Reklama

Bob Geldof nie znosi kultowego filmu, w którym zagrał główną rolę

Bob Geldof, który jest gościem specjalnym toruńskiego festiwalu filmowego EnergaCamerimage 2023, oświadczył, że wstydzi się swojego występu w słynnym dziele Alana Parkera „Pink Floyd: The Wall” (polski tytuł: „Ściana”).

Bob Geldof, który jest gościem specjalnym toruńskiego festiwalu filmowego EnergaCamerimage 2023, oświadczył, że wstydzi się swojego występu w słynnym dziele Alana Parkera „Pink Floyd: The Wall” (polski tytuł: „Ściana”).
Bob Geldof (L) i operator filmowy Peter Biziou (P) podczas rozmowy z publicznością po pokazie filmu "Pink Ployd - The Wall" na festiwalu EnergaCAMERIMAGE /Mikołaj Kuras /PAP

Fabuła dramatu muzycznego z 1982 roku została oparta na treści koncepcyjnego albumu zespołu Pink Floyd zatytułowanego właśnie "The Wall". Geldof wcielił się w nim w rolę Pinka, wyalienowanej gwiazdy rocka. Teraz artysta przyjechał do Torunia wraz z autorem zdjęć do tego filmu, Peterem Biziou. Obaj we wtorek uczestniczyli w projekcji tego dzieła.

Przed pokazem Geldof spotkał się z dziennikarzami. W trakcie konferencji został zapytany o to, czy swój udział w dziele Alana Parkera uważa za przełomowy dla swojej kariery artystycznej. "Nie, nie podoba mi się ten film. Widziałem go dwa razy i byłem zażenowany sobą" - wyznał. I dodał, że źle czuł się już na planie, bo każdego dnia czuł, że "odgrywa kaszanę" i mógł dokończyć pracę tylko dlatego, że właśnie Biziou "uczynił ją bardzo łatwą".

Reklama

Bob Geldof zagrał w filmie "The Wall" dla pieniędzy

Na pytanie, dlaczego więc przyjął wówczas rolę Pinka, odpowiedział: "Dla pieniędzy". Jednak i w tej kwestii czuł się rozczarowany. Jak stwierdził, honorarium nie było "ogromne", ponieważ muzycy Pink Floyd, których opisał jako "hipisów", okazali się sknerami. Jako inny powód, dla którego zdecydował się na zagranie w "Pink Floyd: The Wall", muzyk podał znużenie występami w założonym przez siebie zespole Boomtown Rats i poszukiwanie nowych wyzwań.

Geldof, cytowany m.in. przez serwis "Deadline", przyznał ponadto w Toruniu, że nie nadaje się do aktorstwa, podobnie, jak wielu innych muzyków. "David Bowie nie był dobrym aktorem. Sting nie jest dobrym aktorem. Bob Geldof zdecydowanie nie jest dobrym aktorem" - stwierdził. Jego zdaniem piosenkarzami, którzy sprawdzili się też w kinematografii, byli Frank Sinatra i Elvis Presley.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Camerimage
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy