Audrey Hepburn: Piękno tkwi w oku patrzącego
Choć Audrey Hepburn od zawsze uchodziła za niekwestionowaną ikonę stylu i jedną z kobiet o najszlachetniejszej urodzie, była jedną z bardziej nieśmiałych kobiet spośród ówczesnych artystek. Każdego dnia mierzyła się z wieloma wątpliwościami i kompleksami. Dopiero macierzyństwo dodało jej pewności siebie.
Syn Hepburn - Luca Dotti przekonuje, że wielokrotnie nagradzana gwiazda nie była pewna swojego wyglądu ani umiejętności aktorskich i była stale zaskoczona zainteresowaniem, z jakim się spotyka. W rozmowie z "MailOnline" Dotti powiedział, że jego matka była: "zdumiona faktem, że była postrzegana jako ikona piękna i jako wielka aktorka. Była bardzo nieśmiała i uznanie, jakie wzbudzała, raczej ją peszyło".
"Jednym z powodów jej niskiego poczucia własnej wartości było to, że na początku jej kariery, w niektórych artykułach wskazywano na jej niedoskonałości. Miała duże stopy, duży nos i małe piersi" - przyznał.
Choć aktorka bardzo ceniła swoją prywatność, była niezwykle szczera i otwarta, mówiąc o swoich słabościach, czego dowodzi najnowszy dokument "Audrey" w reżyserii Heleny Coan. Odsłania on bowiem nie tyle wizerunek wielkiej gwiazdy kina, co autentyczną postać tytułowej Audrey.
"Sukces zależy w dużej mierze od patrzącego" - mówi Hepburn w filmie, na który składają się fragmenty jej wywiadów, a także komentarzy osób, które miały okazję przebywać w jej wyjątkowym towarzystwie.
Zdradziła też, że jej zamiłowanie do mody i pięknych strojów, nie miało nic wspólnego z upodobaniem do mody samej w sobie. Stroje były dla niej tarczą ochronną, pewnym pancerzem, za którym lubiła się chować, za którym skrywała również swoją niepewność i poczucie, że w Hollywood czuje się obco, jak outsiderka. "Ubrania zawsze dają mi dużo pewności siebie" - mówiła Hepburn.
Nawet niezaprzeczalny podziw ze strony fanów, nie rekompensował jej wciąż trawiących ją kompleksów. "Zawsze czułam się skrępowana i niepewna" - przyznała. - "Piękno tkwi w oku patrzącego. To jest coś, czego nie mogę zobaczyć. Widzę wady, kiedy wstaję rano". Sama marzyła o tym, żeby mieć mniejsze stopy, bardziej krągłą sylwetkę i blond włosy.
Niewątpliwie pewności siebie dodało jej macierzyństwo, a prawdziwe powołanie odnalazła poza blaskiem fleszy i reflektorów. W momencie, kiedy u szczytu swojej aktorskiej kariery postanowiła usunąć się w cień i podjąć misji jako Ambasadorka Dobrej Woli UNICEF.
Audrey Hepburn była jedną z najpopularniejszych aktorek lat 50. XX wieku. Dziś jest symbolem swoich czasów na równi z Elvisem Presleyem, Marilyn Monroe i James Deanem.
"Jestem pół-Irlandką, pół-Holenderką, urodziłam się w Belgii. Gdybym była psem, byłby ze mnie straszny mieszaniec" - zwykła mawiać o sobie urodzona w 1929 roku Hepburn.
W czasie II wojny światowej mieszkała na terenie okupowanej Holandii, gdzie uczyła się w szkole baletowej. Audrey w chwili wyzwolenia miała 16 lat, niecałe metr pięćdziesiąt wzrostu, ważyła 40 kg. Cierpiała na astmę, żółtaczkę i inne choroby spowodowane niedożywieniem.
Po wojnie pracowała jako modelka w Londynie, dorabiając sobie statystowaniem w drobnych produkcjach filmowych.
W 1951 roku wystąpiła w głównej roli w obrazie "Monte Carlo Baby" w reżyserii Jeana Boyera. W tym samym roku pojawiła się na nowojorskim Broadwayu w musicalu "Gigi", a także zagrała u boku Gregory'ego Pecka w "Rzymskich wakacjach". Za tę ostatnią rolę otrzymała Oscara.
W latach 50. oglądaliśmy ja też w innych popularnych filmach: "Sabrinie" (1954) i "Zabawnej buzi" (1957). Sławę przyniosła jej nie tylko gra aktorska, ale również niepospolita, eteryczna uroda.
Do historii kina przeszła jednak przede wszystkim za sprawą głównej roli w słynnym "Śniadaniu u Tiffanyego" (1961) Blake'a Edwardsa. Dzięki adaptacji noweli Trumana Capote, Hepburn stała się ikoną stylu i jedną z najpopularniejszych aktorek w Hollywood.
Zdecydowała się zakończyć karierę aktorską w 1981 roku po występie w filmie "Doczekać zmroku". Nadal jednak zdarzało jej się przyjmować niewielkie role - ostatnią w 1989 roku w obrazie "Zawsze".
Po zakończeniu kariery aktorskiej poświęciła się działalności humanitarnej, jako Ambasador Dobrej Woli UNICEF. W 1992 roku otrzymała z rąk prezydenta USA George'a Busha Prezydencki Medal Wolności. Zmarła w 1993 roku po długiej chorobie. Została pochowana w szwajcarskim Tolochenaz.