Reklama

Andrzej Zieliński sporządził testament. "Stała się rzecz straszna"

Aktor Andrzej Zieliński ujawnił, że po niespodziewanej śmierci swego przyjaciela - Piotra Machalicy - sporządził testament. "Oczywiście nikt, a na pewno nie ja, nie sądził, że to się tak tragicznie skończy" - skomentował w rozmowie z tygodnikiem "Na żywo".

Aktor Andrzej Zieliński ujawnił, że po niespodziewanej śmierci swego przyjaciela - Piotra Machalicy - sporządził testament. "Oczywiście nikt, a na pewno nie ja, nie sądził, że to się tak tragicznie skończy" - skomentował w rozmowie z tygodnikiem "Na żywo".
Andrzej Zieliński /Wojciech Stróżyk /Reporter

Andrzej Zieliński to ceniony aktor kinowy i telewizyjny. Mogliśmy go oglądać w popularnych kinowych przebojach ("Chłopaki nie płaczą", "Zróbmy sobie wnuka", 'Chopin - pragnienie miłości", "Świadek korony", "Och, Karol 2") i w docenionych przez krytykę i selekcjonerów festiwali obrazach artystycznych - nagrodzonym Oscarem "Pianiście" czy świetnie przyjętym w Gdyni "Wszyscy jesteśmy Chrystusami".

Rozpoznawalność przyniosła mu jednak rola doktora Adam Pawicy w serialu "Na dobre i na złe", w którym aktor występował przez 10 lat.

Reklama

Prywatnie był przyjacielem Piotra Machalicy. Nagłą śmierć aktora w grudniu 2020 roku była szokiem dla środowiska aktorskiego. Gwiazdor "Złotopolskich" miał tylko 65 lat.

"Niestety, nagle zachorował. Dostałem tę informację bodaj dzień przed rozpoczęciem zdjęć, ale oczywiście nikt, a na pewno nie ja, nie sądził, że to się tak tragicznie skończy. Nawet już sobie myślałem, że jak się później spotkam z Piotrusiem, to będziemy o tym rozmawiać, ale stała się rzecz straszna" - Zieliński opowiedział magazynowi "Na żywo".

I zdradza, że pod wpływem tragicznego wydarzenia sam postanowił urzędowo przygotować się na najgorsze.

"Sporządziłem testament potwierdzony notarialnie, ale starałem się zachować ostrożność" - powiedział tygodnikowi.

Piotr Machalica zmarł na koronawirusa, 58-letni Zieliński pochwalił się na Instagramie zdjęciem po przyjęciu pierwszej dawki szczepionki.

"Trochę się naczekałem bo miałem pocovidową karencję, ale pierwszy krok zrobiony" - napisał Zieliński.

"Nigdy nie żałowałem, że zostałem aktorem, ale zdarzało się, że byłem wkurzony, gdy musiałem robić coś, na co nie miałem ochoty"- mówił w jednym z wywiadów Zieliński, który zazwyczaj stroni od medialnej atencji.

"Nie zamierzam nikogo epatować moimi przeżyciami - czy sobie wstrzyknąłem botoks, spotykam się z jedną czy drugą osobą? Nie uważam, żeby to było specjalnie interesujące, a już na pewno ja nie jestem zainteresowany dzieleniem się tym z kimkolwiek. Chcę być oceniany na podstawie tego, co robię, czyli pracy, a nie plotek, które szczerze mówiąc, w ogóle mnie nie obchodzą" - deklaruje Zieliński.

Zbliża się Polsat SuperHit Festiwal! Zagłosuj na swojego ulubionego artystę!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Zieliński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy