"Bo we mnie jest seks": 30 procent Kaliny Jędrusik
Najnowszy odcinek swojego wideobloga Tomasz Raczek poświęcił filmom, które pokazywano na tegorocznym festiwalu w Gdyni. Omawiając dzieło "Bo we mnie jest seks" o Kalinie Jędrusik, krytyk wprowadził bardziej osobisty kontekst. Naczelna skandalistka i seksbomba PRL pod koniec swojego życia była jego sąsiadką na warszawskim Żoliborzu.
Film "Bo we mnie jest seks" trafi do kin 12 listopada. Na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni mogli go już jednak obejrzeć widzowie i dziennikarze. Historia osnuta wokół życia Kaliny Jędrusik była jednym z szesnastu filmów zakwalifikowanych do Konkursu Głównego. Grająca kontrowersyjną aktorkę i piosenkarkę Maria Dębska dostała na festiwalu nagrodę za główną rolę kobiecą.
Tomasz Raczek opowiadając na swoi wideoblogu o filmie w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz, bardziej skupił się na snuciu wspomnień o Kalinie Jędrusik. Nie ma się zresztą czemu dziwić, skoro owa artystka była niegdyś jego sąsiadką...
"Kalinę Jędrusik znałem. Poznałem ją co prawda już w ostatniej fazie życia, gdy była bardzo uważna, gdy Stanisław Dygat (mąż artystki, pisarz, felietonista - przyp. red.) już nie żył. Ona była chora na astmę, na serce, walczyła z nadwagą. W domu miała koty, które kochała, na które była uczulona, co zresztą stało się potem przyczyną jej śmierci, bo zmarła na atak astmy wywołany prawdopodobnie uczuleniem na sierść kocią. Krótko mówiąc, poznałem ją w czasie, kiedy już nie była królową seksu i obiektem westchnień mężczyzn w całej Polsce" - wspominał znany krytyk filmowy.
"Miałem okazję z nią rozmawiać, słyszeć jej głos, poznać jej sposób mówienia. Choć pod koniec życia stała się bardzo religijna, bardzo wierząca, właściwie zaprzeczająca swojej legendzie z czasów, gdy była młoda, gdy była prowokacyjna, gdy była błyskotliwą inteligentką, której nienawidziły komunistyczne żony hierarchów, a raczej przywódców. Zresztą hierarchowie też jej nie lubili, bo krzyż eksponowała na bardzo bujnym biuście, który był podziwiany. A pozwalała go podziwiać, bo lubiła duże dekolty. No więc Kalina Jędrusik była wyjątkowa. Przede wszystkim dlatego, że miała prawdziwy seksapil, który łącząc się z inteligencją, z wyrafinowaniem, także z pewną wulgarnością, która była jej cechą (...). Na większość kobiet działała, jak płachta na byka, a na mężczyzn działała jak afrodyzjak i przyciągała ich do siebie" - opowiadał Raczek.
Następnie dziennikarz odniósł się do samego filmu. "Maria Dębska gra Kalinę Jędrusik w taki sposób, że mi się nie kojarzy z Kaliną Jędrusik. Jest podobna, jest wystylizowana na Kalinę. Ale w Kalinie nie chodziło tylko o to, jak ona wygląda. Chodziło przede wszystkim, jak ona się zachowuje, jak ona mówi na przydechu, jak ona śpiewa, jak ona interpretuje. Bo ona była nie tylko taką magiczną postacią. Ona też była świetną aktorką, świetnie interpretującą. Gdy widzę piosenki w wykonaniu Marii Dębskiej, to widzę 30 proc. Kaliny Jędrusik. Dlatego nie mam pełnej satysfakcji po tym filmie" - oceniał Raczek.
"Wiem, że on był od początku zamierzony jako film rozrywkowy. Ale wyszło coś w stylu serialu 'Osiecka'. Może trochę lepiej, niż w przypadku 'Osieckiej', ale niedaleko. I w sumie nie miałem satysfakcji, przyjemności po obejrzeniu tego filmu. Przypomniałem sobie wiele anegdot z tych, które nie zostały w filmie wykorzystane, a wiele zostało wykorzystanych. (...) Ale pomimo tego, że one same w sobie są zabawne i zawsze mi się wydawało, że one są genialne i fantastycznie ją charakteryzujące, to w sytuacji, gdy były wykorzystane w filmie w ogóle na mnie nie działały. Przepadały tak, jakby były głuche, jakby wpadały w jakąś dziurę. No, ale może ja za dużo sobie obiecywałem, może za wiele wiem o Kalinie Jędrusik. Może za wiele mam nabudowanych własnych emocji, żeby to mogło wypalić" - mówił krytyk.
Na koniec Raczek zauważył, że "Bo we mnie jest seks" zrobiły same kobiety. Nie jest pewny, czy był to najlepszy wybór, bo żeby zrozumieć Kalinę Jędrusik, "trochę testosteronu, by się przydało".