Amanda Peet: Twarda laska
Kiedy rozpoczynała hollywoodzką karierę występem w filmie "Twarda laska" (2001), reżyserzy najczęściej obsadzali ją w niezobowiązujących, komediowych rolach. Obchodząca dziś 40. urodziny Amanda Peet udowodniła jednak, że jest aktorką wszechstronną.
W życiu Peet wiele zmieniło się od czasów "Twardej laski", w której zagrała w wieku 29 lat. Pod koniec lat 90. aktorka występowała w filmach regularnie, były to jednak mało lukratywne role w raczej mało znanych, niezależnych produkcjach. Jednocześnie Amanda Peet cały czas szukała tego jednego filmu, który okazałby się dla niej przełomowym.
Ten przełom zmaterializował się w postaci nieoczekiwanego hitu, jakim była czarna komedia "Jak ugryźć 10 milionów" (2000). Peet zagrała w niej naiwną pomoc dentystyczną, marzącą o tym, by zostać profesjonalną zabójczynią, i ubóstwiającą byłego mafijnego egzekutora (Bruce Willis), który - o czym nie ma pojęcia - jest objęty programem ochrony świadków z uwagi na niebezpieczeństwo grożące mu ze strony dawnych pracodawców.
- Uważam ten film za przełomowy w mojej karierze, bez dwóch zdań - bez wahania mówi Peet. - Pojawiłam się na castingu jako jedna z piętnastu dziewczyn. Byłam nikim, a Bruce Willis wybrał właśnie mnie. I tak to się zaczęło.
Trzy dni po zakończeniu zdjęć do "Jak ugryźć 10 milionów", Amanda Peet opuściła swój rodzinny Nowy Jork i przeniosła się do Kalifornii, gdzie rozpoczęła pracę na planie utrzymanego w konwencji komedii romantycznej serialu "Jack i Jill" (1999-2001). W 2000 r. znalazła się także w słynnej pięćdziesiątce "najpiękniejszych ludzi" magazynu "People", a wkrótce potem zagrała w szeregu filmów o doborowej obsadzie. Znalazły się wśród nich takie tytuły, jak "Bez przedawnienia" (2002), gdzie partnerowała Morganowi Freemanowi; "Lepiej późno niż później" (2003), w którym jako filmowa córka Diane Keaton romansowała z Jackiem Nicholsonem; wreszcie "Syriana" (2005), gdzie z Mattem Damonem zagrali małżeństwo.
- Wspaniale jest odkrywać, że ludzie, których podziwiałeś, swoim talentem i tym, jak idą przez życie, przewyższają twoje najśmielsze wyobrażenia - mówi aktorka. - Świetnym tego przykładem jest Diane Keaton, z którą miałam okazję porozmawiać o życiu kobiet w Hollywood.
Obserwując zachowanie i postawy życiowe aktorów, którzy zrobili prawdziwą karierę w branży filmowej, można się wiele nauczyć - twierdzi Peet, dodając, że ona sama "cały czas rejestruje" reakcje swoich kolegów na sławę. - Należą do elitarnego grona - wyjaśnia - a poza tym zawsze ciekawie jest podpatrywać, jak ludzie radzą sobie z rozgłosem. Nie, żeby sława była jakimś rodzajem osobistej tragedii... ale uważam, że nie jest to łatwe.
Czy sława zmieniła w widoczny sposób któreś spośród znanych jej gwiazd?
- Wydaje mi się, że ludzie na siłę doszukują się w tym zawodzie jakiejś ciemnej strony - mówi Peet. - To fascynujące, kiedy zdajesz sobie sprawę, że ona tak naprawdę nie istnieje! Obserwując osobę pokroju Matta Damona byłam jednakowo zachwycona jego sposobem bycia jako człowieka i jako aktora; tym, jak zachowuje się na planie i jak traktuje ekipę. Zrobiło to na mnie naprawdę duże wrażenie.
- Za każdym razem, gdy Matt kręci nowy film - dodaje ze śmiechem - pytam: "Czy mogłabym znów zostać jego ekranową żoną?". Nie ustaję w wysiłkach! To mój cel.
W prawdziwym życiu mężem Amandy Peet jest scenarzysta David Benioff, z którym aktorka ma dwie córki. Kiedy w polu widzenia mamy niespodziewanie pojawia się młodsza latorośl - Molly June - Peet przerywa naszą rozmowę, by poświęcić córeczce kilka chwil.
- Cześć! - mówi cichym, łagodnym głosem - Hej, czy spotkała cię jakaś przygoda? Opowiedz mamie o niej szybciutko!
Po urodzeniu Molly June, Peet - jak sama mówi - "zgłupiała z miłości do niej". Ale wychowywanie dzieci i jednoczesne wykonywanie zawodu aktorki, co wiąże się z nieustannym podróżowaniem na trasie Nowy Jork - Hollywood, bywa niełatwe. - Najważniejsze to mieć wsparcie - mówi aktorka.
Niezbyt późnym wieczorem Peet kładzie do łóżek Molly i jej starszą siostrę, trzyletnią Frances Pen, a następnie jedzie do teatru, gdzie partneruje Davidowi Duchovnemu w sztuce "The Break of Noon" Neila LaBute'a na off-Broadwayu [mianem tym określane są spektakle wystawiane w teatrach o mniejszej randze niż broadwayowskie - przyp. tłum.]. Peet wielokrotnie występowała już na teatralnej scenie, jednak nie na tyle często, by przyjmować tego typu okoliczności jako rzeczywistość. - Wychodząc na deski, odczuwam tremę - przyznaje - z czasem jednak się rozkręcam.
W "The Break of Noon" Peet gra podwójną rolę byłej żony i byłej kochanki Duchovny'ego.
- Między poszczególnymi scenami jest akurat tyle czasu, ile potrzeba na zmianę charakteryzacji - śmieje się. - Odkryłam, że kiedy już założysz ekstremalnie obcisłe spodnie, buty na bardzo wysokich obcasach i stanik z push-upem, transformacja dokonuje się dość szybko. Przynajmniej tak jest w moim przypadku, bo na co dzień nie noszę tego typu rzeczy.
Powody, dla których Peet przyjęła rolę w tej sztuce, były złożone.
- Uwielbiam Neila LaBute'a - tłumaczy. - Mam do niego jakiś taki szczególny stosunek, zarówno jako do dramaturga, jak i osoby prywatnej. - Bardzo chciałam wziąć udział w próbach do tej sztuki i myślałam sobie: "Nawet jeśli nic innego z tego nie wyjdzie, będę miała mistrzowską lekcję aktorstwa ze świetnym artystą, jakim jest David Duchovny".
Debiutem Peet na off-Broadwayu była rola we wznowieniu "Awake and Sing" Clifforda Odetsa. W sztuce tej zagrała jeszcze jako studentka. Zanim zaczęła pobierać lekcje aktorstwa w HB Studios, szkole kierowanej przez słynną pedagog sztuki scenicznej Utę Hagen, Peet studiowała historię na nowojorskim Uniwersytecie Columbia. Chwila "olśnienia", w której postanowiła związać swoje zawodowe życie z aktorstwem, przyszła w trakcie zajęć z jedną z wykładowczyń.
- W jej obecności czułam, że mogę być dobrą aktorką - wspomina. - Musiałam pracować bardzo, bardzo długo, zanim jednak osiągnęłam poziom przynajmniej w połowie tak wysoki, jak ten, który prezentowałam na jej zajęciach.
Jak sama mówi, wyzwanie, przed którym stanęła z chwilą rozpoczęcia pracy w zawodzie, polegało na wyzbyciu się niektórych nawyków związanych z akademickim przygotowaniem do aktorstwa i "nauczeniu się, by nie brać wszystkiego na poważnie". Peet musiała nauczyć się również nieustępliwości w dążeniu do celu.
Aktorka wspomina, że kiedy przeczytała scenariusz filmu "Lovely and Amazing" pióra Nicole Holofcener, podekscytowanie "odebrało jej rozum". Był tylko jeden problem, a mianowicie fakt, że nie dostała tej roli. - Musiałam wziąć udział w castingu i strasznie "umoczyłam" - mówi. Nicole Holofcener pozostała jednak dla mnie osobą, co do której miałam nadzieję, że praca z nią będzie mi służyć. Wierzyłam w to.
Niezrażona niepowodzeniem, Peet pozostawała w kontakcie z Holofcener. Wytrwałość ostatecznie się opłaciła - uznana scenarzystka i reżyser obsadziła ją w swoim najnowszym filmie "Daj, proszę" (2010). Decyzja ta zaowocowała recenzjami, które należą do najlepszych w dotychczasowej karierze Peet:
Zobacz zwiastun filmu "Daj, proszę":
"Amanda jest bardzo dobrą aktorką" - mówiła w jednym z wywiadów Nicole Holofcener. "Potrafi wszystko. Ma duże poczucie humoru zarówno jako aktorka, jak i osoba.".
Takie pochwały są jak manna z nieba dla Peet, która pracowała już z reżyserami tak różnymi, jak Woody Allen czy mistrz katastroficznych obrazów Roland Emmerich. Aktorka jest dumna z tego, że potrafi współpracować z reżyserami, i delektuje się możliwością obcowania z najlepszymi w tej branży.
- Lubię starać się spełniać oczekiwania reżyserów i słuchać ich wskazówek wtedy, kiedy idę w złym kierunku - mówi Amanda Peet. - Zależy mi również na dobrej zabawie. Aktorstwo to nie jest przecież zawód, w którym walczymy z rakiem!
Karl Rozemeyer
"The New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska