Ana de Armas: Piękność z Kuby
Kubańska aktorka Ana de Armas od czasu swojej roli w "Blade Runnerze 2049" jest jedną z najpopularniejszych młodych gwiazd w świecie filmowym. Wkrótce zobaczymy ją jako nową dziewczynę Bonda w 25. filmie o przygodach agenta 007.
Ana de Armas przeprowadziła się do Hollywood w 2013 roku. Przed zamieszkaniem w Los Angeles aktorka nie znała angielskiego. Zmusiła się do nauki, ponieważ chciała jak najszybciej zacząć chodzić na castingi. Język opanowała w dwa lata.
Jej pierwszym anglojęzycznym filmem był thriller "Kto tam?", w którym wystąpiła u boku Keanu Reevesa. Wcieliła się w nim w jedną z dwójki dziewczyn, które pukają do drzwi przypadkowego mężczyzny. Uwodzą go, a później torturują.
Przełomem w karierze aktorki okazała się rola Joi, hologramu będącego dziewczyną bohatera granego przez Ryana Goslinga, w kontynuacji klasycznego filmu s-f "Blade Runner 2049". Jej występ spotkał się z doskonałym przyjęciem krytyków i widzów.
Aktorkę mogliśmy też oglądać w kryminalnej produkcji "Na noże", którą wyreżyserował Rian Johnson, autor filmu "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi". Akcja filmu rozpoczyna się w tuż po 85. urodzinach autora powieści kryminalnych Harlana Thrombeya, który po urodzinowej imprezie zostaje znaleziony martwy w swojej posiadłości.
Ana de Armas wcieliła się w Martę Cabrerę, zaufaną opiekunkę Thrombeya, która była z 85-latkiem w bliskiej, niemal rodzinnej relacji. Za swoją kreację była nominowana do Złotego Globu.
Niebawem de Armas zobaczymy również w roli dziewczyny Jamesa Bonda w długo oczekiwanym filmie "Nie czas umierać".
Aktorka zagra Palomę i twierdzi, że jej bohaterkę - poza fizyczną atrakcyjnością - cechuje także nieprzeciętna inteligencja. "Pomaga Bondowi z sprawach, których nie byłby w stanie załatwić samodzielnie" - mówi de Armas.
Piękna Kubanka przyznaje, że jest świadoma faktu, iż w dotychczasowych filmach serii kobiety przedstawiane były na ogół jako erotyczny dodatek do tytułowego bohatera. "Kobiety były mocno seksualizowane, to były stereotypowe postaci, rodzaje bohaterek, które zawsze znajdowały się w niebezpieczeństwie i czekały na ratunek ze strony Bonda" - opowiada de Armas i zaznacza, że teraz tak nie będzie.
W tym roku na Netfliksie pojawi się nowy film poświęcony Marilyn Monroe. W głóną rolę wcieli się w nim właśnie de Armas. Nakręcony na podstawie bestsellerowej, nominowanej do nagrody Pulitzera oraz National Book Award, książki Joyce Carol Oates obraz zatytułowany "Blonde" opowie o wewnętrznym życiu Monroe.
Jedną z najsłynniejszych gwiazd Hollywood wszech czasów najpierw miała zagrać Naomi Watts, później ogłoszono, że zastąpi ją Jessica Chastain. Finalnie angaż otrzymała jednak de Armas. Kubańska aktorka wyznała, że wystarczył jej jeden casting, by przekonać reżysera Andrew Dominika, dla którego był to pierwszy film nakręcony od czasu "Zabić, jak to łatwo powiedzieć" z 2012 roku, że to jej powinien powierzyć rolę Marilyn Monroe.
"Miałam tylko jedno przesłuchanie do roli Marilyn i usłyszałam od Andrew: 'Masz tę rolę, ale muszę jeszcze przesłuchać inne aktorki'. Musiałam jeszcze przekonać producentów, ludzi z kasą. Ale ja zawsze musiałam kogoś przekonywać. Wiedziałem więc, że jestem w stanie to zrobić. Kubanka grająca Marilyn Monroe? Tak bardzo tego chciałam. Patrzysz na to słynne zdjęcie uśmiechniętej Marilyn, ale to tylko niewielki ułamek tego, co przeżywała w momencie jego zrobienia" - powiedziała de Armas w wywiadzie dla "Vanity Fair".
Ale już same przygotowania do wcielenia się w tę postać nie były takie łatwe. Nie tylko dlatego, że trwały aż dziewięć miesięcy. W najnowszym wywiadzie udzielonym "The Sunday Times" de Armas wyznała, że szlifowanie wokalnych umiejętności i doskonalenie akcentu, co miało upodobnić ją do Monroe, wyczerpały ją psychicznie. "Przez dziewięć miesięcy wytężonej pracy nieustannie ćwiczyłam z trenerami dialektu i wokalu. To była niezwykle wyczerpująca tortura. Czułam, że mózg mi się usmażył" - zdradziła aktorka.