Antoni Królikowski: Król chuliganów i wrażliwiec
Najpierw zaskoczył widzów, wcielając się w króla chuliganów w filmie "Bad Boy" Patryka Vegi, teraz prezentuje się jako szukający miłości wrażliwiec w komedii "Swingersi". Antoni Królikowski przyznaje, że praca na planie była doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. "Wszystko, co się tam działo, było komiczne" - zdradza.
"Swingersi" to nowa polska komedia pomyłek w gwiazdorskiej obsadzie. Opowiada o perypetiach par, które postanowiły urozmaicić nieco swoje życie seksualne. Podczas jednej szalonej nocy bohaterowie zechcą sprawdzić, jak daleko można się posunąć w miłosnych manewrach. Po tym wydarzeniu w ich życiu wszystko się zmieni.
Jedną z głównych ról w filmie gra Antoni Królikowski. "Mój bohater, Bartek, to człowiek, który jest poszukiwaczem przygód, nowych doznań, smaków, a przede wszystkim chłopakiem o ogromnej potrzebie miłości. Chce kochać i pragnie być kochany. W trakcie tej nocy, o której opowiada nasz film, wiele w jego w głowie i sercu się przewartościuje. Mój bohater dużo zrozumie" - wyjaśnia aktor w rozmowie z PAP Life.
Królikowski, którego możemy też oglądać na ekranach w zupełnie innym wcieleniu, mianowicie jako nieobliczalnego króla chuliganów w nowym filmie Patryka Vegi "Bad Boy", zdradza, że był to dla niego ciekawy aktorski eksperyment. "Jest to ktoś zupełnie różny ode mnie. Ale ja ostatnio tak mam, że dostaję propozycje odległe od mojego wizerunku. To jest niesamowite i to jest bardzo duże wyzwanie. Gram teraz w dwóch filmach zupełnie różnych bohaterów. Różnica między nimi jest tak drastyczna, że myślę sobie: 'Wow, to jest naprawdę coś!'" - przyznaje aktor.
"Swingersi" to produkcja powstała na podstawie łotewskiego przeboju "Swingers" z 2016 roku. Doczekał się on kilku zagranicznych wersji, m.in. norweskiej. W rolach głównych, prócz Antoniego Królikowskiego, zobaczymy także Barbarę Kurdej-Szatan, Tomasza Oświecińskiego, Ilonę Ostrowską, Krzysztofa Czeczota, Joannę Liszowską i Michała Koterskiego. "Oryginalny scenariusz trzeba było napisać na nowo, dostosowując film, historię, humor do naszych polskich realiów. Muszę przyznać, że się udało. Ten film jest przezabawny" - zachwyca się Królikowski. I dodaje, że praca na planie była szalonym doświadczeniem.
"Wszystko, co się tam działo, było po prostu komiczne. Nagle znaleźliśmy się na łotewskiej wsi, w miasteczku filmowym, z ekipą filmową, która mówi w na pozór podobnym, a jednak bardzo odległym języku. Wszystko było trochę absurdalne. Zdjęcia trwały dokładnie tydzień. Przenieśliśmy się w stu procentach do świata naszych bohaterów i wciągnęło nas to na maksa. Dla mnie to była przygoda nie z tego świata. Jestem pod wrażeniem, że wyszło tak wspaniale, bo będąc tam, w ogóle nie wiedzieliśmy, co jest grane" - przyznaje ze śmiechem Królikowski.
Aktor zaznacza, że produkcja jest nie tylko komiczną opowieścią o seksualnych perypetiach różniących się od siebie pod niemal każdym względem ludzi, ale też historią, która skłania do głębszej refleksji na temat miłości i związków. "Ten film dał mi do myślenia. Że o ten związek, o którym tak marzymy, o tę miłość, której tak pragniemy, trzeba dbać - każdego dnia. I nie tylko w walentynki czy w urodziny partnera. Miłość jest czasem na wyciągnięcie ręki. Trzeba po prostu otworzyć oczy i nie bać się kochać" - przekonuje Królikowski. "Swingersi" w kinach już od 28 lutego.