Reklama

Bogusław Linda kończy 55 lat!

Film, jak piękna kobieta, potrzebuje pieniędzy - twierdzi Bogusław Linda, który dziś kończy 55 lat.

Urodził się w Toruniu 27 czerwca 1952 roku i od zarania był zafascynowany filmem. W latach młodzieńczych czy raczej chłopięcych uwielbiał amerykańskie westerny, a jego ulubione były dwa: "Siedmiu wspaniałych" i "Rio Bravo".

Zbuntowany idol

Ale swoją karierę filmową budował krok po kroku. Wprawdzie jeszcze przed szkołą teatralną zagrał w serialu "Czarne chmury", ale jakiś mało znaczący epizod; miał trudności z przejściem przez zdjęcia próbne, był odrzucany jako ... aktor niezdolny. Jednak nie poddał się i w 1975 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie, gdzie - zaraz po studiach - związał się ze Starym Teatrem. Później był Teatr Polski we Wrocławiu, a dopiero w następnej kolejności teatry warszawskie - Współczesny i Studio.

Reklama

"Ale teatr to nie dla mnie" - skonstatował kiedyś w wywiadzie.

"Jestem samotnikiem i nie odpowiada mi pozostawanie w zespole, odpowiedzialność zbiorowa, powtarzalność codziennego rytuału...".

Tymczasem w szkole teatralnej nie tylko nie mówiło się o graniu w filmie, lecz nawet zabraniano w nim udziału. Jego profesorowie nie uważali aktorstwa filmowego za szlachetny zawód. Szlachetne było tylko granie na scenie.

Linda twierdzi, że jego edukacja filmowa zaczęła się od momentu, gdy poznał w Krakowie pewnego Amerykanina polskiego pochodzenia, który robił doktorat z Witkacego. I ów Amerykanin był zapalonym kinomanem, opowiadał Lindzie anegdoty o aktorach, planach zdjęciowych, o sposobie gry. Uwrażliwił Lindę na odmienność grania w kinie amerykańskim, na specyficzne dialogi, na tamtejszą "metodę" i na to, że można to także w Polsce wykorzystać.

Zwrócił wreszcie uwagę Lindy na sposób gry amerykańskich idoli - na Marlona Brando, Jacka Nicholsona, Roberta De Niro. Rzeczywiście, przydały się Lindzie te uwagi i spostrzeżenia. A z pewnością nie podlega dyskusji, że film zawładnął nim bez reszty.

Zagrał ok. 30 ról filmowych, m. in. w takich filmach, jak: "Kroll", "Tato", "Operacja Samum", jednak jego pozycję jako aktora filmowego ugruntował film "Psy" Władysława Pasikowskiego, który wykreował wizerunek Lindy-macho.

Linda jest bodaj jedynym gwiazdorem w polskim kinie. I jak żaden inny polski aktor budzi kontrowersje.

"Publiczność niechętnie oddziela jego role od jego osoby" - pisał Tadeusz Lubelski.

"I ewolucja tej właśnie postaci, na którą składają się role przemieszane z pozaekranowym wizerunkiem aktora, szczególnie dziś zastanawia: pociąga a zarazem niepokoi. Jedni mówią, że to idol zbuntowany (...). Drudzy powiadają, że to idol upadły: że zdegradował się na własne życzenie".

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: Twierdzi | film | Bogusław Linda | Bogusław
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy