Reklama

Bezlitosny Mike Myers? Kazał zwolnić ochroniarza, bo... spojrzał mu w oczy

Mnóstwo komentarzy wywołało niewinne nagranie z planu filmu "John Wick 4", na którym widać, jak Keanu Reeves pomaga technikom wnieść ciężki sprzęt na górę schodów. Jedni wychwalają go za ten gest, inni uważają, że taka pomoc to nic szczególnego. Do tej pierwszej grupy należy Jay Brody, który po obejrzeniu tego filmiku przypomniał sobie o swoich doświadczeniach z innym filmowym gwiazdorem. I wyznał, że Mike Myers zwolnił go z pracy na planie filmu "Guru miłości" tylko dlatego, że... odważył się spojrzeć mu prosto w oczy.

Mnóstwo komentarzy wywołało niewinne nagranie z planu filmu "John Wick 4", na którym widać, jak Keanu Reeves pomaga technikom wnieść ciężki sprzęt na górę schodów. Jedni wychwalają go za ten gest, inni uważają, że taka pomoc to nic szczególnego. Do tej pierwszej grupy należy Jay Brody, który po obejrzeniu tego filmiku przypomniał sobie o swoich doświadczeniach z innym filmowym gwiazdorem. I wyznał, że Mike Myers zwolnił go z pracy na planie filmu "Guru miłości" tylko dlatego, że... odważył się spojrzeć mu prosto w oczy.
Mike Myers /Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic /Getty Images

Jaya Brody'ego, który dziś pracuje jako didżej w jednej z kanadyjskich stacji radiowych, do zwierzeń skłoniły komentarze pod nagraniem ukazującym Keanu Reevesa dźwigającego po schodach ciężki filmowy sprzęt. Niektórzy z komentujących twierdzili, że chwalenie aktora za taką pomoc jest przesadą i że nie zrobił on niczego wyjątkowego.

Innego zdania jest Brody. "Ludzie uważają, że Keanu nie zasłużył na pochwały za pomaganie. Nie mają pojęcia, jak to jest pracować na planie filmu. Mike Myers zwolnił mnie kiedyś z planu 'Guru miłości', bo nasze spojrzenia się spotkały. A pracowałem tam jako jego ochroniarz! Dajcie Keanu kwiaty!" - napisał na Twitterze didżej.

Reklama

Reakcje na powyższy tweet skłoniły Brody'ego do małego sprostowania. Didżej poinformował, że nie był osobistym ochroniarzem gwiazdora na planie filmu, który odniósł potem spektakularną klapę finansową.

"Pracowałem przy ochronie tego filmu. Zadzwonili i zapytali mnie o to, czy chciałbym pilnować na planie przyczepy Myersa. Pomyślałem, że to będzie proste i się zgodziłem. Wcześniej robiłem już coś takiego. Ostrzegli mnie jednak, bym nie patrzył mu prosto w oczy. Zdziwiłem się, bo jak miałem go w ten sposób ochraniać, ale powiedzieli mi, że jeśli tak zrobię, to zostanę wylany" - opowiedział w podcaście "Carly and Jay".

Brody z zastosowaniem się do tej rady miał pewien problem. Myers we wspomnianym filmie grał indyjskiego guru Pitkę i występował w kostiumie. Jego ochroniarz nie wiedział, jak aktor będzie wyglądał w charakteryzacji.

"Pierwszy dzień, pierwsza godzina. Siedzę na planie. Nie mam pojęcia, jak Myers będzie wyglądał w kostiumie. Nagle zbliża się do mnie facet w długiej peruce i ze sztuczną brodą. Myślę, że to może być Mike Myers. Spuściłem wzrok, bo nie chciałem być zwolniony za spojrzenie mu w oczy. No ale przecież musiałem pilnować, żeby nikt nie wszedł z nim do przyczepy, więc podniosłem wzrok i przez chwilę spojrzałem mu w oczy. Kiwnąłem, żeby pokazać, że wszystko jest w porządku i odwróciłem wzrok. W ciągu godziny zadzwonili do mnie, że zostałem zwolniony za złamanie tej dziwnej zasady" - opowiedział Jay Brody.

Do jego wyznań odniósł się już przedstawiciel Myersa. "Mike nic na ten temat nie wie. Nie jest świadomy tego, że ktoś został zwolniony" - powiedział w rozmowie z "Entertainment Weekly". Opisanych przez Brody'ego wydarzeń z planu filmu "Guru miłości" nie chciał jednak komentować.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Mike Myers
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy