Reklama

Barbara Kurdej-Szatan: Zaręczyny, ciąża i ślub

Widzowie pokochali ją jako zwariowaną blondynkę z reklamy telefonii komórkowej. - Telewizja na pewno sprawiła, że przestałam być anonimowa, ale to nie tak, że wszystko zaczęło się od reklamy - mówi Barbara Kurdej-Szatan.

Widzowie pokochali ją jako zwariowaną blondynkę z reklamy telefonii komórkowej. - Telewizja na pewno sprawiła, że przestałam być anonimowa, ale to nie tak, że wszystko zaczęło się od reklamy - mówi Barbara Kurdej-Szatan.
Rafał Szatan i Barbara Kurdej-Szatan: Razem w domu, razem na scenie /AKPA

Wszystko zaczęło się w Opolu, gdzie się urodziła. - Mam szczęście, wychowałam się we wspaniałym domu. Był dobry i ciepły. Trochę szalony, czasem też nerwowy. Ale taki, do którego chce się wracać - wspomina.

- Jako dziecko byłam głośna, towarzyska. Miałam sto pomysłów na minutę. Potem się uspokoiłam. Stałam się cicha, skromna, wstydliwa. A później powróciłam do tego, co było w dzieciństwie - śmieje się.

W jej rodzinie wszyscy byli w jakiejś dziedzinie mistrzem. Babcia, Irena Wyszomirska, kochała muzykę. Przez jakiś czas śpiewała w chórze. Jej mąż Bogumił był znanym dziennikarzem i poetą. Dziadek ze strony ojca, Jan Kurdej, też pasjonował się muzyką. - Mama była dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury, później Filharmonii Opolskiej, tata jest projektantem instalacji elektrycznych, też rozmiłowany w muzyce. Ale wszystkim chwalę się babcią Leokadią, która była krawcową w teatrze - wyznaje.

Pani Barbara i 5 lat starsza siostra Katarzyna (dziś aktorka w Teatrze Muzycznym w Gdyni, jej mąż Piotr Mania jest pianistą i kompozytorem) od najmłodszych lat żyły muzyką. Basia miała 7 lat, gdy rodzice zapisali ją do chóru Legenda. Potem śpiewała w Opolskim Studiu Piosenki i w chórze gospel pod kierownictwem Jacka Mełnickiego. - Jacek był i jest rewelacyjny - entuzjazmuje się pani Barbara. - Z Opole Gospel Choir związana jest do dziś.

Skończyła też szkołę muzyczną. Dwa lata grała na fortepianie, sześć na wiolonczeli. - Przed egzaminami wstępnymi do PWST spędziłam rok w Gdyni - uzupełnia biografię. - W szkole musicalowej przy Teatrze Muzycznym zdobyłam doświadczenie, które pozwoliło mi zdać na uczelnię w Krakowie. To był wspaniały czas. Bardzo pracowity, ale też beztroski i kolorowy - wspomina.

Reklama

Była na studiach, gdy dostała etat w Teatrze Nowym w Poznaniu. - Jakie to były cudne lata - rozmarza się. Zagrała Helenę w "Śnie nocy letniej" Wojciecha Kościelniaka. Wystąpiła w sztuce Hanocha Levina w "Sobotę o ósmej". Pojawiała się też w spektaklach Janusza Wiśniewskiego. Dlaczego o tym wszystkim wspomina? Bo to właśnie była jej droga, zanim stała się najpopularniejszą i bardzo lubianą blondynką w Polsce. W tym miejscu wplatamy wątek uczuciowy. Dlaczego? Bo to najwyższa pora. Ponadto przyszłego męża poznała dzięki muzyce. Było to spotkanie romantyczne, zabawne i mające jakże przyjemny ciąg dalszy.

Rafał Szatan w musicalu "High School Musical", wystawianego na deskach Teatru Muzycznego w Gliwicach, grał Troya. Potem dostał kolejną główną rolę Clouda Bukowskego w musicalu "Hair". Ona też starała się tam o rolę. Przeszła eliminacje. Jednak nie zagrała, bo musiała wracać do teatru w Poznaniu, gdzie miała wcześniejsze zobowiązania. W spektaklu nie wzięła udziału, przyjechała jednak na premierę. Zamienili kilka słów i kontakt się urwał.

Wyjechała z mamą do sanatoryjnego spa w Jeseniku w Czechach. I nagle na jednym z portali internetowych odezwał się Rafał. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. - Po 5 miesiącach znajomości zaręczyliśmy się, potem zaszliśmy w ciążę, a potem wzięliśmy ślub - śmieje się pani Basia. - Oboje od razu czuliśmy głębokie przekonanie, że spotkały się właściwe osoby. - Nasza Hania jest rozkosznym małym łobuzem. Ma wdzięk i świadomie go wykorzystuje - śmieje się Rafał. Dla obojga jest najważniejszą osobą.

Rafał pochodzi z Lublina, oczywiście z muzycznej rodziny. Mama ukończyła szkołę muzyczną w klasie fortepianu. Tata pogrywa na gitarze, siostra Martyna śpiewa w chórze gospel. Rafał skończył Liceum Muzyczne w Legnicy w klasie fortepianu. Tam też uczył się śpiewu klasycznego. A jednocześnie "rozrywkowego" w tamtejszym Studiu Piosenki pod kierownictwem Anny Piwowarczyk. Tak jak Jacek Mełnicki był guru dla Barbary, tak on niezwykle miło wspomina panią Annę. Potem, nie mogło być inaczej, ukończył Akademię Muzyczną w Katowicach na wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej o specjalizacji wokalistyka jazzowa.

Czy Hania pójdzie w ich ślady? W każdym razie, jak twierdzi pani Barbara, Hania uwielbia śpiewać i robi to bardzo rytmicznie. Mają wspólny front wychowawczy. W pozostałych kwestiach też nie prowadzą protokołu rozbieżności. - Oczywiście, że się sprzeczamy, ale o drobiazgi. Nie ma też żelaznego podziału zadań. Dzielenie się obowiązkami wychodzi nam naturalnie. Na nic z góry się nie umawialiśmy - mówią.

Obydwoje grają główne role w musicalu "Legalna blondynka" w reż. Janusza Józefowicza, którym to spektaklem rozpoczął działalność krakowski Teatr Variete pod dyrekcją Janusza Szydłowskiego. - Elle Woods to trochę ja. Też patrzy na świat z optymizmem. Jesteśmy ambitne, dziewczęce, kochające. Ale chyba już nie jestem aż tak naiwna - mówi o roli pani Barbara.

- Nie utożsamiam się z Warnerem, który dla kariery porzucił Elle. Bliżej mi do rozsądnego, poukładanego Emmetta. I obaj jesteśmy zakochani. Mój bohater w Elle - ja w Basi - mówi pan Rafał.

Małgorzata Jungst

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Barbara Kurdej-Szatan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy