"Bandyta": To był najdroższy polski film! Główną rolę zagrał niemiecki aktor
W poniedziałek mija dokładnie 25 lat od premiery głośnego filmu Macieja Dejczera "Bandyta" z tytułową rolą Tila Schweigera. Obraz opowiadał historię angielskiego przestępcy, w którego żyłach płynie także krew polska - zesłanego w ramach resocjalizacji do dziecięcego szpitala-sierocińca w Rumunii i przechodzącego tam głęboką, wewnętrzną przemianę.
Głównym bohaterem filmu "Bandyta" jest Brute (Til Schweiger), który zostaje zesłany w ramach resocjalizacji do dziecięcego szpitala w Rumunii, zarządzanym przez ordynatora Sincaia (Pete Postlehwaite). Okazuje się, że trafia do przedsionka piekła. Niemal każdego dnia szpitalna furmanka wywozi trumnę z ciałem zmarłego dziecka. Pielęgniarka Mara (Polly Walker) dwoi się i troi, żeby ulżyć swoim małym podopiecznym w ich nieszczęściu. Chirurg Babits (John Hurt), zmuszony do wykonywania swoich obowiązków w okropnych warunkach i często przez to bezsilny wobec śmierci, topi stresy w alkoholu. Brute staje twarzą w twarz z przerażającą prawdą: jedynym ratunkiem dla dzieci jest sprzedawanie ich rodzinom zastępczym z Zachodu. Uzyskane w ten sposób pieniądze pozwalają przetrwać pozostałym pacjentom szpitala.
Tymczasem w bohaterze zakochuje się chora Cyganka - Elena (Ida Jabłońska). Dziewczynka nie ma żadnych szans na przeżycie, wszystko co można dla niej zrobić, to udawać odwzajemnienie miłości. Brute, ulegając namowom Mary, podejmuje tę grę, która z czasem przestaje być grą. Bandycie nieobojętne stają się też losy dwóch chłopców - Jorgu (Wojciech Brzeziński) i Moscu (Bartek Pieniążek). On sam powoli staje się innym człowiekiem. Nie wykorzystuje danej mu szansy powrotu do domu - już nie z przymusu, ale z własnego wyboru postanawia rozprawić się ze złem, które trawi szpital, zwłaszcza, że miejsce to stanowi także punkt przerzutowy w przemycie broni. Ten zapomniany zakątek świata, podobnie jak wiele podobnych mu w tej części Europy, jest nasycony splotem tragicznych paradoksów. Jeden z nich dotyczy bezpośrednio bohatera: jeśli Brute zabije człowieka, który nielegalnymi metodami utrzymuje szpital, skaże tę “lecznicę" i jej pacjentów na zagładę. Musi jednak dokonać wyboru - najtrudniejszego w swoim życiu.
“Dla Brute’a (...), który trafia do rumuńskiego szpitala prosto z angielskiego więzienia, wolność to po prostu wyjście z pudła. Ma na swoim koncie 16 rozbojów, 28 kradzieży, 31 pobić i niewiele rzeczy może go jeszcze zaskoczyć. A jednak jest zaszokowany. Nie podejrzewał nawet, że tak może wyglądać szpital. (...). W szpitalu dzieci nie tylko nie mają żadnych przedmiotów zbytku. One nie mają co jeść, w co się ubrać, czym się umyć. A personel medyczny nie ma czym ich leczyć. I Brute powoli zaczyna rozumieć, że wolność może polegać również na wzięciu odpowiedzialności za cierpienie innych, tych słabszych" - Manana Chyb pisała w zamieszczonym w miesięczniku “Film" reportażu z planu "Bandyty".
Budżet “Bandyty" wynosił dwa miliony dolarów. Była to najdroższa produkcja firmy Heritage Films Lwa Rywina i najdroższy polski film do czasu premiery “Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana.
Główną rolę zagrał niemiecki aktor Til Schweiger. Reżyser Maciej Dejczer przyznawał, że nie znał wcześniej dokonań Niemca. "Widziałem tylko jeden jego film - 'Mannenrpension'. [...] On miał wielkie obawy, ja również. Niemiecki aktor w polskim filmie, mówionym po angielsku - zaryzykowałem. Dzięki temu niemiecki producent finansował pozostałych aktorów" - reżyser "Bandyty" mówił w rozmowie z magazynem “Film Business".
W “Bandycie" wystąpili również wybitni aktorzy brytyjscy. W dwuznaczną postać ordynatora szpitala wciela się Pete Postlethwaite (“W imię ojca", “Zaginiony świat: Jurassic Park"). W roli głównego lekarza zobaczymy Johna Hurta ( “Obcy - Ósmy pasażer Nostromo", “Człowiek Słoń"). Pielęgniarkę gra wschodząca brytyjska gwiazda Polly Walker (“Sliver", “Emma"). Trzy główne role dziecięce powierzono małym debiutantom z Polski: Idzie Jabłońskiej, Bartkowi Pieniążkowi oraz Wojciechowi Brzezińskiemu, wybranym drogą starannego, trwającego prawie dwa lata castingu.
Zdjęcia do “Bandyty" trwały od 21 kwietnia do 15 czerwca 1996 roku. Realizowano je głównie w dwóch pawilonach Szpitala Wolskiego w Warszawie, nieczynnych od pięciu lat. Przez cztery dni ekipa przebywała w Wielkiej Brytanii, gdzie powstała scena warunkowego zwolnienia bohatera z więzienia, otwierająca film. Sekwencje rozgrywające się w plenerach rumuńskich Karpat trzeba było nakręcić w Bieszczadach, na Połoninie Wetlińskiej koło Komańczy. Operatorzy mieli do dyspozycji negatyw Kodaka, znakomite kamery Moviecam Compact i Arriflex BL 4 oraz wysokiej klasy sprzęt oświetleniowy, w tym lampy wyładowcze ARRISUN o mocy 6 Kw, użyte po raz pierwszy w Polsce. “Bandyta" to także pierwszy polski film z dźwiękiem Dolby Digital.
Maciej Dejczer, który miał na koncie świetnie przyjęty debiut "300 mil do nieba", przyznawał, że tym chciał połączyć komercyjne ambicje z wrażliwością kina artystycznego.
"Komercja to jest coś, co się sprzedaje, co ludzie chcą oglądać. Jeśli ktoś będzie chciał znaleźć w moim filmie to, czego szuka w takich obrazach, jak 'Rambo' czy 'Rocky', to się trochę zawiedzie. To będzie film dla wrażliwego widza. Chciałbym, żeby widzowie oglądali ten film z zainteresowaniem, bo znajdą w nim coś dla siebie, coś ich rozśmieszy, coś ich zdziwi. Nie będą się nudzić. Nie unikam słowa komercja, ale przede wszystkim interesuje mnie kino artystyczne. I to jest właśnie taki film. Cezary Harasimowicz napisał niezwykle dramatyczny scenariusz. Proszę sobie wyobrazić Anglika w Rumunii, gdzie wszystko jest dla niego obce. Po pewnym czasie zaczyna powoli wchodzić w ten świat, a później ingeruje weń na tyle, że go zmienia. Zobaczył piekło i tam przestał się bać" - Dejczer mówił w rozmowie z magazynem "Cinema".
W innej rozmowie wyjaśnił, dlaczego akcja filmu została umiejscowiona w 1991 roku w Rumunii.
"To jest film o rozpadzie pewnego świata. Jeden ustrój padł, drugi jeszcze się nie ukształtował. Powstała jakaś dziura. Dlatego akcję osadziliśmy w 1991 roku w Rumunii. Czasy wielkiej niewiadomej. Niby coś się bezpowrotnie skończyło, ktoś inny stoi u steru rządów, decyduje o gospodarce i polityce, a tak naprawdę dominują stare przyzwyczajenia. Nowi ludzie trafiają na pierwsze strony gazet, a gdzieś na uboczu trwają stare prawa. Nasz szpital istnieje sobie gdzieś daleko od świata, przez wszystkich zapomniany. Bo kogo obchodzą cygańskie opuszczone dzieci, o które nie ma kto się upomnieć? Można z nimi zrobić praktycznie wszystko. Żyjemy wydawałoby się w wolnym świecie, a przecież znajdujemy się w matni" - mówił w rozmowie z "Filmem".
Scenariusz “Bandyty" pióra Cezarego Harasimowicza, który nagrodzony został na festiwalu w Gdyni, oparty był na autentycznym wydarzeniu.
“Ta historia powstała z inspiracji zdjęciem, na które natknąłem się w gazecie. Na zdjęciu tym angielski kryminalista trzymał w rękach umierające rumuńskie dziecko. Okazało się, że Anglicy na początku lat dziewięćdziesiątych wymyślili sposób na resocjalizację notorycznych przestępców, polegający na wysyłaniu ich do straszliwie zrujnowanych rumuńskich szpitali. Zacząłem gromadzić dokumentację dotyczącą tego programu, poznałem sposoby adopcji, jakie tam stosowano. Film nie jest jednak dokumentalnym odzwierciedleniem jakiejś historii. Właściwie w większości moich scenariuszy, tak było na przykład w '300 milach do nieba', który napisałem wspólnie z Maćkiem Dejczerem, gdzie na kanwie autentycznego wydarzenia zbudowana jest fikcyjna opowieść" - Harasimowicz mówił magazynowi "Cinema".
Scenarzysta "Bandyty" opisywał głównego bohatera jako "człowieka bez tożsamości z duszą okaleczonego zwierzęcia".
“'Bandyta' opowiada o człowieku bez tożsamości, pół-Polaku i pół-Angliku, który ma duszę okaleczonego zwierzęcia i właśnie on w ramach tego resocjalizacyjnego programu trafia do Rumunii. Na miejscu następuje konfrontacja z tą ekstremalną rzeczywistością rumuńskiego szpitala dziecięcego. Dzieci nie mają szans na przeżycie, umierają. Jest zło, ewidentne zło, z którym Brute zaczyna walczyć. Znajduje też miłość i to wszystko sprawia, że uczy się on na nowo swojego człowieczeństwa. Odradza się na nowo" - mówił w rozmowie z magazynem "Cinema".
I dodawał, że "Bandyta" to z jednej strony kino akcji, z drugiej zaś - love story. "Główny bohater musi udawać miłość do małej umierającej dziewczynki. Dzięki temu uczy się na nowo uczucia, w ogóle uczy się miłości. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, tak naprawdę Brute kocha się w pielęgniarce, którą gra Polly Walker, i to właśnie ona namawia go do udawania tego uczucia. Zakończenie jest dosyć gorzkie, nie będę go zdradzał, ale jest pewna doza nadziei" - podsumowywał Harasimowicz.
"Bandyta" okazał się jednym ze zwycięzców Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1997 roku. Poza nagrodą za najlepszy scenariusz (Cezary Harasimowicz), wyróżniono także muzykę (Michał Lorenc) i dźwięk (Piotr Knop, Aleksander Gołębiowski i Mariusz Kuczyński). Nagroda dla najlepszego aktora przypadła zaś Tilowi Schweigerowi.
Murowanym faworytem do głównej nagrody aktorskiej był Cezary Pazura, który przywiózł do Gdyni aż 4 filmy - "Kilera", "Sztos", Sarę" i "Szczęśliwego Nowego Jorku". Decyzja jury o nagrodzeniu niemieckiego aktora Tila Schweigera wywołała oburzenie środowiska filmowego.
Scenarzysta "Bandyty" Cezary Harasimowicz pamięta, że sporo aktorów w geście protestu wyjechało wtedy z Gdyni.
Niemieckiego aktora nie było na gali wręczenia nagród. Reżyser "Kilera", Juliusz Machulski, który decyzję o nagrodzeniu Schweigera nazwał "kolejną humorystyczną decyzją jury w historii festiwalu", przyznał, że do dziś nie jest pewien, czy niemiecki aktor wie, że w ogóle otrzymał nagrodę w Gdyni.
"Bez komentarza. Cała Gdynia" - podsumował werdykt Cezary Pazura. "Gratuluję panu Krzysztofowi Krauze, członkowi jury, który - nie wiedzieć czemu - uważał, że nawet jeśli nagroda mi się należy, to mi jej nie przyzna" - aktor nie ukrywał żalu.
Jak ujawnił reżyser "Bandyty", Maciej Dejczer, Til Schweiger przekazał honorarium za wygraną na dom dziecka. Nie wiadomo jednak, czy była to polska placówka czy niemiecka.
Smaczku całemu zamieszaniu dodaje fakt, że jeden z producentów "Bandyty", Lew Rywin, był sponsorem tej edycji festiwalu. Prezes telewizji Canal+ uratował bowiem wtedy trwającą w roku powodzi imprezę finansowym wsparciem.