Anna Polony kończy 80 lat
Anna Polony, wybitna polska aktorka i pedagog, w styczniu świętuje 80. urodziny i 60-lecie pracy artystycznej.
"Jak nie mówić o wielkiej aktorce, pedagogu banalnie? Jak uniknąć oczywistości? Muza Konrada Swinarskiego, Andrzeja Wajdy, Jerzego Grzegorzewskiego. Ale także twórczyni wielkich kreacji u młodych reżyserów, którzy przekonali ją do swoich wizji. Anna Polony ostatnio stworzyła wybitne role w sztukach Ionesco, Grochowiaka, 'Arszeniku i starych koronkach', także w najnowszym przedstawieniu 'Spóźnieni kochankowie', które przed nami... A obok tego niedawno pojawiły się jej ważne kreacje na ekranie, choćby w 'Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj' Gombrowicza, 'Domu kobiet' Nałkowskiej, serialu 'Drogi wolności'. No i radio, w którym ostatnio często występuje. Wystarczy wspomnieć monolog Wiery Gran czy 'Suflerkę'" - powiedział PAP teatrolog, reżyser prof. Józef Opalski.
"To jest teatr myśli, słowa, wzruszenia. Najwyższej klasy profesjonalizmu i zwykłej, serdecznej empatii" - podkreślił. "Drobna, niewysoka blondynka, o rysach, które nic nie mają z nieskazitelnej urody 'wiecznej Ewy', obdarzona niskim, ciemnym, niepokojąco 'łamliwym głosem' - prawie wszystko, co osiągnęła na scenie do zawdzięczenia ma swojemu 'ja' wewnętrznemu - oceniła krytyk teatralny Elżbieta Morawiec ("Teatr" 1976 nr 5). W pamięci widzów do dziś pozostała jako neurotyczna Dulska w spektaklu teatralnym i serialu telewizyjnym "Z biegiem lat, z biegiem dni", pamiętane są jej niezwykła kreacja Królowej Małgorzaty w spektaklu "Król umiera, czyli ceremonie" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie i rola Babci w filmie "Rewers" Borysa Lankosza.
"Hanka jest osobą zupełnie wyjątkową" - podkreślił Józef Opalski w "Dzienniku Polskim". "Rozkoszna w swoich awanturach, cudowna na scenie, uwielbiająca studentów. Matkowała im w chorobie i... ochrzaniała ich fundamentalnie. Ma cudowne poczucie humoru na swój temat. Jest kłębowiskiem sprzeczności" - dodał. Aktorka znana jest z żywiołowego temperamentu i niezłomnego charakteru. "To kula energii. Z jednej strony zrobiona jakby ze szkła, a z drugiej - z ognia. Jest niezniszczalna i prawa" - oceniła ją Anna Dymna.
"Opatrzność obdarzyła mnie hojnie - dała mi zdolności, intuicję, wrażliwość - wszystko to, co potrzebne jest artyście. Natura natomiast obeszła się ze mną niedobrze. Nie otrzymałam od niej wzrostu, urody, kondycji - jestem trochę słaba i chorowita" - powiedziała PAP Anna Polony. Na swój jubileusz artystka przygotowała rolę niewidomej Francuzki Mirabelle w sztuce "Spóźnieni kochankowie" Williama Whartona. Premiera przedstawienia w reż. Błażeja Peszka odbyła się 20 stycznia na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki w Krakowie.
Anna Polony urodziła się 21 stycznia 1939 r. w Krakowie. Jej ojciec, właściciel zakładu introligatorskiego, zmarł na serce przed jej narodzinami. Była najmłodszym dzieckiem w rodzinie - "matkowała" jej 17-letnia siostra. Ale to właśnie matka zaszczepiła w niej miłość do teatru. "Jako ośmioletnią dziewczynkę zabrała mnie do Teatru Słowackiego na przedstawienie o wojnie 'Dom pod Oświęcimiem' Tadeusza Hołuja. Grała w nim wielka aktorka Aleksandra Śląska i Tadeusz Kondrat, ojciec Marka. Mam w oczach obraz: siedzą na scenie i nagle wchodzą mężczyźni w mundurach. Przestraszyłam się, ale ten świat sceniczny wydał mi się fascynujący. Podobał mi się bardziej niż ten prawdziwy" - wspominała w "Dzienniku Polskim" z 24 grudnia 2013 r.
W Krakowie ukończyła studia na wydziale aktorskim (1960) oraz wydziale reżyserii dramatu (1984) Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego. Z tego okresu zapamiętała, że "gdy w 1956 r. wybuchła rewolucja na Węgrzech, a w październiku były wypadki poznańskie, to w Krakowie też się buntowaliśmy". "Byłam na pierwszym roku studiów, miałam 17 lat i na motorze z Irkiem Iredyńskim rozwoziliśmy ulotki. Przed AGH wiecowaliśmy przeciwko 'tyranii Wielkiego Brata', bo tak się mówiło. Jeden kolega podskakiwał milicjantowi i go zaaresztowali" - wspominała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Podczas studiów poznała też aktora Marka Walczewskiego, z którym w 1961 r. wzięła ślub. Byli małżeństwem przez trzynaście lat.
Polony zadebiutowała na scenie Starego Teatru w 1959 r. rolą Małej Polikseny w spektaklu "Wojny trojańskiej nie będzie" Jeana Giraudoux w reż. Jerzego Kaliszewskiego. Po studiach początkowo występowała przez kilka lat w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a w 1964 r. związała się ze Starym Teatrem, gdzie pracowała etatowo do 2002 r.
"U Jerzego Jarockiego zagrałam w Starym Teatrze w 1964 r. swoją pierwszą rolę Hanki Filipczakówny w sztuce Marka Domańskiego 'Ktoś nowy'. Wtedy na wystawach instytucji państwowych teatry eksponowały zdjęcia z przedstawień. Stary Teatr miał wystawę w Orbisie przy Rynku. Wisiało tam też moje zdjęcie z Ryśkiem Filipskim w pozie łóżkowej. On pochylony nade mną, ja z wysoko podniesioną spódnicą. To zdjęcie wisiało z pół roku, wie pan, jaka czułam się dumna?" - wspominała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
W Starym Teatrze stworzyła - zdaniem krytyków - szereg wybitnych kreacji, współpracując z reżyserami różnych pokoleń, m.in. Konradem Swinarskim, Jerzym Grzegorzewskim, Andrzejem Wajdą i Krystianem Lupą. W 1974 r. Anna Polony wyreżyserowała swoje pierwsze przedstawienie - "Dwoje na huśtawce" Williama Gibsona w Starym Teatrze. W tym też roku rozpoczęła pracę dydaktyczną w krakowskiej szkole teatralnej - w latach 1999-2005 była prorektorem krakowskiej PWST.
Powszechnie uznawana była za "aktorkę Konrada Swinarskiego", o którym mawiała, że dał jej prawdziwą "szkołę teatru". "Byłam dla niego jak Galatea dla Pigmaliona" - wspominała. To role w jego inscenizacjach przyniosły Polony największą sławę i uznanie publiczności. Po raz pierwszy wystąpiła u Swinarskiego jako Orcio w "Nie-Boskiej komedii" (1965 r.); następnie zagrała m.in. Claire w "Pokojówkach" (1966 r.) i Joasa w "Sędziach" (1968 r.). W 1971 r. zagrała u Swinarskiego Dziewczynę w "Żegnaj Judaszu" Ireneusza Iredyńskiego i rolą tą zyskała ogólnopolski rozgłos. Krytycy podkreślali jej kunszt w "kontrastowaniu uczuć, nastrojów, emocji", pisali o "wewnętrznym emocjonalizmie". W 1973 r. wzięła udział w słynnej inscenizacji Mickiewiczowskich "Dziadów" Swinarskiego, a w 1974 r. święciła tryumfy jako Muza w jego inscenizacji "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego.
"Czy ta drobna, elegancka, pełna energii kobieta o figurze nastolatki i idealnie zgrabnych nogach może mieć tyle lat? Urodziny urodzinami, wiek wiekiem - ważniejsze jest to, za co się Polony lubi, kocha, uwielbia. W początkach kariery zagrała dzieci. Chłopców - dwie role, z którymi w teatrze zawsze jest kłopot, bo kto może przekonująco zagrać Orcia w 'Nie-Boskiej komedii' Krasińskiego i Joasa w 'Sędziach' Wyspiańskiego? Aktorka, ale nie każda. Polony obie role zagrała - jak mówią recenzje i wspominają świadkowie - olśniewająco. Oba spektakle reżyserował w Starym Teatrze Konrad Swinarski" - napisała krytyk teatralny Joanna Targoń ("Gazeta Wyborcza" 2009 nr 19). Przypomniała, że na próbach "Nie-Boskiej", "kłócili się, bo on chciał, żeby Orcio był małym debilem, a ona - żeby był wrażliwym poetą". "Z tych sporów urodziła się postać, w której zawierały się obie sporne koncepcje: dziecko chorobliwie wrażliwe" - oceniła.
"Zakochałam się w Swinarskim wielką duchową miłością. Śmiało mogę powiedzieć, że Swinarski mnie stworzył jako aktorkę i jako kobietę. Kochałam go, mimo że byłam mężatką. Ale inaczej kochałam męża, a inaczej jego. Oczywiście próbowałam różnych rzeczy, żeby go uwieść" - przyznała w jednym z wywiadów Polony. Te duchową więź przerwała 19 sierpnia 1975 r. śmierć reżysera w katastrofie samolotu pod Damaszkiem. Tragiczna wieść dotarła do niej w garderobie, gdy przymierzała czarną suknię Gertrudy, wdowy po Hamlecie - wspominała.
Na deskach Starego Teatru była też niezapomnianą Rachelą w "Weselu" Wyspiańskiego (1977) w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, oraz Dulską w widowisku Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, biegiem dni" (1978). W 1981 r. zagrała Ofelię w "Hamlecie" wyreżyserowanym przez Wajdę. Jak podkreślali krytycy, w wieku 40 lat zagrała "na przekór tradycji, pokazując inne oblicze Ofelii i wychodząc z tej próby zwycięsko". Szczególnie ciepło wspomina pracę z Andrzejem Wajdą. "To był mój 'mąż opatrznościowy'. Kiedy zapadłam się po śmierci Swinarskiego, Wajda podał mi pomocną dłoń. Nie tylko obsadzał mnie w spektaklach, ale także pozwalał je reżyserować. Zawsze będę mu za to wdzięczna" - powiedziała PAP.
Zagrała też w "Lunatykach" (1995) w inscenizacji Krystiana Lupy. "Mieszczańską starą pannę tęskniącą za uczuciem Polony zagrała wspaniale w 'Lunatykach'. To nerwowe krzątanie się wokół niespodziewanie przybyłego do domu mężczyzny, no i komicznie rozpaczliwa, pełna napięcia scena, gdy Polony podsłuchuje, co ów mężczyzna (grał go Jan Frycz) robi w pokoju obok. Niewiele jest aktorek, które potrafią w jednej roli zmieścić tyle odcieni. I to z taką naturalnością i wdziękiem" - napisała Joanna Targoń.
Pod koniec 2013 r. Anna Polony zapowiedziała, że w związku z kontrowersyjnymi realizacjami Starego Teatru pod dyrekcją Jana Klaty i planowaną realizacją "Nie-Boskiej komedii" przez Olivera Frljicia kończy współpracę z tym teatrem (występowała tam w spektaklu "Chłopcy" Stanisława Grochowiaka w reż. Adama Nalepy). O rozstaniu ze Starym Teatrem mówiła w rozmowie w radiu RMF: "Przyznam się, że nie podoba mi się też ten styl teatru; ja się w ogóle źle czuję w takim teatrze. W związku z tym żegnam się już ze sceną, z którą byłam związana prawie 50 lat".
Po ponad pół wieku od debiutu aktorka powróciła do Teatru im. Słowackiego, gdzie wystąpiła w spektaklu "Arszenik i stare koronki" Josepha Kesselringa w reż. Krzysztofa Babickiego. "Przez całe życie krzyczałam ze sceny o ludzkim dramacie w sztukach Szekspira, tekstami Mickiewicza, Krasińskiego, Słowackiego, Wyspiańskiego. A teraz jestem już mocno dojrzałą kobietą i chcę się trochę na scenie zabawić. Jak za dobrych czasów, znów zagram rolę tytułową, czyli... arszenik" - powiedziała w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".
