetki (w dodatku w mało prestiżowych kategoriach technicznych).


"Bękarty wojny" (2009)

Kolejny odważny reżyserski wybór, który okazał się niezwykle trafny. Kto by się spodziewał, że Brad Pitt tak znakomicie wcieli się w dowódcę jednostki żydowskich żołnierzy, którzy w czasie II wojny światowej dokonują aktów zemsty na swoich nazistowskich wrogach?

Quentin Tarantino wiedział jednak co robi, powierzając mu rolę porucznika Aldo Raine'a, bo wcześniejsze osiągnięcia artysty dowodziły, że znajdują się w nim odpowiednie pokłady agresji zmieszanej z czarnym humorem, by znakomicie odtworzyć na ekranie bezwzględnego dla przeciwników żołnierza. Nawet w tym wojennym filmie Pitt przemycił też tak charakterystyczną dla niego autoironię (scena, gdy "mówi" po włosku przejdzie zapewne do historii kina).


"Drzewo życia" (2011)

W 2011 roku aktor zagrał w dwóch filmach. "Moneyball" gości na naszych ekranach zaledwie od kilku dni, ale większość kinomanów zdążyła się już zapoznać z tegorocznym zdobywcą Złotej Palmy w Cannes, czyli "Drzewem życia". Cokolwiek by nie mówić o tym nierównym (mimo że przez wielu uważanym za wybitny) obrazie Terrence'a Malicka, trzeba przyznać, że Pitt jest jego najjaśniejszym punktem.

Stworzył fascynujący portret niezwykle wymagającego ojca rodziny, tyrana, który w sposób niemal destrukcyjny kocha swoje dzieci. Stara się wpoić im swoje przekonania (także religijne), bawi się z nimi, uczy je, a jednocześnie niszczy za sprawą swojego charakteru, stosowanych kar, przemocy. Dawno nie było na ekranie tak złożonej postaci, emocjonalnej, a zarazem wyrachowanej. Wybitna rola.


Wy też macie swoje ulubione role Brada Pitta? A może, podobnie jak my, uważacie, że każda jego kreacja zasługuje na uwagę?

Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brad Pitt | życia | role
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy