Ashley Tisdale cierpi na łysienie plackowate. "Chcę o tym mówić otwarcie"
Jada Pinkett Smith nie jest jedyną aktorką, która zdecydowała się głośno mówić o swojej chorobie. Niedawno za pośrednictwem mediów społecznościowych, gwiazda "High School Musical", Ashley Tisdale wyznała, że także cierpi na łysienie plackowate. Aktorka podkreśliła, że swoim wyznaniem, chce pokazać osobom, które zmagają się z tą dolegliwością, że nie mają się czego wstydzić. Przy okazji zdradziła kilka sposobów, które pozwoliły jej zahamować rozwój choroby.
W udostępnionym na Instagramie nagraniu Tisdale zdradziła, że pierwsze objawy choroby dostrzegła w wieku 20 lat. Aktorka zauważyła, że na czubku głowy jej włosy są przerzedzone i widać niewielki, łysy fragment skóry. "Zapytałam moją fryzjerkę co, to może być. Ona odparła, że to alopecja. Nie miałam pojęcia, co to jest, dlatego skonsultowałam się z dermatologiem, który postawił diagnozę" - wyjaśniła aktorka. Dowiedziała się także, że w przypadku tej autoimmunologicznej choroby, czynnikiem, który może zaostrzyć jej objawy i przebieg jest stres.
"Zauważyłam, że w chwilach wzmożonego stresu objawy powracają. Wiem, że myśl o chorobie i zastanawianie się: 'co, jeśli się pogorszy?' już same w sobie mogą być stresujące" - przyznała. Dlatego wśród sposobów, które pozwoliły opanować jej rozwój, wymienia wszelkie praktyki związane z relaksacją - poczynając od jogi, a kończąc na medytacji. Ważnym aspektem okazało się także jedzenie. Tisdale sięgnęła po dietę paleo, która obfituje w ryby, mięso, warzywa, owoce, nasiona, wyklucza natomiast m.in. produkty mleczne, przetworzone, zboża. Aktorka podkreśliła jednak, że ten model żywienia traktuje jedynie jako sporadyczną, 30-dniową "terapię", a nie stały sposób odżywiania.
Poza tymi dostępnymi sposobami, ważnym aspektem leczenia w przypadku aktorki okazała się także metoda PRP, czyli terapia osoczem bogatopłytkowym. Aktorka przyznała, że jest to bardziej kosztowny sposób na walkę z objawami choroby niż zaproponowane wcześniej metody. Zapewniła jednak, że w jej przypadku sporadyczne zabiegi okazały się skuteczne i przyczyniły do szybszego odrostu włosów.
Przy okazji swojego wyznania i chęci podzielenia własnymi doświadczeniami, Tisdale chciała dodać otuchy tym, którzy podobnie jak ona zmagają się z tą, dla wielu wstydliwą, dolegliwością. "Alopecja i wypadanie włosów są dość powszechne, ale wiele osób wstydzi się mówić o tych problemach. Każdy rodzaj wypadania włosów może wpłynąć na twoją samoocenę, szczególnie jeśli sądzisz, że tylko ty przez to przechodzisz. Dlatego chcę o tym mówić otwarcie, bo nie ma się czego wstydzić" - podkreśliła we wpisie na Instagramie, zamieszczonym przy opublikowanym filmie.
Pod postem 37-letniej gwiazdy pojawiło się wiele komentarzy, w których obserwujący ją fani podziękowali jej za to nagranie i podzielili się własnymi doświadczeniami z chorobą. Dla jednych pokrzepiające okazało się już samo wyznanie aktorki, innych zainspirowała do skorzystania z metod, które pomogły jej w walce z chorobą. Komentujący zgodnie przyznali, że podejmowanie tego tematu, szczególnie przez gwiazdy, to ważny krok w szerzeniu wiedzy na temat alopecji, która poza aspektem wizualnym odbija się także bardzo niekorzystnie dla kondycji psychicznej osób, które dotyka.