Reklama

Aleksandra Popławska: Dojrzała introwertyczka

W życiu lubi harmonię. Z natury jest spokojna, zrównoważona, rzadko się denerwuje. Introwertyczka. Aleksandra Popławska (39 l.) upust emocjom daje w pracy.

W życiu lubi harmonię. Z natury jest spokojna, zrównoważona, rzadko się denerwuje. Introwertyczka. Aleksandra Popławska (39 l.) upust emocjom daje w pracy.
Aleksandrę Popławską zobaczymy niedługo w drugim sezonie serialu "Zbrodnia" /Jarosław Antoniak /MWMedia

Na ekranie może być rozedrgana, histeryczna, robić awantury - oglądaliśmy to w ostatnim serialu "Nie rób scen". Na deskach teatralnych też nie boi się okazać emocji. Jeśli rola wymaga "bebechów" - proszę bardzo - są!

Aleksandra Popławska urodziła się w Zabrzu. Od dziecka zainteresowana sztuką. Ukończyła szkołę muzyczną II stopnia w klasie fortepianu. Dobrze śpiewa. Potwierdzeniem jej umiejętności była wygrana na Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lublinie w 2001 roku. Po sukcesie wyjechała na staż do szkoły piosenki Francisa Cabrela. Tam poznała kompozytorów i autorów, którzy tworzyli piosenki m.in. dla Patricii Kaas i Enzo. Współpraca zaowocowała 20 piosenkami i recitalem "J’aime la vie".

Miłość do teatru zaszczepiła jej mama - nauczycielka, która niegdyś sama marzyła o scenie, ale nie znalazła aprobaty w oczach rodziców - zdobyła więc konkretny zawód. Nigdy jednak nie zrezygnowała z marzeń. Zawsze była blisko sceny, grała w teatrze amatorskim i swoje dwie córki wręcz "zmusiła" do zdawania do szkoły teatralnej. Pierwsza przetarła szlak właśnie Aleksandra. Później była przewodniczką dla młodszej o 4 lata Magdaleny. Siostry Popławskie związały się w pewnym momencie z tym samym teatrem - TR Warszawa. Razem też pracowały na planach. Ostatnio wspólnie wystąpiły we wspomnianym serialu "Nie rób scen" w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Wcześniej siostry zagrały w serialu kryminalno-sensacyjnym "Wataha" Katarzyny Adamik i Michała Gazdy.

Aleksandra od początku była aktorką dostrzeżoną i docenioną. Wrocławską szkołę teatralną ukończyła w 2000 roku. Już od II roku grała. Wystąpiła m.in. w "Sztukmistrzu z Lublina" i "Krwawych godach" w reżyserii Jana Szurmieja. U Agnieszki Glińskiej zagrała Tanię w "Czwartej siostrze" - za rolę dostała nagrodę na Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu. Nagroda tym milsza, że zdobyta w rodzinnym mieście. Po dyplomie dostała angaż do TR Warszawa, z którym związana jest do dziś.

Reklama

Gdy Magdalena również zdecydowała się zostać aktorką, wybrała krakowską szkołę teatralną. Dlaczego? - Celowo nie poszłam na tę samą uczelnię. Ola była w szkole ulubienicą. Gdybym tam poszła, już zawsze byłabym tylko młodszą siostrą - wyjaśniła. Dziś nie mają problemu, by wspólnie grać w filmach i serialach. Nie są też zazdrosne o sukcesy. Przeciwnie. Jeśli jedna nie może wziąć udziału w artystycznym przedsięwzięciu, wskazuje siostrę. - Mamy polecać siostry Bohosiewicz? - pyta retorycznie pani Aleksandra.

Jej życiowym partnerem jest Marek Kalita. Również aktor. Poznali się w pracy, w teatrze, do którego ściągnął ją Grzegorz Jarzyna. Razem zagrali w "Księciu Myszkinie". Potem w kolejnych spektaklach, w końcu wyjechali na festiwal teatralny do Awinionu. Tam już wiedzieli na pewno, że resztę życia chcą spędzić razem.

Okazało się, że aktor również pochodzi z Zabrza. Kończyli tę samą szkołę muzyczną. Ale dzieląca ich różnica wieku - 17 lat - sprawiła, że wtedy w Zabrzu nie mogli się spotkać. Dane im to było dopiero w dorosłym życiu. - Zawsze czułam się bardzo dorosła. Jako dziecko byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Zawsze lubiłam też mężczyzn starszych od siebie - wyznała w "Elle" pani Aleksandra.

Marek Kalita natomiast zawsze czuł się młodziej, niż wskazywała na to metryka. Dziś wiek - ma 56 lat - też nie odbiera mu apetytu na życie. Nie ma poczucia, że czegoś nie może, albo że czegoś nie wypada. Wszystko może i wszystko mu wypada. Nie rozpamiętuje przeszłości, nie wybiega myślami w przyszłość. Celebruje tu i teraz. Tylko tak nie przegapia się teraźniejszości.

Zdecydowali się na rzecz niemal niemożliwą. Nie tylko razem żyją, grają, ale też wspólnie reżyserują. Kiedy się poznali, on już pierwsze dokonania miał za sobą. Pierwszy spektakl Aleksandry Popławskiej (w duecie z Adamem Sajnukiem - przyp.red.) "Kompleks Portnoya" zebrał świetne recenzje. Kolejny, "Generał", w którym Marek Kalita zagrał tytułową rolę, też był sukcesem. Od tego momentu nie boją się pracować razem. Raz ona reżyseruje jego, raz on ją, czasem wspólnie. Nie rywalizują ze sobą, dlatego wspólna praca jest możliwa i daje im wielką radość.

Czerwiec spędzili w Jeleniej Górze, gdzie w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida przygotowywali spektakl "Zimowa opowieść" wg sztuki Szekspira. Pracę nad spektaklem pani Aleksandra dzieliła z grą w drugiej części serialu "Zbrodnia" (premiera jesienią br.), gdzie za sprawą soczewek aktorka ma bardzo intrygujące zielone oczy.

Wspólnie wychowują 10-letnią córkę. Z poprzedniego związku aktor ma dorosłą córkę Natalię. Antonina też ma już za sobą teatralny debiut. Zagrała w spektaklu "Uroczystość" Grzegorza Jarzyny. Ze sztuką była w Nowym Jorku. Bardzo jej się podobało. Wystąpiła też w jednym odcinku "Na dobre i na złe".

Jako że wszyscy w rodzinie lubią ciszę i cenią sobie kameralność, uciekli od zgiełku miasta do domu w Puszczy Kampinoskiej. - Odpowiada mi, że mieszkam wśród drzew. Mogę w każdej chwili pójść do lasu z psem i tam odpocząć - cieszy się aktorka.

ZM


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Aleksandra Popławska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy