"Antychryst": Płacz, wycie, wrzaski
20 maja mija dziesięć lat od premiery "Antychrysta" Larsa von Triera, jednego z najbardziej kontrowersyjnych filmów XXI wieku. Główne role w produkcji zagrali Willem Dafoe i Charlotte Gainsbourg.
O czym opowiadał "Antychryst"? Światowej sławy psychiatra i jego młoda żona, badająca historie czarownic w średniowieczu, wyjeżdżają do domu na odludziu, by zaszyć się przed światem i zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami. Zamiast ukojenia znajdą tam jednak niszczycielską moc, sięgającą początków świata. Będą musieli stawić czoła potężnej i przerażającej sile, z której istnienia nie zdawali sobie sprawy.
Mimo że Lars von Triera nazywa siebie nieskromnie "najlepszym reżyserem na świecie", nawet on przyznaje, że ciężko było mu znaleźć aktorów do "Antychrysta". "Było trudno, ponieważ film zawiera sporo scen pełnych seksu i nagości" - przyznał w rozmowie opublikowanej w magazynie "Sight & Sound".
Willem Dafoe zagrał we wcześniejszym dziele von Triera, "Manderlay" (2005). Kiedy aktor napisał do reżysera, czy nie miałby czegoś dla niego, von Trier zaproponował mu rolę w "Antychryście". Dafoe po lekturze scenariusza nie był wcale taki pewny, że chce zagrać w tym filmie. Wtedy do akcji wkroczyła Bent, żona von Triera. "Założę się, że nie odważysz się tego zagrać" - stwierdziła. Mała prowokacja i się udało. Aktor wystąpił w "Antychryście".
Nie było też łatwo z obsadą drugiej roli w filmie (w obrazie w zasadzie pojawia się tylko dwójka aktorów). Von Trier nie myślał od początku o Charlotte Gainsbourg. Chciał, żeby w jego dziele zagrała inna aktorka. "Jej agent postawił jednak tyle warunków, że współpraca okazała się niemożliwa" - opowiada twórca "Dogville". I dodaje: "Były to warunki w stylu: możesz w filmie pokazać cztery razy jej sutki".
Von Trier widział wcześniej kilka filmów z Gainsbourg. Negocjacje przebiegły sprawnie i krótko potem Francuzka zjawiła się w Kopenhadze. "Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale umrę, jeżeli nie dostanę tej roli" - powiedziała ponoć na pierwszym spotkaniu z reżyserem. Rolę dostała i ze swojego zadania wywiązała się znakomicie, na co dowodem była m.in. nagroda dla najlepszej aktorki na festiwalu w Cannes w 2009 roku.
Charlotte Gainsbourg przyznała, że podczas kręcenia zdjęć do "Antychrysta" inspirowała się swoją mamą - Jane Birkin. Gainsbourg codziennie wysyłała SMS-y do swojej matki, dzięki czemu mogła odreagować śmiechem traumatyczne sceny, które kręciła. Artystka była przerażona swoją rolą w pełnym przemocy i niezwykle obrazowym dziele duńskiego reżysera, w którym grana przez nią postać m.in. okalecza własne genitalia.
37-letnia Gainsbourg zwracała się do Birkin z jednej strony po aprobatę, z drugiej, aby humorem odreagować brutalne sceny. "Moja matka bardzo pomogła mi w pracy nad 'Antychrystem'. Była gotowa odpowiadać na moje SMS-y o każdej porze, a ja potrzebowałam obracać wszystkie te sprawy w żart. To było dla mnie tak trudne, że w tych kilkuset znakach, jakie można wystukać na komórce, próbowałam jej opisać cały swój dzień i żartować z tego, co robię" - wyznała aktorka.
I dodała: "To było tak, że pisałam jej: 'Zgadnij, co dziś robiłam? W sumie nic specjalnego. Najpierw płakałam, wyłam i wrzeszczałam, a później już tylko seks i wszechobecna krew'. To było histeryczne, a ubranie tego w kilka słów wiadomości było nieco groteskowe".
Aktorka porównywała także swoją rolę do udziału jej matki w kontrowersyjnym filmie "Je t'aime... moi non plus", który wyreżyserował jej ojciec, Serge Gainsbourg. "To prawda, że w trakcie pracy przy 'Antychryście' pytałam moją matkę o jej doświadczenia podczas kręcenia bardzo szokującego w ówczesnych czasach 'Je t'aime... moi non plus'. Ona tam brała udział w wielu odważnych scenach seksualnych, prawie cały czas była naga i to był rodzaj pozwolenia dla mnie, aby zrobić coś podobnego" - przyznała Gainsbourg.
"To tak jakby ona brała udział w tej podróży przede mną, co dało mi autoryzację do tego, co sama zrobiłam. Dzięki temu wiedziałam, że to jest w porządku, mogę czuć się z tym dobrze i nie muszę odczuwać wstydu" - podsumowała Francuzka.
Począwszy od premiery w Cannes "Antychryst" wszędzie, gdzie się pojawił, wywoływał oburzenie widowni i krytyków. "To muzyka dla moich uszu" - zapewniał jednak reżyser.
Wiertło w kolanie, masturbacja, krew tryskająca z penisa, wycinanie łechtaczki - takie sceny można zobaczyć w tym "psychologicznym horrorze". Czy można dziwić się chłodnym recenzjom? Zapytany o negatywne opinie na temat filmu, von Trier odpowiadał: "Czuję się z tym bardzo dobrze". Duński twórca przyznał, że już przed premierą "Antychrysta" spodziewał się takich reakcji. "Cieszy mnie to, że ludzie wychodzą z kina z jakimiś emocjami" - dodał. Co ciekawe, reżyser nie czyta recenzji swoich filmów. "Myślę, że film jest jak dziecko i powinien żyć własnym życiem" - wyjaśniał.
Sam reżyser zapewniał, że nie wie jak robić komercyjne filmy. "Za każdym razem, kiedy jestem pewien, że zrobiłem finansowy hit, film okazuje się klapą" - przyznał Duńczyk. 53-letni von Trier, znany dzięki takim obrazom, jak "Przełamując fale", "Dogville" czy "Tańcząc w ciemnościach", stwierdził jednak, że "Antychryst" jest najważniejszym dziełem w jego karierze. Być może spowodowane jest tym, że praca nad nim pozwoliła mu wyjść z kilkumiesięcznej depresji.
Niewiele osób wie, że za efekty specjalne do produkcji duńskiego reżysera odpowiedzialni byli polscy specjaliści - Jakub Knapik i Jarek Sawko. Była to ich pierwsza przygoda ze światowym kinem i od razu skończyła się na festiwalu w Cannes. Jarek Sawko i Jakub Knapik z Plastige Image przyznali, że z każdym pokazem wiąże się stres, ale przed projekcją na tak renomowanym festiwalu zdenerwowanie było większe. - Emocje związane z premierowymi pokazami filmów są zawsze - przyznał Knapik w rozmowie z RMF FM. - Zawsze gdy ogląda się swoją pracę, bo czujemy się odpowiedzialni za to, jak zostanie to odebrane przez widownię. Czujemy wielki stres, siedząc tam razem z tymi wszystkimi ludźmi i czekając, czy przypadkiem coś nie zostało gdzieś pominięte czy przeoczone. Tego rodzaju stres towarzyszy nam zawsze.
Twórca Dogmy - Lars von Trier słynie ze swojego perfekcjonizmu, co potwierdzając polscy twórcy efektów specjalnych. - Cały film wymagał starannej pracy nad obrazem. Zresztą reżyser był osobą bardzo wymagającą i dokładnie wiedział, jaki efekt chce osiągnąć - mówił Knapik. - Najtrudniejsza była praca nad zwierzętami, bo w tym filmie jest dosyć dużo przyrody - dodał Jarek Sawka. - Natura jest w całym tym filmie na pograniczu realności, wiec było sporo takich bardzo subtelnych efektów, w których musieliśmy zmienić grę niektórych zwierząt, a nawet w ogóle zmienić ich wygląd.
W Polsce "Antychryst" wzbudził emocje także z innego powodu. Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości postanowili bowiem zainterweniować, gdy wchodził na ekrany naszych kin. Ich zdaniem produkcja, finansowana częściowo przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, była satanistyczno-pornograficzna.
W liście skierowanym do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego można było wówczas przeczytać m.in.: "Jak dowiadujemy się z mediów, Polski Instytut Sztuki Filmowej, placówka nadzorowana przez pańskie ministerstwo, wydał na satanistyczno-pornograficzny film pod tytułem 'Antychryst' 1 mln zł z pieniędzy polskich podatników. Ta skandaliczna produkcja, dzieło kontrowersyjnego duńskiego reżysera Larsa von Triera, zawiera treści, delikatnie mówiąc, wulgarne oraz antychrześcijańskie". Wedle senatorów PiS: "systematycznie dokonuje się dziś niszczenia kultury zakorzenionej w chrześcijaństwie. Chodzi o to, by całkowicie tę kulturę przeformułować, zmienić hierarchię wartości, a w to miejsce wprowadzić antykulturę, antysztukę, antyteatr, antyliteraturę".