Reklama

"Boston Strangler": Keira Knightley na tropie seryjnego mordercy

Nie słabnie moda na produkcje o seryjnych mordercach. Po ogromnym sukcesie serialu poświęconego Jeffreyowi Dahmerowi, kolejnym słynnym morderczym psychopatą, którym zainteresowali się filmowcy, jest Albert DeSalvo - znany jako Dusiciel z Bostonu. W rolach głównych w produkcji o jego życiu zobaczymy Keirę Knightley oraz Carrie Coon. Magazyn "Empire" właśnie opublikował pierwsze zdjęcia z filmu "Boston Strangler".

"Boston Strangler": Keira Knightley na tropie seryjnego mordercy

Keira Knightley w filmie "Boston Strangler" wciela się w rolę dziennikarki Loretty McLaughlin. To właśnie ona jako pierwsza wskazała na to, że za serią morderstw dokonanych na terenie Bostonu może stać jeden sprawca. Gdy odkryto kolejne ofiary zwyrodnialca, McLaughlin kontynuowała swoje śledztwo, w którym pomagała jej koleżanka, Jean Cole (Carrie Coon). Pomimo trudności wynikających z wszechobecnego seksizmu obie dziennikarki próbowały dojść do prawdy, ryzykując przy tym życiem.

Reklama

Loretta McLaughlin miała rację. Sprawcą okazał się Albert DeSalvo. Gdy został zatrzymany przez policję za serię gwałtów, miał przyznać się do zabicia trzynastu kobiet na terenie Bostonu w latach 1964-67. Nigdy jednak nie udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że był on sprawcą wszystkich czynów, które przypisywano Dusicielowi z Bostonu. Według pojawiających się później hipotez, zabójstw mogło dokonać więcej sprawców.

"Dorastając w Bostonie, zawsze słyszało się o Dusicielu, ale nigdy tak naprawdę nie znałem tej sprawy, dopóki kilka lat temu nie zacząłem o tym czytać. Zafascynowało mnie, jak bardzo jest ona złożona. Zawsze lubiłem opowieści o dziennikarzach badających sprawy i tak odkryłem te dwie dziennikarki. Począwszy od Loretty, która nadała mordercy jego słynny pseudonim. Była bardzo ambitną dziennikarką w świecie zdominowanym przez mężczyzn, a ta sprawa była punktem zwrotnym w jej karierze" - opowiada reżyser filmu, Matt Ruskin.

Nie było to jedyne odkrycie, jakiego dokonał w trakcie pracy nad filmem. "Okazało się, że wnuczka Jean Cole jest moją dawną przyjaciółką. Zadzwoniłem do niej, a ona przedstawiła mnie rodzinom Loretty i Jean. Powitali mnie z otwartymi ramionami, udostępnili stare zdjęcia, wycinki z gazet i dzielili się ze mną swoimi historiami. W tym momencie byłem już całkowicie poświęcony przekazaniem ich dalej" - opowiada reżyser. Zaznacza jednak, że nie było to proste. Również dlatego, że nie istnieje już duża część starego Bostonu, w którym rozgrywała się ta prawdziwa historia.

Premiera filmu "Boston Strangler" została zaplanowana na 17 marca tego roku na platformach streamingowych Hulu i Disney+.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy