Reklama

Bill Murray gra na perkusji

Jeden z największych oryginałów wśród gwiazdorów Hollywood, znany z takich hitów, jak „Dzień świstaka”, „Między słowami” czy „Pogromcy Duchów”, znów zaskoczył swoich fanów.Tym razem wystąpił u boku indie rockowej wokalistki i gitarzystki Jenny Lewis. Wykonali cover tegorocznego przeboju Drake'a: „Laugh Now Cry Later”. Murray zagrał na perkusji. W swoim stylu, czyli z ponurą, acz komiczną determinacją.

Jeden z największych oryginałów wśród gwiazdorów Hollywood, znany z takich hitów, jak „Dzień świstaka”, „Między słowami” czy „Pogromcy Duchów”, znów zaskoczył swoich fanów.Tym razem wystąpił u boku indie rockowej wokalistki i gitarzystki Jenny Lewis. Wykonali cover tegorocznego przeboju Drake'a: „Laugh Now Cry Later”. Murray zagrał na perkusji. W swoim stylu, czyli z ponurą, acz komiczną determinacją.
Bill Murray: Człowiek wielu talentów /Massimo Valicchia/NurPhoto /Getty Images

Bill Murray znany jest z tego, że robi rzeczy, których inni nie odważyliby się zrobić. Potrafi dosiąść się w restauracji do obcych ludzi i wyjadać im frytki albo wprosić się na wesele. Fanów aktora nie powinny więc już dziwić dziwić jego nieszablonowe poczynania. A jednak Murray wciąż potrafi ich zaskoczyć. Tym razem pokazał, że potrafi nie tylko śpiewać (co nie raz pokazał na ekranie, ale też grać na perkusji.

Zrobił to z Jenny Lewis, która - zanim poważnie zaangażowała się w komponowanie i wykonywanie utworów muzycznych - dała się poznać jako aktorka w produkcjach dla nastolatków (m.in. "The Wizard", czyli "Czarodziej", "Troop Beverly Hills") oraz w serialu "Brooklyn Bridge". W 2015 roku wystąpiła w wyreżyserowanej przez Sofię Coppolę świątecznej komedii muzycznej "A Very Murray Christmas". Tam zaśpiewała kilka piosenek, w tym "Baby, It's Cold Outside " w duecie z Billem Murrayem.

Reklama

Od tamtego czasu Lewis i Murray przyjaźnią się, a najnowszy efekt ich współpracy, to wspomniany cover, opublikowany przez Lewis w Instagramie. Sama Lewis podsumowała go wpisem: "Śmiej się teraz, płacz później". Murray też się w końcu lekko uśmiecha. Na sam koniec, gdy zupełnie gubi rytm.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Bill Murray
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy