Agnieszka Warchulska ucieka stopem
Sporo grała w serialach: "M jak Miłość", "Na dobre i na złe", "Miasteczko", epizody w "Kryminalnych" i "Sforze" - jednak czuć w niej większy potencjał, niż tylko na aktorkę ambitnych produkcji telewizyjnych. Teraz debiutuje główną kinową rolą w debiucie reżyserskim Anny Jadowskiej "Teraz ja" (premiera już w piątek, 7 lipca). W kogo wcieliła się Agnieszka Warchulska?
- Moja bohaterka to dziewczyna pokroju moich niektórych koleżanek z klasy ze szkoły w Gliwicach. Ich życie też jest jakimś utartym schematem - kończą szkołę, kończą studia lub też nie, gdzieś tam pracują, mają faceta i to wszystko jest do siebie podobne, zaplanowane, zwyczajne - Warchulska rozpoczęła dywagację na temat roli, w którą wciela się w "Teraz ja".
- A Hanka, któregoś dnia - obrazuję to wymowna scena w wannie - mówi po prostu "mam ochotę wstać i pierdolnąć tym kubkiem w ścianę". Bez powodu - nikt jej nie bije, nie katuje, nie jest głodna, nie jest bezrobotna, a jednocześnie czuje w swoim życiu marazm - powiedziała Warchulska.
Bohaterka "Teraz ja" zrywa kontakty z otaczającym ją światem i ucieka stopem w Polskę.
- To jest z jednej strony ucieczka od świata, a z drugiej zmierzenie się ze światem . Hanka uciekła od swojego świata, ale tak naprawdę to dopiero na ten świat się otworzyła . Ona poznaje siebie w kontekście do świata, w kontekście różnych sytuacji. Bo pewnie nigdy wcześniej nie odważyła się na romans z przypadkowym człowiekiem, na podróż autostopem - tłumaczyła Warchulska.
Aktorka zadowolona jest z przełamania stereotypu, według którego postrzegana jest przez nie tyle widownię, co reżyserów, którzy uparcie widzieli ją tylko w roli silnej blondynki.
- Mnie się zazwyczaj proponuje role efektownych, silnych blondynek, które ustawiają ludzi. Może to wynika z tego, że jestem wysoka, może z tembru głosu - nie wiem. I takie role, jak rola Hanki dostaję rzadko, i dlatego tym bardziej się cieszę, że dostałam taką szansę i mogłam się pokazać w zupełnie innym świetle - powiedziała urodzona w Ostrowcu Świętokrzyskim aktorka.
I mimo, że "Teraz ja" to nie jest film pokroju "Gladiatora", o czym wspomniała aktorka, to takie skromne finansowo, lecz ambitne realizacyjnie filmy są według niej niezwykle ważne i istotne.
- Myślę, że powinniśmy robić właśnie takie filmy jak chociażby "Teraz ja" - kameralne kino o sytuacjach międzyludzkich. Jakoś Francuzi, Czesi czy Islandczycy - których kino przeżywa wielki boom nie silą się na nic więcej, niż mają i my też nie powinniśmy - postuluje Warchulska.
Film Anny Jadowskiej był - obok "Kto nigdy nie żył" Andrzeja Seweryna - jedynym filmem reprezentującym polską kinematografię na zakończonym w zeszłym tygodniu festiwalu filmowym w Moskwie.