Bogumił Kobiela: Przeczuwał tragedię
Los zabrał mu najlepszych przyjaciół. Czuł, że będzie następny. Nie pomylił się.
Co z niego wyrośnie? - zastanawiali się rodzice po kolejnym psikusie syna. Bo Bogumił Kobiela (ur. w 1931 r.) od dziecka lubił żarty. Kiedyś odstawił mały teatrzyk, który miał doprowadzić dorosłych do wniosku, że wpadł do studni. Udało się! Siedział w ukryciu i z satysfakcją obserwował, jak straż pożarna wypompowuje wodę. Innym razem usiłował podciąć laską samego Jarosława Iwaszkiewicza, który bywał w dworku jego dziadków, znamienitych obywateli Śląska. Gdy pisarz zwrócił mu uwagę, że mógł go przewrócić, urwis odpowiedział, że właśnie o to chodziło.
Po maturze miał studiować ekonomię. Jednak niemal w ostatniej chwili zmienił zamiar i wyjechał z rodzinnych Katowic na studia aktorskie w Krakowie. Gdy je skończył, z grupą absolwentów zawędrował aż do Trójmiasta, by pracować w Teatrze Wybrzeże. W Sopocie dzielił mieszkanie ze swoim przyjacielem Zbyszkiem Cybulskim.
"W jednym miesiącu Zbyszek odnajmował to mieszkanie Kobieli, a w drugim odwrotnie. I jeden od drugiego zdzierał przy tym strasznie. Aby tam wejść, trzeba było dzwonić po kilkanaście razy, beczeć, porykiwać pod oknami, nim otworzono balkon i zawołano oczekującego pacjenta" - wspominał Jerzy Afanasjew, który współtworzył z przyjaciółmi teatrzyk studencki Bim-Bom, legendę tamtych lat.
Zbyszek i Bobek (tak Kobielę nazywali koledzy) byli jak bracia. Połączyło ich podobne poczucie humoru i podobna wrażliwość artystyczna. Ciągle robili sobie żarty. Jednego dnia Bobek wysłał Zbyszka do radia na sfingowany wywiad. Spotkała go za to zemsta. Gdy był sam na sam z pewną panią, ta nagle przeprosiła go i powiedziała, że musi na chwilę wyjść. W tym momencie do pokoju wtargnęło kilku drabów z nożami. Kobiela przestraszył się i na kolanach zaczął błagać o litość. Dopiero po chwili wyszło na jaw, że to żart Zbyszka. O dziwo, obaj to kochali. Przemieszkali więc razem aż sześć lat. Nawet pierwszy motocykl kupili na spółkę. Była to stara SHL-ka, którą jeździli na zmianę.
Na początku lat 60. o beztroskich aktorów upomniało się dorosłe życie. Zbyszek ożenił się w 1960 r., Bobek trzy lata później. Swoją przyszłą żonę Kobiela poznał na plaży. Małgorzata była studentką Akademii Medycznej i na wakacje przyjechała do Karwi. On kręcił film, a ona przyszła podglądać pracę filmowców. Wypatrzył ją w tłumie gapiów i tak się zaczęło. Po roku pobrali się, a aktor zdecydował się na przeprowadzkę do Warszawy, gdzie miał więcej możliwości pracy.
Rola w "Zezowatym szczęściu" sprawiła, że był już znany. Nie przełożyło się to jednak w żaden sposób na finanse młodych małżonków. Zamieszkali w małym mieszkanku z ciemną kuchnią, które dostali po znajomości. Aby dostać telefon poza kolejką, Kobiela musiał złożyć wiele wizyt w odpowiednich urzędach. Aktor ciężko pracował, by zarobić na życie, jakie chciał zapewnić ukochanej.
Przyjmował praktycznie każdą rolę. "Żyję z zegarkiem w ręku, pomiędzy kabaretem, filmem, telewizją, ciągle w pociągu, autobusie, taksówce" - mówił sam o sobie. Bieganinie tej towarzyszyły wyrzuty sumienia, że nie poświęca ukochanej żonie tyle czasu, na ile zasługuje. Próbował jej to wynagradzać prezentami.
Miał też Bogumił Kobiela wielką słabość - samochody. Wiosną 1965 r. mógł więc spełnić swoje wielkie marzenie - kupił nowe BMW. Był to okres, kiedy wreszcie dobrze mu się powodziło materialnie. Napisał wtedy do żony list: "Naprawdę boję się coraz częściej, że może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, złego, bo nam za dobrze. A ja myślę, że przyroda zawsze wyrównuje, niestety".
Wkrótce potem los rzeczywiście dał o sobie znać. W 1967 r. zginął Zbyszek Cybulski. Dwa lata później zmarł w tragicznych okolicznościach kolejny bliski kolega - Krzysztof Komeda. Bobek czuł, że będzie następny. Na początku lipca 1969 r. jechał z żoną do Gdańska. Padało, więc ulitował się i zabrał dwóch autostopowiczów. Na zakręcie w Buszkowie jego auto wpadło w poślizg i uderzyło w jadący z naprzeciwka autobus. Żonie i autostopowiczom nic poważnego się nie stało. Bogumił Kobiela zmarł kilka dni później w szpitalu w Bydgoszczy. Miał 38 lat.