Amanda Seyfried zachwycona nowym filmem Davida Finchera
"Będzie niesamowity" - tak apetyt na najnowszy film Davida Finchera zatytułowany "Mank", zaostrza występująca w nim Amanda Seyfried. Aktorka, której sławę przyniosła rola w musicalu "Mamma Mia", wcieli się w tym filmie w postać legendarnej hollywoodzkiej aktorki Marion Davies.
Bohaterem biograficznego filmu "Mank" jest scenarzysta Herman J. Mankiewicz, w którego wcieli się Gary Oldman. Obraz opowie o wydarzeniach, które doprowadziły do napisania scenariusza "Obywatela Kane'a", jednego z najsłynniejszych filmów w historii, wyreżyserowanego przez Orsona Wellesa. Słynnego reżysera zagra Tom Burke. Scenariusz filmu "Mank" napisał ojciec Finchera, Jack.
W wywiadzie dla portalu "Collider" Amanda Seyfried wróciła pamięcią do zdjęć, które udało zakończyć się tuż przed wybuchem pandemii COVID-19. "Nigdy tak ciężko nie pracowałam. Ale jestem taka podekscytowana efektem. Po pierwsze nie spodziewałam się propozycji. Półtorej godziny rozmawialiśmy z Davidem o scenariuszu. Zastanawiałam się, jakim cudem zagram Marion Davies - mówiła z akcentem - ale chciałam pracować z Fincherem, bo jest jedyny w swoim rodzaju. Nie wierzę, że tego dokonałam. Udało nam się skończyć zdjęcia 21 lutego. W tamtym czasie jednocześnie pracowałam na planach trzech filmów. Wszystkie zlały mi się w jeden. Ale było świetnie, a 'Mank'" będzie niesamowity" - wspomina aktorka.
Seyfried stwierdziła też, że Fincher to nie tylko profesjonalista, ale i perfekcjonista. "Brałam udział w scenach z całą masą ludzi i pracowaliśmy przez tydzień. Nie wiem, ile dubli nagraliśmy. Coś koło dwustu, ale może i więcej. Jedną scenę kręciliśmy przez pięć dni. Nie miałam w niej żadnego dialogu. Czy mogłam się zrelaksować? Skąd. Filmowało mnie z różnych ujęć dziewięć, może dziesięć kamer" - opowiada.
"Mank" prawdopodobnie zadebiutuje na platformie streamingowej Netflix jesienią tego roku. W pozostałych rolach w filmie Finchera zobaczymy Lily Collins, Tuppence Middleton, Charlesa Dance'a oraz Toma Pelphreya.