Batman: Superbohater mimo woli
Bogaty sierota, który z powodu traumy z dzieciństwa postanawia walczyć ze złem - taki punkt wyjścia mają wszystkie ekranizacje komiksu o Batmanie. Tim Burton, Joel Schumacher i Christopher Nolan postarali się jednak, żeby ich filmy o człowieku-nietoperzu były diametralnie różne.
1939 rok - to wówczas po raz pierwszy pojawiła się upiorna sylwetka rysująca się na tle nieba. Tajemniczy i groźny Batman zjawił się jako samozwańczy obrońca Gotham City, uskrzydlona maszkara kryjąca się w cieniu, ktoś pomiędzy bohaterem a opryszkiem. Kilkadziesiąt lat później stał się znany jako Rycerz Ciemności, skomplikowany człowiek, który tylko dzięki sile woli zmienił się w symbol nadziei i sprawiedliwości dla miasta trawionego przez korupcję i ogólny rozkład.
Ta historia superbohatera stworzonego przez Boba Kane'a (zadebiutował w "Detective Comics #27") to niespotykany fenomen kulturalny, obejmujący słuchowiska radiowe, aktorskie i animowane seriale telewizyjne, filmy pełnometrażowe, gry zręcznościowe oraz niezliczone ilości komiksów. "Batman to jedna z najbardziej interesujących pod względem psychologii postaci w historii naszej kultury" - mówi Paul Levitz, prezes DC Comics, największego anglojęzycznego wydawcy komiksów na świecie.
"Batman nie jest facetem, który odkrywa, że został obdarzony supermocami i po prostu stwierdza: 'Będę przy ich pomocy czynił dobro, bo jestem przyzwoitym człowiekiem'. To mężczyzna, który widział śmierć swoich rodziców, a potem musiał zdecydować, jak na to zareagować. Dręczą go poczucie winy, gniew i żądza zemsty, a jednak postanawia przechodzić przemianę w kogoś, kto może zmienić świat" - dodaje Levitz. Superbohater bez nadzwyczajnych mocy - ambitny zamysł Batmana, aby przekuć umysł i ciało w żywą, oddychającą broń przeciw niesprawiedliwości od zawsze wzbudzał zarówno strach jak i podziw.
I stąd też potencjał komercyjny tej postaci, który już od jej literackiego debiutu starali się wykorzystać kolejni twórcy. Niewiele osób wie bowiem, że człowiek-nietoperz po raz pierwszy pojawił się na ekranie kinowym już w latach 40. W serialach takich jak "Batman" oraz "Batman i Robin" - które to produkcje na równi z pierwszymi komiksami, wprowadziły wiele kanonicznych dla uniwersum tej postaci elementów - wcielali się w niego m.in. Lewis Milton i Robert Lowery.
Kolejna fala popularności superbohatera to już lata 60. - w kostium obrońcy Gotham przebierał się wówczas Adam West. Wraz z nim przetoczyła się przez ekran cała galeria malowniczych złoczyńców, których dziś nieodmiennie kojarzymy z postacią człowieka-nietoperza. Byli wśród nich m.in. Joker, Kobieta-Kot, Mr. Freeze, Pingwin i Zagadka, czyli kanoniczny niemal zestaw, jaki później wielokrotnie będzie stawał przeciwko Batmanowi.
Pod koniec lat 80., m.in. za sprawą sukcesów kolejnych produkcji opowiadających o innym popularnym komiksowym bohaterze - Supermanie, starano się zainteresować widzów także nową odsłoną przygód Batmana. Ich wyreżyserowaniem początkowo miał się zająć Ivan Reitman ("Pogromcy duchów"), pod uwagę brano także braci Coen, ale ostatecznie przeważyła kandydatura - mającego wówczas niewielki artystyczny dorobek ("Sok z żuka"), lecz nadrabiającego przygotowaniem do projektu - Tima Burtona.
Jego ekranizacje ("Batman" i "Powrót Batmana") fascynują przede wszystkim reżyserską inwencją, wynikającą z inspiracji zarówno kinem noir oraz obrazami Hitchcocka, jak i dziełami Gaudiego czy makabreskami Edgara Alana Poe. Świat przedstawiony "Batmana" to w efekcie mieszanina wpływów filmowych, styli architektonicznych (dominuje gotyk) oraz innych inspiracji, z całą mocą wykorzystujących fakt, że większość akcji dzieła Burtona dzieje się w nocy. Najdobitniej widać to na przykładzie Gotham City, miasta niczym z koszmaru sennego, wiecznie spowitego mgłą, mrocznego i złowieszczego, które jednak jest na swój sposób fascynujące.
W głównej roli Burton obsadził znanego mu z "Soku z żuka" Michaela Keatona, który wówczas pojawiał się głównie w niezbyt ambitnych produkcjach klasy B. Okazało się to jednak strzałem w dziesiątkę, podobnie jak zatrudnienie (jako przeciwników człowieka-nietoperza): Jacka Nicholsona (Joker), Danny'ego De Vito (Pingwin) i Michelle Pfeiffer (Kobieta-Kot). Całość wzbogacona o muzykę Danny'ego Elfmana i nagrodzoną Oscarem scenografię Antona Fursta spowodowała, że dwa filmy Burtona szybko osiągnęły status dzieł kultowych.
Zupełnie inaczej stało się z kolejnymi adaptacjami komiksowej serii o Batmanie, które w połowie lat 90. wyreżyserował Joel Schumacher. Na filmowym planie to jednak nie on pociągał za sznurki, ale producenci, którzy uznali, że mroczne dzieła Burtona były zbyt przytłaczające dla współczesnego widza, dlatego postanowili nieco je... pokolorować. W efekcie "Batman Forever" (1995) oraz "Batman i Robin" (1997) okazały się jedynie ładnie opakowanymi wydmuszkami, które nie niosły ze sobą żadnej treści, przez co zupełnie nie znalazły uznania w oczach odbiorców.
I choć Schumacher starał się jak mógł, wzbogacając swoje filmy o cyberpunkowo-orientalną estetykę, najgłośniejsze wówczas nazwiska aktorskie (Batmana w jego filmach grali Val Kilmer i George Clooney, Robinem był Chris O'Donnell, a w rolach drugoplanowych mogliśmy oglądać m.in.: Nicole Kidman, Tommy'ego Lee Jonesa, Jima Carreya, Arnolda Schwarzeneggera, Umę Thurman oraz Alicię Silverstone) i całą masę ekranowej akcji, "podkręconej" spektakularnymi efektami specjalnymi, to jego "dzieła" utożsamiane są obecnie ze śmiercią legendy człowieka-nietoperza.
Po spektakularnej klęsce filmu "Batman i Robin", Mroczny Rycerz na kilka lat odszedł do filmowego lamusa. Jednak szybko rosnąca po roku 2000 popularność komiksowych adaptacji i finansowe sukcesy takich obrazów jak na przykład "Spider-Man" sprawiły, że producenci ponownie zdecydowali się zainwestować w człowieka-nietoperza. "Chciałem opowiedzieć historię Batmana, której nigdy dotąd nie widziałem, a którą fani bardzo chcą zobaczyć, czyli to jak Bruce Wayne został Batmanem" - tłumaczył Christopher Nolan, któremu pełne napięcia, prowokacyjne thrillery psychologiczne ("Memento", "Bezsenność") zapewniły status nowego talentu o przenikliwym wyczuciu postaci oraz niezwykle pewnym stylu reżyserowania, chęć podpisania się pod kolejnymi przygodami Batmana.
Nolan, prywatnie fan komiksu, co również miało niebagatelny wpływ na decyzję o jego zaangażowaniu, postawił na realizm. "To musi być prawdziwe" - powtarzał jak mantrę, pracując nad scenariuszem do filmu "Batman - Początek", w którym zamiast na przyczynach, skupił się na drodze Bruce'a Wayne'a, prowadzącej go do założenia kostiumu Batmana. W głównej roli twórca "Incepcji" obsadził, z dużym powodzeniem zresztą, Christiana Bale'a, wspomagając go dodatkowo takimi tuzami kina, jak: Liam Neeson (Henri Ducard), Tom Wilkinson (Carmine Falcone), Michael Caine (Alfred Pennyworth), Gary Oldman (Jim Gordon) czy Morgan Freeman (Lucius Fox).
Trzej ostatni stali się zresztą pełnoprawnymi członkami trylogii, w jaką ostatecznie przekształcił się Batman w rękach Nolana. "Mroczny Rycerz" (2009) i goszczący właśnie na ekranach naszych kin "Mroczny Rycerz powstaje" (2012) rozwijają opowieść zapoczątkowaną w filmie z 2005 roku, skupiając się na kolejnych wyzwaniach i poświęceniach, na jakie zdobywa się Bruce Wayne, realizując swoją misję. Zakładając strój Batmana, musi on zmierzyć się z tak wymagającymi przeciwnikami, jak: Scarecrow (Cillian Murphy), Joker (fenomenalny, nagrodzony Oscarem Heath Ledger), Dwie Twarze (Aaron Eckart), Bane (Tom Hardy) czy Kobieta-Kot (Anne Hathaway), jednocześnie pozostając wiernym wartościom, za sprawą których zdecydował się na takie właśnie życie. Doskonale dopracowana i co najważniejsze udanie zamknięta trylogia Nolana pokazała, że postać człowieka-nietoperza stanowi znakomity materiał na filmową serię, dlatego niewykluczone, że już niebawem kolejny reżyser dostanie szansę ponownego jej zekranizowania.
Przeczytaj recenzję filmu "Mroczny Rycerz powstaje" na stronach INTERIA.PL!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!