"Botoks" przekroczył granicę 2 milionów widzów
"Botoks" Patryka Vegi przekroczył w polskich kinach granicę 2 milionów widzów.
Wynikiem 2,075 mln widzów "Botoks" zapewnił sobie miejsce w elitarnym gronie 2-milionowych produkcji.
Został też oficjalnym numerem jeden rocznego box office w Polsce, spychając z pozycji lidera animację "Gru, Dru i Minionki".
W przedostatni weekend film zadebiutował też w Irlandii i Wielkiej Brytanii, z miejsca odnosząc największy sukces w historii polskiej kinematografii na Wyspach. Wyświetlany na 217 ekranach, w trzy dni zarobił ponad 1,05 mln dolarów. Stał się też największym kinowym hitem na Wyspach jeśli idzie o produkcje nienaglojęzyzczne.
To nie koniec spektakularnych osiągnięć filmu Vegi, do którego emisji prawa zakupiło aż 16 krajów świata - w tym Chiny, Australia, Rosja, Niemcy, USA i Kanada.
Tuż po imponującym weekendzie otwarcia (711 tys. widzów w 3 dni) reżyser Patryk Vega podziękował widzom za zaufanie, sugerując równocześnie, że nieprzychylne recenzje "Botoksu" były "kłamliwe" i "pisane na zlecenie" a negatywne wpisy na forach internetowych były dziełem "wyspecjalizowanej agencji".
"Kochani, W ciągu ostatnich dni wielu z Was pytało mnie o przyczyny medialnej nagonki na film 'Botoks' oraz negatywnych wpisów na forach, wysyłanych z tych samych adresów ip, na zlecenie wyspecjalizowanej agencji. Dla mnie odpowiedź jest jasna. 'Botoks' jest filmem, który rozszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością. A to, czego jesteśmy świadkami, jest niczym innym, jak starciem ciemności ze światłem (...). Dziękuję Wam, że poszliście na mój film, chociaż mówiono Wam, byście tego nie robili. Cieszę się, że od tej chwili to Wy będziecie mówić o 'Botoksie', bo nie zagłuszy Was żadna kłamliwa, pisana na zlecenie recenzja" - napisał reżyser na Facebooku.
"Botoks" to rodzaj publicystyki opartej na krzykliwym tytule, który rozciągnięto do niewydarzonego artykułu - niepogłębionego i nieciekawego, okazującego się jedynie wprowadzającym niepotrzebne zamieszanie fake newsem. Ma Vega szczęścia, że Polacy lubią fake newsy - pisał dla Interii Artur Zaborski.