Teatrowi brakuje dziś - jej zdaniem - "urody, subtelności, delikatności i poezji, która jest przecież metaforą". "Reżyserzy mają w nosie intencje autora, podpisując afisz jego imieniem, nazwiskiem i tytułem sztuki, wjeżdżają w nią buldożerem i nie zostawiają nic z pierwotnego zamysłu. Postacie w ramach eksperymentu zamienia się płciami i mamy na scenie zniewieściałych mężczyzn i pozbawione kobiecości panie. Wszystko jest efekciarskie i ma zrobić wrażenie lub zbulwersować widza" - oceniła aktorka w "Rzeczpospolitej" (11 stycznia 2018 r.). Swoje teatralne motto wyłożyła w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" (24 grudnia 2013 r.): "Teatr może być poszukujący, prowokujący, nawet bolesny - taki był przecież między innymi teatr Kantora, Grotowskiego i również Swinarskiego - ale nie chamski, brutalny, poniżający i obrażający. Konrad prowokował niektórymi sytuacjami scenicznymi, ale to była prowokacja intelektualna, a nie dla wywołania skandalu".
Polony od 1969 r. współpracowała z Teatrem Telewizji - zagrała w ponad 50 spektaklach. W ostatnich latach coraz chętniej występuje w słuchowiskach Teatru Polskiego Radia. Znacznie rzadziej można było zobaczyć ją na filmowym ekranie. W jej filmowym dorobku znajduje się m.in. postać Anieli Dulskiej w filmie Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni", a także rola Magdy Egri w "Dzienniku dla moich dzieci" (1982) Marty Meszaros. Polony zagrała też w innych filmach Meszaros: "Dzienniku dla moich ukochanych" (1987), "Dzienniku dla mojego ojca i matki" (1990) oraz w "Siódmym pokoju" - filmowej biografii Edyty Stein (1995). Zapamiętano ją z ról w siódmej części "Dekalogu" (1988) Krzysztofa Kieślowskiego i w "Rewersie" (2009) Borysa Lankosza. Wystąpiła również w kilku serialach filmowych m.in. w "Lekarzach" i "Drogach wolności".
"Wybieram role, ale jestem już stara i gwiżdżę na honor aktorski. Zagrałam w kilku odcinkach 'Na dobre i na złe', 'Magdy M.', w 'Stacyjce'. Przepraszam moich reżyserów, Michała Kwiecińskiego, który rozumie, że czasem aktorowi potrzeba pieniędzy, ale udział w serialach odczuwałam jako coś przykrego. Mam do siebie pretensję, że przyjęłam rolę szalonej babci w serialu dla młodzieży 'Trzy szalone zera'. Ale pieniądze były mi potrzebne, żeby pomóc bliskim" - wyjaśniła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Annę Polony - uważaną za znakomitą pedagog w szkole teatralnej - studenci często nazywali "prawdziwą petardą". "Tak naprawdę pani Ania jest smoczycą, która ma wirtualny ogon i jak jest zadowolona, to nim lekko faluje, a jak jest zdenerwowana, to energicznie uderza nim o podłogę. Ale trzeba dostać od Pani Ani przyzwolenie, by ten ogon zobaczyć" - mówiła "Dziennikowi Polskiemu" aktorka Sonia Bohosiewicz. Wspominała, że Anna Polony w szkole teatralnej była jej najsroższą panią pedagog. "Prof. Polony jest po prostu cudownym człowiekiem" i "będąc kruchą istotą o gołębim sercu chciała, by studenci się jej bali" - dodała.
Pięćdziesięciolecie swojej pracy artystycznej aktorka świętowała w 2010 r. na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach rolą tytułową w "Wizycie starszej pani" Friedricha Duerrenmatta, w reż. Magdaleny Piekorz. "Byłam zarazem Klarą i sobą, grając Klarę Zachanassian w 'Wizycie starszej pani' (...). Doznałam trochę krzywd od mężczyzn, więc z satysfakcją wypowiadałam kwestie na ich temat" - mówiła Polony w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" (2019 nr 2).
Anna Polony uhonorowana została wieloma nagrodami i odznaczeniami, m.in. Złotym Krzyżem Zasługi (1977), Krzyżem Kawalerskim (1987) i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2003). W 2005 r. wręczono jej Złoty Medal Gloria Artis - Zasłużony Kulturze. W 2007 r. uhonorowana została Złotym Laurem za Mistrzostwo w Sztuce i Nagrodą Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa, a w 2011 r. - Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W 2013 r. odebrała nagrodę Mistrza Mowy Polskiej i Wielką Nagrodę Festiwalu "Dwa Teatry - Sopot 2013" za wybitne kreacje aktorskie w Teatrze Polskiego Radia i Teatrze TVP. W kwietniu 2016 r. prezes Olgierd Łukaszewicz wręczył artystce Nagrodę Gustawa - najwyższy laur przyznawany przez ZASP - Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji.