Bracia Coen mierzą się z legendą
Prosić się o to, by porównywano cię z Johnem Wayne'em? Generalnie rzecz biorąc, nie jest to najlepszy pomysł z punktu widzenia aktora. Ukochany przez widzów "Duke" dla wielu wciąż pozostaje uosobieniem gwiazdora filmowego, którego wielkość w wymiarze symbolicznym dorównywała jego wzrostowi.
Jest to jedna z przyczyn, dla których praktycznie żaden obraz z udziałem Wayne'a nie doczekał się remake'u. Dlaczego więc jeden z najwybitniejszych współczesnych aktorów miałby ryzykować przegraną w starciu z legendą?
Przeczytaj recenzję filmu "Prawdziwe męstwo" na stronach INTERIA.PL!
Najwyraźniej nikt nie powiedział o tym Jeffowi Bridgesowi. A on nie tylko przyjął propozycję zagrania w nowej wersji westernu "Prawdziwe męstwo" w reżyserii braci Joela i Ethana Coenów - filmie, który przyniósł Wayne'owi jego jedynego Oscara - ale też odważył się odtworzyć słynną scenę, w której jednooki szeryf "Rooster" Cogburn atakuje złoczyńców, dzierżąc w każdej dłoni rewolwer i... jadąc okrakiem na galopującym koniu, z lejcami w zaciśniętych zębach.
W scenerii luksusowego hotelu w Hollywood, podczas wspólnego wywiadu, bracia Coen przyznają, że mieli wątpliwości co do tej właśnie sceny - i nie chodziło bynajmniej o to, czy Bridges jest w stanie dorównać Wayne'owi, ale o to, czy jego zęby dorównają zębom poprzednika. Jeff dopiero co odebrał Oscara za główną rolę w "Szalonym sercu" (2009) i reżyserski duet nie chciał pozbawiać go uzębienia.
- Ta scena była nam jednak potrzebna - mówi Joel Coen. - To przecież wielki finał całej fabuły. Musieliśmy podejść do tej kwestii z szacunkiem. Zęby Jeffa były nam niezbędne.
- Martwiliśmy się tylko tym, czy Jeff w ogóle będzie w stanie coś takiego zrobić - dodaje Ethan Coen. - Czy da radę jechać konno, strzelać z rewolwerów i kierować koniem za pomocą lejców trzymanych w zębach? Co na to jego dentysta?!
Na szczęście w połowie wywiadu zjawia się Jeff Bridges, który przedstawia na problematyczną scenę z własnego punktu widzenia.
- Zacznę od tego, że jazda konna z lejcami w zębach jest bardzo trudna - mówi Bridges. - A tak się składa, że ja jestem właścicielem rancza i stada koni. Do tego zadania potrzebny jest naprawdę dobry jeździec. Potrzebny jest też właściwie ukształtowany teren, właściwy koń, a nawet wiatr, który będzie z tobą współpracował.
A zatem w tym przypadku...
- Nakręciliśmy tę scenę w wietrzny dzień, na nierównym terenie - przyznaje Ethan Coen.
- Koń był w porządku - dodaje Joel z półuśmiechem.
- Martwiłem się o swoje zęby - potwierdza Bridges - ale jak ja uwielbiałem, kiedy mój tata [aktor Lloyd Bridges - przyp. aut.] grał akurat w westernie! Przychodził do domu taki niechlujny, w kowbojskich ubraniach i z brudem pod paznokciami. Ja czułem ten sam dreszczyk.
Bracia Coen na pewno się nie obrażą, jeśli widzowie również ten dreszczyk poczują. Więcej - spodziewają się, że ich western, którego budżet wyniósł 35 mln USD, będzie hitem - może nawet największym w ich karierze. - Skrycie podejrzewamy, że jest to pierwszy film braci Coenów, na który nawet babcie wybiorą się do multipleksów - mówi Joel.
Możecie jednak być pewni, że bracia - znani z filmów, które przekraczają granice gatunków, a także upodobania do czarnej komedii - świeżym okiem spojrzeli na "Prawdziwe męstwo". Może nawet jest to spojrzenie bardziej niż świeże: zamiast potraktować klasyczny obraz Henry'ego Hathawaya z 1969 roku jako punkt wyjścia, wrócili do źródła, czyli uznanej powieści Charlesa Portisa, wydanej rok wcześniej.
W dziele Coenów, które w sposób zauważalny dochowuje większej wierności serio komicznemu tonowi książki, trzynastoletnia Hailee Steinfeld gra Mattie Ross, zawziętą czternastolatkę, zdeterminowaną, by wytropić tchórza, który zabił jej ojca, zabrał jego konia i ukradł dwie bryłki złota schowane za jego pasem. Chcąc uzyskać niezbędną "siłę rażenia", dziewczyna zwraca się o pomoc do szeryfa Cogburna, mało skłonnego do współpracy alkoholika. W filmie występują również Matt Damon jako Strażnik Teksasu LaBoeuf i Josh Brolin jako zabójca. Żaden z tych aktorów nie jest znany z ról w westernach, ale dla Coenów nie stanowiło to problemu.
- Nigdy nie myśleliśmy o "Prawdziwym męstwie" jako o filmie gatunkowym - mówi Ethan. - Zakochaliśmy się po prostu w powieści, a potem doszliśmy do wniosku, że jest to właściwie taki western, ponieważ są tam faceci na koniach, którzy strzelają z pistoletów.
Jego brat woli jednak myśleć o "Prawdziwym męstwie" w innych kategoriach.
- Kiedy się nad tym zastanowić, okazuje się, że to kino przygodowe dla starszej młodzieży - mówi Joel. - To czysta "Paulina w niebezpieczeństwie" [niemy serial z 1914 r. przedstawiający perypetie młodej dziewczyny - red.]. Mamy tu do czynienia z wielką strzelaniną w otwartym polu, podczas której nasza nastoletnia bohaterka trafia człowieka, a potem wpada do jamy pełnej węży. To właśnie jest warstwa akcji.
Prawdę mówiąc, bracia Coen postrzegają jednak swój film jako komedię, aczkolwiek wielce niekonwencjonalną.
- Tak naprawdę w powieści jest dużo humoru - mówi Joel. - Był to jeden z czynników, które najbardziej pociągały nas w pomyśle przeniesienia tej książki na ekran. Bardzo spodobał nam się również język, jakim została napisana.
- W tej historii jest swoista ceremonialność - wyjaśnia Ethan. - Bardzo podobał mi się kwiecisty sposób wypowiadania się bohaterów. Nie zmieniliśmy go ani na jotę. Jeff zwrócił uwagę na obco brzmiącą naturę partii dialogowych i brak jakichkolwiek skrótów w scenariuszu. Dla nas język ten brzmiał jak muzyka.
Obsadzenie Bridgesa i Brolina w odpowiednich rolach nie było trudne - obaj są w końcu weteranami filmów wyreżyserowanych przez Coenów. Bracia nie namyślali się również długo przed zwerbowaniem hollywoodzkiego pierwszoligowca, jakim jest Damon. Osobną kwestią był jednak wybór odtwórczyni roli odważnej, czternastoletniej Mattie. Joel i Ethan przekonali się, że niewiele dziewcząt w tym wieku daje sobie radę z takimi dialogami.
- Kiedy zobaczyliśmy nagranie z pierwszego przesłuchania Hailee - wspomina Joel - było dla nas jasne, że zostawiła w tyle 99,9 procent spośród setek tysięcy dziewczynek, które przeczytały wybrane kwestie i przegrały w konfrontacji z językiem, który okazał się dla nich za trudny.
- Dla Hailee język nigdy nie był problemem - zgadza się Ethan. - Poruszała się w tej materii z absolutną swobodą, opanowawszy ją od ręki.
Kiedy Hailee dołączyła już do obsady, okazało się, że język i tak jest najmniejszym problemem. Panna Steinfeld musiała nauczyć się strzelać z broni palnej, skręcać cygara i jeździć konno - nie wspominając już o udziale w dość intensywnych scenach akcji.
"Tę robotę po prostu trzeba kochać" - mówił w jednym z wywiadów Josh Brolin, mając na myśli współpracę z braćmi. "Z Hailee było tak, że pięć minut po tym, jak się poznaliśmy, musiałam rzucić się na nią i przyłożyć jej nóż do gardła. Nie miała z tym najmniejszego problemu, a Coenowie byli zachwyceni".
Bracia bez skrupułów uciekali się również do zapożyczeń z pierwowzoru - ale też nie bali się wprowadzać gruntowanych zmian tam, gdzie uznali to za stosowne.
- Zacznijmy od tego, że byliśmy dziećmi, kiedy na ekrany kin wszedł oryginał - mówi Joel, a Ethan dopowiada: - Mamy w tym zakresie tylko mgliste wspomnienia.
A oto przykład, jak działa mieszanka tych dwóch strategii: szeryf Cogburn wciąż ma na oku charakterystyczną przepaską - ale...
- Przepaska została przesunięta z lewego oka na prawe - mówi Jeff Bridges. - Na planie najpierw przymierzaliśmy ją do prawego oka, a potem do lewego. Dla mnie jednak nie wyglądała na nim tak dobrze. Po prostu pasowała do prawego, i tyle.
- Pamiętam, że przekładaliśmy ją kilka razy - wspomina Joel. - Ostatecznie nie wiedziałem nawet, że w końcu zmieniliśmy jej położenie w stosunku do pierwowzoru. Nie było to zamierzone.
- Ja sugerowałem przekładanie jej z oka na oko podczas różnych ujęć - żartuje Ethan.
- Czasami zapominałem opuścić przepaskę, gdy kamera była już włączona, a potem pytałem: "Co myślicie o tym ujęciu, chłopcy?" - dodaje Bridges. - A oni na to: "Przepaska! Przepaska!".
- Trzeba było zdecydować się na dwie i zakrywać mu oboje oczu w każdej scenie - śmieje się Ethan. - To dopiero byłoby definiowanie klasycznego westernu na nowo!
W dzieciństwie bracia Coen oglądali wszystkie filmy, jakie tylko mogli zdobyć w swojej rodzinnej Minnesocie. Wspólnie zrealizowali takie obrazy, jak "Śmiertelnie proste" (1984), "Arizona Junior" (1987), "Ścieżka strachu" (1990), "Barton Fink" (1991), "Fargo" (1996), "Big Lebowski" (1998) i "Tajne przez poufne" (2008). Nakręcony w 2007 roku "To nie jest kraj dla starych ludzi" przyniósł im Oscara dla najlepszego filmu, za reżyserię i za najlepszy scenariusz adaptowany.
Już na początku swojej wspólnej działalności bracia uzgodnili, że Joel będzie miał nieograniczoną swobodę w kwestiach dotyczących reżyserii, a Ethan - produkcji. Scenariusze bracia piszą wspólnie. Niezmiennie utrzymują jednak, że swoje filmy reżyserują i produkują razem, a od czasów "Ladykillers" (2004) umowa ta ma charakter formalny.
- Jeśli widz kocha nasz film, to kocha dzieło stworzone przez nas obu - mówi Ethan. - Jeśli go nienawidzi, nienawidzi efektu naszej wspólnej pracy. Nie zgadzamy się na żadną inną interpretację.
Cindy Pearlman
"The New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska