Bogumił Kobiela: Wierzył, że zanim skończy 40 lat, trafi mu się jeszcze rola życia
W czasach PRL-u nie było internetu, plotkarskiej prasy, a jednak byli aktorzy, których znano i uwielbiano. Należał do nich Bogumił Kobiela. Kochano go za to, że był prawdziwym artystą, który uczył widza śmiać się, ale też i myśleć.
Bliscy i fani nazywali go po prostu Bobek. Urodził się 31 maja 1931 roku w Katowicach. W Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie zaprzyjaźnił się ze Zbigniewem Cybulskim.
Po studiach razem rozpoczęli karierę na Wybrzeżu. Występowali w miejscowych teatrach, kabaretach, a przede wszystkim w słynnym Bim-Bomie. Bobek związany był z tym awangardowym teatrzykiem od początku do końca jego istnienia. Wtedy zdobył też popularność jako aktor estradowy. Umiejętności te wykorzystał potem w Warszawie, występując w kabaretach Dudek i Wagabunda.
W 1960 roku przeniósł się do Warszawy. Pracował bez wytchnienia - w teatrze, telewizji, kabarecie i oczywiście występował w filmach. Andrzej Wajda powiedział o nim, że był obdarzony wspaniałą techniką aktorską i mógł zagrać wszystko. Sam Bobek mówił wtedy o sobie, że bryluje głównie na drugim planie. Jednak kilku jego ekranowych bohaterów przeszło do historii naszej kinematografii.
Rolę życia stworzył w "Zezowatym szczęściu" Andrzeja Munka. Rola Jana Piszczyka napisana została specjalnie dla niego. Nigdy już nie dostał propozycji na miarę tej postaci. Wierzył, że zanim skończy 40 lat, trafi mu się jeszcze oferta filmowa, którą zabłyśnie.
Inne, ciekawe role zagrał w filmach "Popiół i diament", "Lalka", "Przygody pana Michała", "Eroica", "Małżeństwo z rozsądku", "Kryptonim nektar", "Człowiek z M-3" i w "Przekładańcu". Ciekawą drugoplanową postać, kawalera Toledo, stworzył w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha J. Hasa.
W Gdańsku wspólnie pracowali i razem mieszkali w sopockiej kawalerce. Cybulski i cztery lata młodszy od niego Kobiela uważani byli za ówczesnych celebrytów. Jeden zabójczo przystojny, drugi mniej urodziwy, ale pełen radości życia, "atakowani" byli przez grupy nastolatek, gdzie tylko się pojawili. Aktorzy urządzali rajdy po plaży wspólną jaskrawożółtą SHL-ką, potem przesiedli się na czeską Jawę, a gdy udało się im kupić drugi motocykl, to stali się "królami życia", śmigali po całym Trójmieście, imponując dziewczynom.
Ich przyjaźń przetrwała aż do tragicznej śmierci Zbigniewa Cybulskiego w 1967 roku. Swoją rozpacz po stracie bliskiego przyjaciela Kobiela wyraził w filmie Wajdy "Wszystko na sprzedaż", nakręconym w hołdzie Cybulskiemu. Bobek, grając tam siebie, wykrzyczał słowa, których nie było w scenariuszu: "Nie wiem, nie wiem nic. Stał tu, był, rozpłynął się, nie ma go!".
Bogumił Kobiela był wielkim pasjonatem samochodów. Pierwsze auto, używanego Fiata 600, kupił w 1959 roku. Zamienił go na luksusowe BMW 1600. 2 lipca 1969 roku jechał z Warszawy do Gdańska, towarzyszyła mu ukochana żona Małgorzata. Po drodze zabrali jeszcze dwóch autostopowiczów. Padał deszcz, pod Koronowem, niedaleko Bydgoszczy, samochód wpadł w poślizg i zderzył się czołowo z Jelczem. Najbardziej ucierpiał właśnie aktor.
Lekarze przez osiem dni walczyli o jego życie. Bogumił Kobiela zmarł 10 lipca na skutek obrażeń wewnętrznych. Miał 38 lat. Artystę pochowano na cmentarzu w Tenczynku pod Krakowem. Zamiast kwiatów żona i bliscy przynieśli na jego grób grzyby, które uwielbiał zbierać w miejscowych lasach.
Helena Świerzbińska