Ana de Armas: Zagrać Marilyn Monroe
W tym roku na Netfliksie pojawi się nowy film poświęcony Marilyn Monroe. W ikonę kina i bodaj najsłynniejszą blondynkę świata wcieliła się w nim kubańska aktorka Ana de Armas, nominowana do Złotego Globu za występ w kryminale "Na noże". W nowym wywiadzie gwiazda opowiedziała o czasie, gdy przygotowywała się do tej roli. Nie wspomina tego okresu zbyt dobrze. "To była niezwykle wyczerpująca tortura. Czułam, że mózg mi się usmażył" - powiedziała z rozbrajającą szczerością.
Fani Marilyn Monroe z niecierpliwością wyczekują premiery filmu "Blonde", który ma pokazać tę legendarną aktorkę z zupełnie innej perspektywy. Nakręcony na podstawie bestsellerowej, nominowanej do nagrody Pulitzera oraz National Book Award, książki Joyce Carol Oates obraz opowie o wewnętrznym życiu Monroe. Jedną z najsłynniejszych gwiazd Hollywood wszech czasów najpierw miała zagrać Naomi Watts, później ogłoszono, że zastąpi ją Jessica Chastain.
Finalnie angaż otrzymała jednak Ana de Armas, gwiazda thrillera "Blade Runner 2049" oraz kryminału "Na noże", za rolę w którym otrzymała w zeszłym roku nominację do Złotego Globu.
Kubańska aktorka wyznała niedawno, że wystarczył jej jeden casting, by przekonać reżysera Andrew Dominika, dla którego był to pierwszy film nakręcony od czasu "Zabić, jak to łatwo powiedzieć" z 2012 roku, że to jej powinien powierzyć rolę Marilyn Monroe.
"Miałam tylko jedno przesłuchanie do roli Marilyn i usłyszałam od Andrew: 'Masz tę rolę, ale muszę jeszcze przesłuchać inne aktorki'. Musiałam jeszcze przekonać producentów, ludzi z kasą. Ale ja zawsze musiałam kogoś przekonywać. Wiedziałem więc, że jestem w stanie to zrobić. Kubanka grająca Marilyn Monroe? Tak bardzo tego chciałam. Patrzysz na to słynne zdjęcie uśmiechniętej Marilyn, ale to tylko niewielki ułamek tego, co przeżywała w momencie jego zrobienia" - powiedziała de Armas w wywiadzie dla "Vanity Fair".
Ale już same przygotowania do wcielenia się w tę postać nie były takie łatwe. Nie tylko dlatego, że trwały aż dziewięć miesięcy. W najnowszym wywiadzie udzielonym "The Sunday Times" de Armas wyznała, że szlifowanie wokalnych umiejętności i doskonalenie akcentu, co miało upodobnić ją do Monroe, wyczerpały ją psychicznie. "Przez dziewięć miesięcy wytężonej pracy nieustannie ćwiczyłam z trenerami dialektu i wokalu. To była niezwykle wyczerpująca tortura. Czułam, że mózg mi się usmażył" - zdradziła aktorka.
I zaznaczyła, że studiując biografię Monroe, dostrzegła wiele podobieństw między ówczesnymi zmaganiami kobiet pracujących w branży filmowej oraz problemami, z jakimi borykają się aktorki w dzisiejszych czasach. "Pracując nad sportretowaniem Marilyn miałam kilka refleksji nad tym, z czym kobiety mierzyły się w latach 30., 40. i 50. i jak to wygląda obecnie. To wszystko jest niestety bardzo ze sobą powiązane. A jeśli nie masz silnej bazy w postaci rodziny i przyjaciół, naprawdę trudno jest sobie z tym poradzić" - wyznała gwiazda.
Przez ostatnie miesiące o Anie de Armas głośno było jednak nie tylko ze względu na aktorskie dokonania, ale też jej związek z Benem Affleckiem, z którym rozstała się kilka dni temu. Powodem zakończenia relacji miały być - jak informowało źródło magazynu "People" - trudne do pokonania różnice. Po kilku miesiącach znajomości stało się jasne, że de Armas i starszy od niej o 16 lat Affleck są obecnie na "zupełnie innych etapach życia".
Niedawno na ten temat wypowiedział się brat hollywoodzkiego gwiazdora, Casey Affleck. Co ciekawe, nie szczędził ciepłych słów de Armas. "Myślę, że ten rok był naprawdę trudny dla ludzi będących w związkach. Ana to jedna z najsłodszych, najzabawniejszych i najmilszych osób, jakie znam. Nie będzie miała żadnego problemu ze znalezieniem kogoś nowego" - stwierdził laureat Oscara za rolę w filmie "Manchester by the Sea" w rozmowie z "Entertainment Tonight".
Aktor zaznaczył, że widział już nowy film z udziałem byłej ukochanej swojego brata. Jej występ w nowej produkcji o Marilyn Monroe ocenia on bardzo wysoko. "Idę o zakład, że zdobędzie każdą możliwą nagrodę. Nie martwię się o nią. To będzie dla niej z pewnością bardzo udany rok" - skwitował Affleck.
Jedną z osób, które mogły zobaczyć ekranowe testy de Armas w roli Marilyn była z kolei Jamie Lee Curtis. Aktorka jest córką Tony'ego Curtisa, który zagrał z Monroe w "Pół żartem, pół serio". "Opadła mi szczęka. Nie mogłam w to uwierzyć. Ana całkowicie zniknęła, a pojawiła się Marilyn Monroe" - powiedziała "Vanity Fair" Lee Curtis. Obie panie pracowały wcześniej razem na planie filmu "Na noże".
Przypomnijmy, że Ana de Armas przeprowadziła się do Hollywood w 2013 roku. Przed przeprowadzką do Los Angeles aktorka nie znała angielskiego. Zmusiła się do nauki, ponieważ chciała jak najszybciej zacząć chodzić na castingi. Język opanowała w dwa lata.
Jej pierwszym anglojęzycznym filmem był thriller "Kto tam?", w którym wystąpiła u boku Keanu Reevesa. Wcieliła się w nim w jedną z dwójki dziewczyn, które pukają do drzwi przypadkowego mężczyzny. Uwodzą go, a później torturują.
Przełomem w karierze aktorki okazała się rola Joi, hologramu będącego dziewczyną bohatera granego przez Ryana Goslinga, w kontynuacji klasycznego filmu s-f "Blade Runner 2049". Jej występ spotkał się z doskonałym przyjęciem krytyków i widzów.
Aktorkę mogliśmy też oglądać w kryminalnej produkcji "Na noże", którą wyreżyserował Rian Johnson, autor filmu "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi". Akcja filmu rozpoczyna się w tuż po 85. urodzinach autora powieści kryminalnych Harlana Thrombeya, który po urodzinowej imprezie zostaje znaleziony martwy w swojej posiadłości.
Ana de Armas wcieliła się w Martę Cabrerę, zaufaną opiekunkę Thrombeya, która była z 85-latkiem w bliskiej, niemal rodzinnej relacji. Za swoją kreację była nominowana do Złotego Globu.
Niebawem de Armas zobaczymy również w roli dziewczyny Jamesa Bonda w długo oczekiwanym filmie "Nie czas umierać".
Aktorka zagra Palomę i twierdzi, że jej bohaterkę - poza fizyczną atrakcyjnością - cechuje także nieprzeciętna inteligencja. "Pomaga Bondowi z sprawach, których nie byłby w stanie załatwić samodzielnie" - mówi de Armas.
Piękna Kubanka przyznaje, że jest świadoma faktu, iż w dotychczasowych filmach serii kobiety przedstawiane były na ogół jako erotyczny dodatek do tytułowego bohatera. "Kobiety były mocno seksualizowane, to były stereotypowe postaci, rodzaje bohaterek, które zawsze znajdowały się w niebezpieczeństwie i czekały na ratunek ze strony Bonda" - opowiada de Armas i zaznacza, że teraz tak nie będzie.